Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Tego nie było w planach, prawda, książę? Przymierze ze Zwajcami i Koźlarzem stało się zbyt niebezpieczne po tym, jak z Gór Sowich wylegli szczuracy, a Spichrza zaroiła się od pomorckich kapłanów. Nadto siedziba Fei Flisyon spłonęła, nim ktokolwiek zdołał zasięgnąć wieści o przyczynach, dla których posłała do Spichrzy dri deonema. To ostatnie, książę, oznacza, że w spór wdali się nie tylko kapłani, ale i bogowie. Czy mam mówić dalej? - Wino nie jest zatrute. - Ponownie napełnił jej kielich. - Mówcie dalej. - Ja nie szukam sojuszników, książę. - Obracała naczynie w palcach. - Nie musicie mi sprzyjać. Chciałabym tylko, żebyście nie próbowali mnie zatrzymać. Bo tutaj rozhulały się moce, których nie zdołacie okiełznać, a one mogą zetrzeć na proch i was, i wasze władztwo. - Jako i was. - Być może. - Spoglądała w okno, na odległą łunę pożaru. - Ale wy, książę, zostaliście ostrzeżeni i w przeciwieństwie do mnie mieliście wybór. Bo naprawdę nie macie nic, czego pragnę, ni jednej rzeczy i nie do was mnie posłano. Trzeba było usłuchać wiedźmy, książę. Trzeba się było nie mieszać w kapłańskie spory i pozostawić bogów samym sobie. Trzeba było odesłać moich ludzi precz z Wiedźmiej Wieży i co prędzej zapomnieć wiedźmie proroctwa. Tymczasem wyście poczęli łowić ogień gołymi palcami i, jak to zwykle bywa, w palcach nie utrzymaliście. Gdyż jego się nie da, książę, w palcach utrzymać, można tylko precz odrzucić, zanim w krąg rozgorzeje. Jako się właśnie stało. Zawarliście wiedźmę w ciemnicy, ja ją uwalniać poszłam. A dalej wszystko potoczyło się samo: Zarzyczka, którą zbójcy próbowali ubić na schodach cytadeli, Suchywilk, co z nagła córkę zaginioną odnalazł. Jakby mnie kto na pasku przywiódł pod wasz dach, książę. - Za to mnie winić nie możecie. - Nie winie. Tyle, książę, żeście za wścibstwo i niebaczenie srogo zapłacili. Zrazu pomordowaniem waszej nałożnicy, dalej pożarem miasta... Ręka Jasenki, pomyślał. I jej kot, który na dźwięk otwieranych drzwi leniwie podniósł pysk znad kałuży krwi. - Tego nie tykajcie, pani - odparł przez zaciśnięte zęby. - O tym z wami mówić nie zamierzam, choćbyście nie tylko dri deonemem, ale i samą boginią byli. - Doprawdy? - spytała bardzo spokojnie. - Myślę, że jednak będziecie ze mną mówić, książę. I myślę, że teraz już nie macie wyboru. Bo to jednak ja byłam w świątyni, kiedy wieża Nur Nemruta zaczęła rozpadać się w gruzy. - Byliście wewnątrz? - nie ukrył zdumienia. - Jakim więc sposobem...? - Nie wiem - uprzedziła pytanie. - Nie wiem, jak ocalałyśmy. Może dzięki obręczy dri deonema, może poprzez moce wiedźmy, a może za przyczyną Zarzyczki. Dlaczego kapłani Zird Zekruna próbowali ją zabić? - zapytała nagle. - Nie pytam z pustej ciekawości, książę, ale jeśli wiesz, co pchnęło panią Jasenkę do napaści na księżniczkę, czas, abyś to wyjawił. Jako i powody, dla których Pomorcy zamordowali twoją nałożnicę w tak potworny sposób. - W tym się mylisz, pani - powoli odpowiedział książę. - To nie byli Pomorcy. Zabiła się własną ręką. Była opętana, to prawda, stąd skalne robaki. Ale zabiła się sama, aby kapłani nie popchnęli jej przeciwko mnie - odwrócił twarz. - Tak, jak popchnęli ją przeciwko Zarzyczce. Czy ta wiedza ci wystarcza, pani? Mnie nie wystarcza, dodał w myślach. Nie po tym, jak zobaczył jej twarz, w której wiły się tłuste białe larwy. Na blacie toaletki, gdzie w równych rzędach wciąż pyszniły się butelki z kosztownego skalmierskiego szkła, drobne ampułki, których przeznaczenia nie potrafił odgadnąć, zwierciadła z polerowanego srebra, grzebienie wykładane słoniową kością. I ofiarny sztylet pomorckich kapłanów, ułożony równo pomiędzy puzderkiem z pudrem i flakonem perfum. Nie umiał uwierzyć, że zdobyła się na coś podobnego. Od