Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Jednak po Konflikcie Rzecznym… — Tak, czytałem o tym — powiedział Baley. — To był szczególnie przykry moment w dziejach Aurory, gdy zaciekły spór o właściwy podział energii z hydroelektrowni niemal doprowadził do wojny domowej. Nie musisz zagłębiać się w szczegóły. — Tak, sir. Jednak po Konflikcie Rzecznym postanowiono że już nigdy takie spory nie powinny zagrozić społeczeństwu Aurory. Dlatego też stało się powszechnie przyjętym zwyczajem że wszystkie dysputy są spokojnie załatwiane poza Legislaturą! Kiedy w końcu legislatorzy głosują, kwestia jest już omówiona, tak więc zawsze jedna lub druga strona ma znaczną przewagę głosów. Kluczową postacią w rozstrzyganiu sporów jest przewodniczący Legislatury. Nie wolno mu się angażować po żadnej stronie, a jego władza — teoretycznie żadna, lecz w praktyce znaczna — jest uznawana dopóty, dopóki przestrzega tej zasady. Dlatego przewodniczący pilnie strzeże obiektywizmu i zazwyczaj to on podejmuje decyzję rozstrzygającą spór. — Chcesz powiedzieć, że przewodniczący wysłucha mnie, Fastolfe’a i Amadira, a potem zdecyduje? — Możliwe. Z drugiej strony, sir, może mieć wątpliwości i zażądać dalszych dowodów lub czasu do namysłu — albo obu. — A jeśli podejmie decyzję, czy Amadiro — albo Fastolfe — będzie ją respektował, jeżeli okaże się dla niego niekorzystna? — To nie ma znaczenia. Często znajdują się tacy, którzy nie respektują decyzji przewodniczącego, a zarówno doktor Amadiro, jak i doktor Fastolfe są uparci i nieprzejednani, o czym świadczy ich postępowanie. Jednak większość legislatorów poprze decyzję przewodniczącego — jakakolwiek ona będzie. Ten, przeciw któremu opowie się przewodniczący, na pewno w głosowaniu uzyska mniej głosów. — Na pewno? — Niemal na pewno. Kadencja przewodniczącego trwa zazwyczaj trzydzieści lat, z możliwością ponownego wyboru na następne trzydzieści. Jednak jeśli głosowanie przebiegnie niezgodnie z zaleceniem przewodniczącego, będzie musiał zgłosić rezygnację i rozpocznie się kryzys rządowy, aż Legislatura w trakcie zaciekłych sporów wyłoni kandydata na to stanowisko. Niewielu legislatorów chciałoby to ryzykować i szansa osiągnięcia większości głosów w ewentualnym głosowaniu przeciw przewodniczącemu jest prawie bliska zeru. — A zatem — rzekł Baley — wszystko zależy od tej porannej narady. — To bardzo prawdopodobne. — Dziękuję, Giskardzie. A więc wyglądało na to, że są jakieś szanse, jednak nie miał pojęcia, co powie Amadiro i jaki jest przewodniczący. Lecz w końcu to Amadiro zwołał spotkanie, więc na pewno wierzy w zwycięstwo. Nagle Baley przypomniał sobie, że kiedy zasypiał z Gladią w ramionach, po raz kolejny zrozumiał lub myślał, że zrozumiał, a może zdawało mu się, że zrozumiał znaczenie wydarzeń na Aurorze. Wszystko było jasne, wyraźne, pewne. I po raz trzeci wizja zniknęła. A z nią rozwiały się również jego nadzieje. Daneel zaprowadził Baleya do pokoju, w którym podawano śniadanie. Było to pomieszczenie małe i skromnie umeblowane; stały tu tylko dwa krzesła i stół, a Daneel nie chował się w niszy, lecz wyszedł. Prawdę mówiąc, nie było tam żadnej niszy i przez moment Baley poczuł osamotnienie. Jednak był pewny, że nie jest tu sam. Roboty czekały w zasięgu głosu. Przeszło mu przez myśl, że jest to pokój dla dwojga — Baley bronił się przed tą myślą — dla kochanków. Na stole leżały dwie tace czegoś, co pachniało apetycznie. Obok stały dwa pojemniczki z czymś, co wyglądało jak roztopione masło, ale z pewnością nim nie było. Ponadto znajdował się dzbanek z gorącym napojem przypominającym kawę, który Baley ocenił jako bardzo smaczny. Weszła Gladia, ubrana dość skromnie, z włosami lśniącymi, jakby świeżo je umyła. Zatrzymała