Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- A szkolenie bhp? - spytaBa przytomnie Malwa. - Bez szkolenia nie mo|emy dopu[ci ochotnika do pracy. 195 Szkolenie w wykonaniu Malwy wygldaBo tak: tu jest pieniek, tu siekiera, a tu klocek. Najlepiej trafi siekier w [rodek klocka, a gdyby co[ nie wyszBo, to tu jest Aukasz, z zawodu ortopeda. Aukasz bez problemu pozszywa wszystko, co nie bdzie drewnem. Blizniak oniemiaB. Nigdy jeszcze nie zostaB tak sprawnie przeszkolony, nie mówic o tym, |e |aden ze znanych mu behapow-ców nie miaB takich bBkitnych oczu i [licznych wBosów. ZamachnB si i do[ gBadko przepoBowiB pierwszy klocek. Malwa staBa i patrzyBa. ZamachnB si drugi raz, a potem machaB i machaB. Nic tak nie uskrzydla m|czyzny pracujcego fizycznie jak podziw w oczach piknej kobiety. NarbaB drewna co najmniej na tydzieD palenia w kominku. - Niezle! - powiedziaBa z uznaniem Malwa. - A wBa[ciwie fantastycznie. MógBby[ u HBaski robi za drwala. Blizniak poczuB si uskrzydlony powtórnie. Osobi[cie poznosiB caBy  urbek" pod wiat, a dwa solidne wiadra zataszczyB do domu. ByB wolny. Kuchnia interesowaBa go wyBcznie w postaci potraw na talerzu, paleniem w kominku zajB si Aukasz, wic Piotr mógB si zaj Malw. ZnaBa w tym domu ka|dy kt i z przyjemno[ci wziBa na siebie rol przewodniczki. Obeszli caBy parter, potem zwiedzili pitro, zajrzeli nawet do piwnicy. W kuchni Zuzanna z Dorot próbowaBy skleci jakie[ uniwersalne danie obiadowe. Mama Korecka przygotowaBa pieczony karczek oraz rolad z boczku, Dorota przywiozBa dwa kulebiaki i szynk z ko[ci, Malwa ciasto rumowe. Wszystko z osobna byBo bardzo pyszne, ale nie daBo si z tego zrobi wspólnego dania. ZdecydowaBy, |e najlepszy bdzie szwedzki stóB, który powinien niezle wspóBgra, przynajmniej narodowo[ciowo, ze szwedzkim ogrzewaniem. Ledwie Aukasz zaczB pali w kominku, zadziaBaB system rurek rozprowadzajcych ciepBo i w caBym domu zrobiBo si przytulnie. - WidziaBa[ Malw i tego twojego blizniaka? - spytaBa Zuzanna. Dorota widziaBa Malw i blizniaka przy rbaniu drewna, ale jeszcze nie widziaBa ich w pokoju kominkowym. PobiegBa tam natychmiast, |eby przygotowa stóB. Stali przy oknie, na wprost kominka, o[wietleni blaskiem ognia. Na Dorot nawet nie spoj- 196 r|eli, nie zauwa|yli, |e krciBa si po pokoju i szarpaBa z meblami. WróciBa do kuchni po talerze. - Nie wiem, co mu si staBo. - RozBo|yBa rce. - Jak tu jechali[my, wygldaB caBkiem normalnie, mdrzyB si po swojemu i min te| miaB normaln, nie tak rozmazan. - Co si czepiasz! Dla ciebie ma min rozmazan, bo patrzysz z boku, a Malwa patrzy na wprost i widzi wyBcznie zachwyt. Az rumieDców dostaBa. - Zuzanna zni|yBa gBos do szeptu. - Wiesz co, Malwa zawsze przycigaBa [wirów, mitomanów, zapoznanych poetów i ró|ne inne mskie odrzuty. Jakby raz si zakochaBa w normalnym facecie, nie byBoby zle. Dorota poczuBa co[ jakby delikatne ukBucie