Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Była to panna Juliette Lorimer z matką. Juliette wyprostowała się, prezentując swoje walory jeszcze bardziej ni Corrie i, co musiał przyznać, z lepszym efektem, i odezwała się lodowatym tonem: - - - - - - Mogę spytać, co się tu dzieje? James odparł od niechcenia: Witaj, Juliette. Corrie była tak miła i zgodziła się przetrzeć mi czoło wodą z karafki, poniewa nie mamy wody ró anej. Boli mnie głowa. Powinny zająć się panem bardziej delikatne dłonie - odezwała się pani Lorimer. - Juliette, weź moją chusteczkę. Przetrzyj czoło jego lordowskiej mości. Panny Tybourne-Barrett nawet nie powinno tu być. Jest sama, w przeciwieństwie do ciebie, bo ty jesteś ze mną. To bardzo niestosowne. Chyba powinnam o tym porozmawiać z Maybellą. A dlaczegó nie, madam? Przez całe ycie byłam jak członek rodziny odparła Corrie, unosząc brew. To nie ma adnego znaczenia, panienko, i powinnaś o tym wiedzieć. Musisz ju iść do domu. Właśnie tak, czas, ebyś poszła do domu. Ale Jamesa boli głowa. - - - Nie odzywaj się, Corrie - powiedział i zamknął oczy, eby nie widzieć rozgrywającej się w jego sypialni wojny. James - odezwała się Juliette słodkim i dźwięcznym głosem - wyglądasz wspaniale. Daję słowo, wyglądasz, jakbyś zaraz miał ruszyć w tan. Tak się cieszę. Bardzo się martwiłam, kiedy zaginąłeś. Nikt nie wiedział, co się z tobą dzieje. Potem ktoś zauwa ył, e panna Tybourne- Barrett równie zaginęła. Oczywiście jej zaginięcie nie było tak szeroko komentowane jak twoje, ale potem, o dziwo, wróciliście do Londynu razem. Rozległo się chrząknięcie. Glos zabrał hrabia Northcliffe: Panie, przyszedłem zaprosić was do salonu na herbatę i wspaniale ciasto cytrynowe. Corrie, przyłączysz się do nas, kiedy skończysz obmywać czoło Jamesa? Uratowany. Nie było wyboru. Juliette spojrzała tęsknie na Jamesa, który w tej chwili miał zamknięte oczy, rzuciła Corrie wrogie spojrzenie, a potem odwróciła się i poszła za hrabią. - - Ona ma rację, Corrie - powiedział z zamkniętymi oczami James. e twoje zaginięcie było szerzej komentowane ni moje? Có , to z pewnością prawda. Kogo mogę obchodzić, poza ciotką Maybella i wujem Simonem? Bardzo mo liwe, e wuj Simon nawet by tego nie zauwa ył, chyba e chciałby, abym przytrzymała mu liść. Była to prawda, i James poczuł ogarniający go gniew, ale nie chciał dociekać z jakiego powodu. - Dziś rano powiedział mi, e znalazł nieznany liść na ście ce w Hyde Parku. Był bardzo podekscytowany tym faktem, chciał za wszelką cenę zidentyfikować drzewo, z którego spadł, i mógł cieszyć się bezkarnie swoim odkryciem, nie nara ając się na przygany ze strony ciotki Maybelli, bo wróciłam ju cała i zdrowa do domu. - - - - - - - - - - - - - Oczywiście Jason za mną tęsknił. I mo e Willicombe. Szkoda, e nie ma tu Buxteda. Pamiętasz Buxteda, naszego lokaja w Twyley Grange, prawda, James? Oczywiście. Znam go od urodzenia. Buxted zawsze pomagał mi wymknąć się z domu i nigdy nie dawał mi bury. Ostrzegał mnie przed podró ą do Londynu, chocia , o ile mi wiadomo, nigdy tu nie był. Co ci powiedział? Powiedział, e wszędzie mo na spotkać zło i podłość, ale nigdzie nie ma tego tak wiele, jak w Londynie. Buxted miał rację, prawda? Tak. Och, jesteś zdenerwowany. Nie ruszaj się, James, odprę się i zamknij oczy. Czy ból trochę zel ał? Westchnął cię ko. Czy twoja ciotka i wuj rozmawiali z tobą wczoraj albo dziś rano? Oczywiście. Ciotka Maybella chciała znać wszystkie szczegóły, a wuj Simon sprawiał wra enie, e słucha, przynajmniej przez większość czasu. Roztrząsali to ciągle dziś rano, a miałam ochotę krzyczeć. Powiedziałam, e muszę cię odwiedzić. - Zamilkła na chwilę, krzywiąc się. O co chodzi? Có , wuj Simon potrząsał nade mną głową - ale nie odezwał się słowem, dopóki nie byłam gotowa do wyjścia. Wtedy spojrzał na mnie, ponownie potrząsnął głową i powiedział: ,,Ścigana jak szczur. Ha!". I roześmiał się, rozbawiony. Zawsze wtedy wygląda tak atrakcyjnie, e nawet ciotka Maybella nie umie się na niego o nic gniewać. Czy to nie dziwne? Chcesz jeszcze wody? Herbaty? Mo e nocnik? Corrie. Zamilkła, spojrzała mu w oczy. Tak? - - - - Patrzył na nią przez dłu szą chwilę, a potem odezwał się niskim głosem: Ojciec powiedział mi, e jesteś dziedziczką. Dziedziczką? Co to znaczy, James? Och, rozumiem. Rodzice zostawili mi trochę pieniędzy, ebym mogła wyjść odpowiednio za mą . Jestem im za to wdzięczna. Więcej ni trochę. Jesteś dziedziczką, Corrie, i być mo e jedną z bogatszych panienek w Anglii. Twój ojciec najwyraźniej miał talent do robienia interesów, a ty byłaś jego jedynym dzieckiem. Wuj Simon dobrze strze e twojej fortuny. Pewnie dlatego, e o niej zapomniał - odparła, nie bardzo go słuchając, zapatrzona w śliczny turecki dywan le ący na podłodze przy łó ku. James zauwa ył, e dotarło do niej, zobaczył, jak zwęziły jej się oczy, zacisnęła usta, a potem wybuchnęła. Zerwała się z łó ka, opierając dłonie na biodrach. Głos miała spokojny, ale w środku płonęła z wściekłości