się i uśmiechnęła do niego. — Elijahu? Baley, zaskoczony jej niespodziewanym przybyciem, zerwał się na równe nogi. — Jak się masz, Gladio? — wyjąkał. Nie zwróciła na to uwagi. Była wesoła i zadowolona. — Jeśli niepokoiłeś się, że nie ma tu Daneela, to nie martw się. Jest zupełnie bezpieczny. A co do nas… Podeszła do niego, stanęła i powoli położyła mu rękę na policzku, tak jak kiedyś, dawno temu, na Solarii. Zaśmiała się cicho. — Tylko to wtedy zrobiłam, Elijahu. Pamiętasz? Mężczyzna w milczeniu skinął głową. — Dobrze spałeś? Usiądź, proszę. — Doskonale, dziękuję. — Zawahał się, ale postanowił nie odwzajemniać pieszczoty. — Nie dziękuj mi. Od tygodni nie czułam się tak dobrze, lecz nie mogłabym tego powiedzieć, gdybym nie wymknęła się z łóżka kiedy zasnąłeś. Jeślibym została, a przyznaję, że miałam na to ochotę, nie dałabym ci spać do rana i wcale byś nie odpoczął. Uznał, że powinien okazać trochę galanterii. — Są rzeczy ważniejsze od wypoczynku, Gladio — powiedział tak oficjalnym tonem, że aż się roześmiała. — Biedny Elijahu — jesteś zmieszany — stwierdziła. Ta jej uwaga sprawiła, że poczuł jeszcze większe zażenowanie. Był przygotowany na skruchę, obrzydzenie, wstyd, udawaną obojętność, łzy — na wszystko oprócz otwarcie okazywanego pociągu erotycznego. — No, nie zamartwiaj się tak — powiedziała. — Jesteś głodny. Zeszłej nocy prawie nic nie jadłeś. Daj organizmowi kilka kalorii, a od razu poczujesz się lepiej. Baley niepewnie spojrzał na tacę. — Och! — wykrzyknęła Gladia. — Pewnie nigdy tego nie widziałeś. To przysmak z Solarii. Pacynki! Musiałam przeprogramować szefa kuchni, żeby robił je jak należy. Po pierwsze, trzeba użyć ziaren importowanych z Solarii. Na tutejszych się nie udadzą. W środku jest nadzienie. Właściwie można je sporządzać na tysiąc sposobów, ale to jest mój ulubiony rodzaj i wiem, że tobie również będzie smakował. Nie powiem ci, co w nich jest oprócz puree z kasztanów i odrobiny miodu, ale spróbuj odgadnąć. Możesz je jeść palcami, lecz gryź ostrożnie. Wzięła jeden placuszek w rękę, chwytając go zabawnie kciukiem i wskazującym palcem, po czym powoli ugryzła kawałek i zlizała wypływające zeń złociste, półpłynne nadzienie. Baley spróbował ją naśladować
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Mimo że ojciec i rodzeństwo troszczyli się o mnie jeszcze bardziej, mimo że staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, wszystko się zmieniło...
- Na wydaniu zasmażkę pozostałą od zrazików zaprawić trochą mąki, rozprowadzić bulionem, dodać szampinionów, wszystko razem zagotować i wyłożywszy zraziki na półmisek, oblać...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- A im bardziej to podziwia, tym bardziej się boi wszystko stracić...
- Mamy zatem szybciej z Waszą Książęcą Mością załatwić wszystkie te sprawy, które obecnie nie tylko nie doszły do pożądanego wyniku, ale — zda się — obróciły się nawet na gorsze,...
- Powiadaj przecie: nie dla bryndzy bryndza, nie dla weBny weBna, ani pienidz nie dla pienidza"
- Lidka |aliBa si prawie z pBaczem, |e nie chc jej za ojca" przyj do komsomoBu i nie ma prawa uczszcza po szkole na gry i zabawy sportowe, ale za dwa lata kiedy wróci papieDka", wszystko si odmieni
- Będąc już przy sprawach finansowych,które z pewnością wszystkich zaciekawią,muszę zdecydowanie stwierdzić,że korzyści z tych pieniędzy miała zaledwie nieliczna grupa...
- Cała bliższa i dalsza rodzina poruszona jest do żywego zapowiedzią tragicznej katastrofy, jaka zdaje się wisieć niby miecz Damoklesa nad głową drogiego wszystkim...
- Gorliwie trenował wszystkie wschodnie style i dawno temu doszedł do wniosku, że walka nie jest żadną sztuką, tylko dyscypliną naukową z dodatkiem odrobiny chaosu...