lat patrzył, jak z zastraszonej prostaczki zmienia się w książęcą faworytę, nie tyle potężną, ile ufną we własną potęgę. Jednak zwykle poruszała się rytmem, który potrafił odgadnąć i zrozumieć - nawet wówczas, gdy na jej rozkaz topiono co bardziej urodziwe dworki i kiedy sprzedawała kapłanom tajemnice ich łożnicy za wywary dla pobudzenia płodności. Lecz właśnie ta przewidywalność utrzymała ich razem, pomimo jego znudzenia, jej wyrachowania i głupich kłótni, kto będzie zasiadał po książęcej prawicy podczas świątecznych uczt. Rychło poznał ją wystarczająco dobrze, by usypiać płytkim, niepewnym snem władcy najpiękniejszego z miast Krain Wewnętrznego Morza zaraz po tym, jak zmęczeni opadali wreszcie na poduszki jej łoża. Nawet nie zaufanie, pomyślał, tylko cierpka pewność, że w Spichrzy jest dość szakali gotowych rozszarpać odtrąconą książęcą kochankę. Nie rozumiała tego, nie potrafiła snuć intryg, jednać sprzymierzeńców. Była dokładnie taka, jaka powinna być. Przewidywalna i bezpieczna. A teraz ten sztylet. Sztylet, list i skalne robaki w jej twarzy. Szarka musnęła palcami jego bark: dotyk był tak lekki, że niemal go nie poczuł, lekki i w niezrozumiały sposób kojący. Jednak kiedy znów na nią spojrzał, obejmowała się ramionami, jakby raptownie powiało chłodem. - Skalne robaki mnie przerażają - powiedziała bezbarwnym tonem. - Widziałam wczoraj, jak żywcem toczyły niewiastę, z którą przewędrowałam Góry Żmijowe. To była dziwka, książę, nikt znaczny. Zwyczajna ladacznica, której zdarzyło się pobłądzić między potężniejszych od siebie. Odnalazłam ją zdychającą na brzegu Psiego Ruczaju. Nie wiem, w którego z bogów wierzyła, ale kiedy tam przyszłam, jej twarz, książę - spojrzała mu prosto w oczy - kiedy tam przyszłam, jej twarz była kawałem mięsa drążonego przez robaki. Ryły w niej jak w ścierwie, a ona wciąż żyła. Próbowała utopić się w strumieniu, ale nie miała dość siły, by wpełznąć głębiej w bystrze. Niewiele widziałam wcześniej rzeczy równie potwornych, jak owa zdychająca dziwka. I wierzę, książę, że pani Jasenka wybrała lepszy los. Wybrałabym podobnie. - Chroni was obręcz dri deonema. Nawet Zird Zekrun nie poważy się wystąpić przeciwko powierniczce mocy Fei Flisyon. - Nie wiem, jak wiele jej mocy pozostało po tym, jak usnęła zeszłej nocy w grotach pod Traganką - uśmiechnęła się posępnie. - Nie wiedzieliście, książę? Tedy was objaśnię. Nie jeden Nur Nemrut odszedł z Krain Wewnętrznego Morza
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- Na wydaniu zasmażkę pozostałą od zrazików zaprawić trochą mąki, rozprowadzić bulionem, dodać szampinionów, wszystko razem zagotować i wyłożywszy zraziki na półmisek, oblać...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Kiedy wyczerpał cały zapas kamieni, ponownie wyszedł na plażę, by zebrać nowe, zginając się w pasie, chwytając je lewą ręką, od czasu do czasu dysząc z wysiłku, ale cały...
- A im bardziej to podziwia, tym bardziej się boi wszystko stracić...
- Będąc już przy sprawach finansowych,które z pewnością wszystkich zaciekawią,muszę zdecydowanie stwierdzić,że korzyści z tych pieniędzy miała zaledwie nieliczna grupa...
- Mimo to w momencie, gdy rodów powstała, prezydent Wilson odczuwał przede wszyst-dowolenie i miał poczucie dobrze spełnionej misji wobec °«ynentu europejskiego...
- Cała bliższa i dalsza rodzina poruszona jest do żywego zapowiedzią tragicznej katastrofy, jaka zdaje się wisieć niby miecz Damoklesa nad głową drogiego wszystkim...
- Gorliwie trenował wszystkie wschodnie style i dawno temu doszedł do wniosku, że walka nie jest żadną sztuką, tylko dyscypliną naukową z dodatkiem odrobiny chaosu...
- Nie jest też niczym dziwnym ani godnym ubolewania to, że historię Europy zawsze pisali przede wszystkim Europejczycy dla Europejczyków...