Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Czubek igły zbliżył się powoli do pierwszego pęcherzyka. Delikatnie przyssał się do powierzchni komórki jajowej. Geiger ostrożnie wycofał narzędzie i złożył jąjeczko w pojemniku chłodzonym płynnym azotem. Komórka zamarzła błyskawicznie. Cały proces powtórzył się osiem razy. Po dwóch godzinach Geiger odszedł od stołu operacyjnego i zdjął maskę. Kessler przetarł brzuch kobiety antyseptykiem i zakrył zieloną płachtą. - Zrobione, Egonie. Kessler podniósł głowę, zdumiony tonem współpracownika. Geiger był blady, twarz lśniła mu od potu. - Dokonaliśmy tego. Mamy zapas, który starczy nam do pracy. Odetchnął głęboko i wrócił do stołu. Zamknął nie większy niż walizecz- ka metalowy pojemnik, w którym przechowywali komórki jajowe. Potem spojrzał na twarz kobiety. - Nie jest nam już potrzebna. Kessler prychnął pogardliwie. - No to nie marnujmy czasu. Ściągnął płótno okrywające tacę z różnymi narzędziami chirurgicznymi i strzykawką jednorazowego użytku. 18 M Phónixlager, 9 marca 1996 roku ike'a obudził własny krzyk. Z początku nie wiedział, czy to jawa, czy może kolejny sen, jednak niebieskawe światło sączące się zza zasłon 333 i czerwone cyferki na wyświetlaczu budzika mówiły, że już nie śni. Przełknął głośno ślinę. Oddech powoli wracał do normy. Co to było? Spróbował przypomnieć sobie straszny obraz, który widział. Nagle zobaczył go. Wymo-tał się z prześcieradeł i zapalił światło. Spojrzał na mokre łóżko, cała wilgoć pochodziła tylko od jego własnego potu. Usiadł i rozpłakał się, oparłszy głowę na rękach. Cathy, Cathy, Cathy... Wrócił do jej pokoju, stał przy jej łóżku, ale gdy odrzucił prześcieradło, nikogo pod nim nie znalazł. Było nasiąknięte krwią. Wstał i rozejrzał się po mrocznym pokoju. Potem poszedł do łazienki i opłukał twarz zimną wodą. Musiał złapać się umywalki, by nie upaść. Czuł się dziwnie słabo. Po raz setny starał się przekonać, że musi czekać, nie opuszczać kliniki w poszukiwaniu pomocy. Przede wszystkim miał czas. Cathy była bezpieczna jeszcze przez tydzień. Sama tak powiedziała, zatem nie było powodu przeciwstawiać się żądaniom doktora Kesslera, by przedłużyć rekonwalescencję 0 kilka dni. Gdyby postąpił wbrew wskazaniom, mogłoby to wzbudzić podejrzenia. Z drugiej strony nie wiedział, co może się stać, gdy wyjedzie. Policja miała ochotę oskarżyć go o zamordowanie Anny. Do tej pory musieli dysponować fotografiami podejrzanego. Może nawet zamieścili je w gazetach. Nie, bez pomocy Tani, bez jej uszu i oczu, znalazłby się w zbyt wielkim niebezpieczeństwie. A dziewczyna wciąż nie dawała znaku życia. Jednak nawet logiczne powody do pozostawania w klinice nie potrafiły przywrócić mu spokoju. Po dwóch dniach był bliski załamania. Mógł myśleć jedynie o Cathy, o tym, co mogą jej zrobić. Spał czujnie jak zając, budził się co godzina i za każdym razem widział obraz jej śmierci. Czasem, gdy leżał na wpół rozbudzony, zastanawiał się nawet, czy naprawdę ją znalazł, czy był to tylko kolejny sen. W takich chwilach przygryziona warga 1 obolałe kolana uśmierzały wątpliwości. Świadczyły o tym, że naprawdę odbył swą szaloną wędrówkę. Stojąc przed lustrem po raz nie wiadomo który przyjrzał się dolnej wardze. Opuchlizna zeszła, jednak ranka była wciąż widoczna. Spokojnie, Mikę, ona wciąż tu jest... Nawet oczy go bolały. Potykając się wrócił do łóżka i zgasił światło. Gdy znów się obudził, ujrzał Kesslera stojącego w drzwiach pokoju. Dotąd nigdy nie wchodził bez pukania. Mikę spojrzał na swoje nagie nogi i zakrył je prześcieradłem. - Dzień dobry, panie Diaz. Zaspał pan dzisiaj. Mikę sięgnął do włącznika lampki, ale Kessler szedł już do okna. Pokój zalało białe światło pochmurnego poranka. Mikę zasłonił oczy. Za oknem silny pomocny wiatr przeganiał chmury po niebie. Mikę sprawdził godzinę. Właśnie minęła dziewiąta. 334 - Dzień dobry - powtórzył Kessler, wciąż trzymając torbę w dłoni. -Mam nadzieję, że zechce mi pan wybaczyć to najście, ale powinienem sprawdzić, czy nie wdała się żadna infekcja. To bardzo ważne