Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

To było bardzo ryzykowne. Nie podjąłem dyskusji, a doktor odwrócił się do mojego dziadka. - Martwi mnie jego stan ogólny. Mówiąc obrazowo, stoi na skraju przepaści... wystarczy, że ktoś go lekko trąci, a poleci w dół. - Słyszałeś? - Mój dziadek ledwie się powstrzymał, by nie trącić mnie laską. - Chcesz młodo umrzeć, co? - Masz dla mnie lepszą propozycję? Starałem się mówić wesoło i nonszalancko, ale Tasca nie dał się na to nabrać. - Domyślam się, że był pan w więzieniu. 168 169 Skinąłem głową. - Mniej więcej, to był egipski obóz pracy. - Skuwali pana łańcuchami z innymi więźniami? -Na jego twarzy po raz pierwszy odmalowały się jakieś emocje. - Teraz rozumiem. - Znowu odwrócił się do mojego dziadka. - Kiedy stanie na nogi, musi przyjść do mnie na gruntowne badania, capo. Może mieć jakieś zmiany patologiczne, dostrzegłem też oznaki niepełnego wyleczenia malarii, co może prowadzić do uszkodzenia nerek. Będzie potrzebował nie tylko leczenia, lecz także starannej opieki i odpoczynku, kilku miesięcy całkowitej bezczynności. - Dziękuję, doktorze Kildare - mruknąłem. - Na dzisiaj wystarczy. Tasca zdawał się nie rozumieć moich słów, ale dziadek powiedział do niego: - Wracaj teraz do dziewczyny. Chcę pogadać z wnukiem w cztery oczy. Dopiero wtedy o niej pomyślałem i bardzo się z tego powodu zawstydziłem. - Jest tu też Joanna Truscott? Jak ona się czuje? Dziadek przyciągnął krzesło i usiadł. - Zdrowieje, Stacey. Tasca jest najlepszym na Sycylii specjalistą od chirurgii mózgu. Przywiózł ze sobą zestaw rentgenowski i przebadał ją gruntownie. Miała szczęście, czaszka nie jest nawet pęknięta. Zostanie jej brzydka blizna, prawdopodobnie na całe życie, ale dobra fryzjerka to zamaskuje. - Nie powinna trafić do szpitala? - Nie ma takiej potrzeby - stwierdził. - Nie miałaby tam wcale lepszej opieki, a tu jest bezpieczna. Próbowałem usiąść, ale mój żołądek nie pozwolił mi na to. 170 - Więc Hoffer wie? Popchnął mnie delikatnie z powrotem na poduszki. - Hoffer jest przekonany, że jego pasierbica nie żyje. Dowiedział się o tym oficjalnie, może więc powiedzieć to światu. Dzwonił już do mnie. - I powiedział ci o tym? Pokręcił głową. - Poprosił o zwołanie rady generalnej dzisiaj wieczorem. Powinien tu być za pół godziny. - Nie rozumiem... - zdziwiłem się. - Jaka rada generalna? - Myślałeś, że mafia jest tylko moja, Stacey? - Roześmiał się. - Pewnie, ja jestem capo, capo na całej Sycylii, ale najważniejsze decyzje podejmuje rada. Mamy swój kodeks i ten kodeks musi być przestrzegany. Nawet ja nie mogę złamać pewnych zasad. - Wzruszył ramionami. -Bez kodeksu jesteśmy niczym. Szanowne Stowarzyszenie. Pokiwałem głową. - W porządku, może nie myślę w tej chwili zbyt klarownie, ale nadal nie rozumiem, po co Hoffer tu przyjeżdża. - Przede wszystkim opowiedz mi, co się stało w górach. - Chcesz mi wmówić, że nie wiesz? - Wiem tylko trochę. Bądź dobrym chłopcem i zrób, o co proszę. Opowiedziałem mu więc ze szczegółami całą tę historię, dołączając do tego moje różne podejrzenia, a on wysłuchał wszystkiego bez zmrużenia oka. Kiedy skończyłem, przez chwilę siedział w milczeniu. - Dlaczego tam poszedłeś, Stacey? - zapytał w końcu. - Nie mogę tego zrozumieć. Wiedziałeś, że Burke nie był z tobą szczery, nie ufałeś Hofferowi, wiedziałeś, że nawet ja nie mówię ci całej prawdy, a jednak poszedłeś. 171 - Bóg raczy wiedzieć - odparłem i, prawdę mówiąc, nie mogłem tego wyjaśnić nawet sam sobie. - Pewnie prosiłem się o śmierć. Kiedy jednak to mówiłem, czułem, że kłamię. - Nie, do diabła z tym. To Burke, to jak zawsze Burke. Coś między nami, czego nie umiem nazwać, nawet przed samym sobą. Coś, czego muszę dowieść. Nie potrafię powiedzieć nic więcej. - Nienawidzisz tego człowieka, prawda? Przez chwilę zastanawiałem się nad tym, a potem powiedziałem powoli: - Nie, to coś większego niż nienawiść, o wiele większego. Zabrał mnie ze sobą w ciemny świat, który sam stworzył, zrobił ze mnie coś, czym nie jestem, urobił mnie do swoich celów. Tam w górach powiedział mi, że jest chorym człowiekiem, to miało wytłumaczyć zmianę jego zachowania. Myślę, że nawet sam przed sobą próbował to tak wyjaśnić, ale kłamał. Zgnilizna ogarnęła go całego na długo przedtem, zanim zaczęły gnić jego płuca. Nie potrzebował żadnej wymówki. - Ach, teraz zaczynam rozumieć - mruknął dziadek. -Nienawidzisz go za to, że jest kimś innym, niż sądziłeś. Miał oczywiście słuszność, ale nie do końca. - Można by tak powiedzieć. Kiedy go spotkałem, wydawał mi się jedynym solidnym elementem tego oszalałego świata. Wierzyłem mu bez zastrzeżeń. - A później? Co się stało później? - Nic. - Pokręciłem głową. - Ja się zmieniłem, a on nie. On zawsze był taki jak teraz, i to jest najgorsze. Sean Burke, którego poznałem w Lourenco Marques i którego znałem później, nigdy tak naprawdę nie istniał. Zapadła cisza. Leżałem, rozmyślając o tym wszystkim. W końcu znowu spojrzałem na dziadka. 172 - Wiedziałeś, co on planuje, prawda? - Częściowo wiedziałem, a reszty się domyślałem. Hoffera deportowano ze Stanów parę lat temu, po wyroku za oszustwa podatkowe. Współpracował z Cosa Nostra, a potem przyjechał tu do nas, na Sycylię, z kilkoma swoimi amerykańskimi współpracownikami. Przywieźli nowe pomysły, jak już ci mówiłem. Narkotyki, prostytucja i inne rodzaje rozpusty. Ja ich nie chciałem, ale mafia to nie tylko ja. Rada orzekła, że mają prawo zostać w organizacji. - Więc ty się nimi zająłeś? Skinął głową. - Większość z nich była dobrymi zarządcami, to trzeba im przyznać. Hoffer na przykład zajął się naszymi interesami naftowymi w Geli. Zrobił dobrą robotę, ale ja nigdy nie ufałem ani jemu, ani jego kompanom. - I to właśnie oni spiskowali przeciwko tobie? - To nie takie proste. Czasami razem, czasami indywidualnie, robili różne przekręty. Myśleli, że to będzie łatwe, że staremu, głupiemu, sycylijskiemu wieśniakowi mogą wcisnąć każdą bzdurę. Że mogą mnie zdjąć i zająć moje miejsce. Kiedy to nie zdało egzaminu, sięgnęli po inne metody