Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Mnóstwo w niej drobnych mistyfikacji, a zarazem mnóstwo dobrej woli; ciągle to raczej nauka na iryrost, ale mądrość życiowa uczy, iż w tej dziedzinie trzeba być przewidującym - uzmysławia potrzebę przewar-tościowań. Istota tych przewartościowań tkwi, jak się zdaje, w tym, że o ile dawni teoretycy ograniczali się do potępienia cywilizacji, o tyle obecnie zakłada się co najmniej równoważność techniki i kultury jako uzupełniających się wartości środowiska; przy czym to drugie stano-wisko cechuje świadomość, że kierowanie czynnikiem ludzkim nie może ograniczać się do metod, które nadawały się znakomicie do epoki względnie równomiernego rozwoju techniki. Świadomość ta przeradza się w postulat naukowego totalnego ste-rowania środowiskiem człowieka w skali globu, przy czym nie chodzi- łoby tylko o tradycyjny postulat ochrony przyrody i jej zasobów - za- warty w tzw. sozologii - ale nadto o całokształt zagadnień związa-nych z profilaktyką wobec wszechstronnej presji cywilizacji i wynika- jącego z niej zmęczenia industrialnego. W całokształcie życia ludzkiego istnieją takie sytuacje, takie sfery życia, które modyfikuje ogólna presja cywilizacji, brak zaś równowagi daje się sprecyzować na ich gruncie właśnie jako zmęczenie industrialne. To ostatnie kojarzy się zresztą nie tyle z trudnościami zapobiegania, ile z pewnymi schorzeniami typu cywilizacyjno-neurotycznego w róż-nych dziedzinach życia i wiedzy. Przede wszystkim w grę wchodzi ignorowanie czynnika psychologicznego, osobistego, gdy tymczasem bez psychologii motywacyjnej trudno w sposób zbliżony do pewności ujawnić przyczyny wielu postaw i zachowań ludzkich w sferze życia społecznego. Prowadzi to do konieczności kontroli tak nad całością życia społecznego, jak elementami życia indywidualnego. W sferze życia społecznego kontrola ta dotyczyłaby systemu źródeł utrzymania, a więc spraw ekonomicznych. W sferze życia indywidualnego - doty-czyłaby ona schorzeń cywilizacyjnych i neurotycznych, słowem zmęcze-nia industrialnego sensL stricto. Osobliwości interesujących nas tu sytuacji biorą się stąd, że jeśli z jednej strony skutkiem automatyzacji jest m.in. potrzeba programu 1 R. Dubos, Człowiek-środowisko-adaptacja, Warszawa 1970, s. 390. tz· Część 111. Analiza problemu 180 podtrzymania wartości humanistycznych, to z drugiej strony potrzeba taka nie zdaje się mieć sprecyzowanego oblicza - nawet w odniesieniu do czasu wolnego - dopóki pozostaje w sferze tradycyjnych postula- tów i życzeń. W tym przypadku nowoczesny obserwator wolałby od-woływać się do wyników badań, obracających się na styku postępu technicznego z ekonomicznymi i społecznymi konsekwenejami jego naporu. Wolałby przechodzić od informacji wyłącznie specjalistycz-nych na gruncie różnych dziedzin do formułowania środków bezpo-średnio zaradczych - do ich stosowania i sprawdzania ich skuteczno- ści w życiu. Tutaj też tkwią przesłanki poznawcze licznych nieporozumiev co do listy zapotrzebowań, której adresatem byliby uczeni specjaliści. Od nich to przede wszystkim należy oczekiwać odpowiedzi, kiedy po-szczególne technologie będą w stanie zaspokoić te potrzeby. .le hu-maniści tradycyjnego asortymentu są tutaj i bezradni, i niepotrzebni. Ich decyzje nie są podejmowane w rezultacie precyzyjnych badań ope- racyjnych i podlegają zarzutowi, że wówezas, gdy posługują się słowem humnanizacja, robią to bez pokrycia. Nie dysponują oni de faro ani aparatem technicznym, ani ścisłym aparatem liczbowym jako podsta-wową platformą przewidywań - tym ważniejszych, że dotyczą one niekiedy samej naukil. Aby bowiem odpowiedzieć na pytanie, jaką listę zapotrzebowań będą w stanie zrealizować poszczególne technolo-gie, trzeba by przewidzieć powstanie tych technologii oraz ich teore- tycznych poprzedniczek - specjalistycznych dyscyplin naukowych. W tej bowiem dziedzinie nacisk cywilizacji technicznej jest szczególny. Przyspieszenie rozwoju nauk przyrodniczych ,,Od epoki Odrodzenia - pisze F. Engels - rozwój nauki posuwał się naprzód milowymi krokami, przybierając na sile, rzec można, pro-porcjonalnie do kwadratu odleQłości czasowej od swego punktu w°yj-ścia. Jak gdyby miano dowieść światu, że odtąd najwyższy twór materii organicznej - duch ludzki - podlega prawu ruchu wręcz odwrotnemu do prawa, któremu podlega materia organiczna"2. E. D. Grażdannikow dowodzi, że geometryczny postęp w narastaniu odkryć i wynalazków można zaobserwować w całym okresie od czasów starożytnych do czasów najnowszych3. Oznaczałoby to, że "nauka zawsze rozwijała się 1 Zob. W. W. Nalimow i Z. M. Mulczenko, Naukometria, Warszawa 1971. 2 F. Engels, Dialektyka przyrody, Warszawa 1952, s. 9-10.  rpa:xaxxHxos 3. 'L., XpoxozortecxHe cnexTpbt, s có.: AHa.zHs Texex- u x nporxosHposaxxe xayxHo-Teximecxoro rtporpecca. Kxes 1967, c. 318- 328. 2. .V'acisk postgpu na życie cztowieka trony potrzeba t w odniesieniu yjnych postula- or wolałby od- styku postępu cwencjami jego e specjalistycz- rodków bezpo- ich skuteczno- nieporozumień zeni specjaliści. iedzi, kiedy po- trzebv. Ale hu- i niepotrzebni. ych badań ope- gują się słowem ni de fac'to ani m jako podsta- %e dotyczą one a pytanie, jaką ;gólne technolo- oraz ich teore- ukowych. W tej czególny. j nauki posuw ał zec można, pro- go punktu wy'j- szy twór materii ecz odwrotnemu . Grażdannikow ć i wynalazków ;tarożytnych do ze rozwijała się Warszawa 1971 : tHa.,'IIi3 TeHeH- a 1967, c. 318- w tempie wykładniczym i każde pokolenie mogło twierdzić, iż więk- 181 szość uczonych, jacy' kiedykolwiek żyli, jest właśnie przy żvciu, i że większą część wiedzy zgromadzono w okresie, który pamiętają żyjący. Pod tym w°zęlędem świat nauki nie różni się dziś od tego, jakim by'ł począwszy od starożytności"'. Price wyłącza z tego okresu tylko śred-niowiecze. Przyspieszenie rozwoju nauk przyrodniczych datuje się szczególnie od wystąpienia kapitalizmu, który wciąga te nauki w służbę produkcji, jako że zapotrzebowanie procesu produkcyjnego osiągnęło wówczas taki rozmiar, że uczyniło niezbędnym zastosowanie naukiz