Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Dosyć, że dzięki poniedziałkowi nie obeszło się bez jednego jeszcze smutnego przypadku. Czytelnicy pamiętają zapewne i będą mogli w razie potrzeby poświadczyć, że pani Melitonowa kazała najwyraźniej w świecie zarżnąć cztery kurczęta na uroczystość przyjęcia hr. Cybulnickiego, będącego w gruncie księciem A. C. Otóż gdy lokaj wszedł z tym ostatnim półmiskiem i podał go pani Melitonowej, wprawne oko gospodyni domu poznało natychmiast, że jest tylko siedm połówek na ośm osób. Ponieważ nie zwykł się w tych stronach wydarzać fenomen tak nadnaturalny, by czworo kurcząt miało tylko siedem nóg, siedm skrzydeł i trzy pępuszki, i ponieważ dla obdzielenia ośmiu osób potrzeba było koniecznie ośm połówek kurczęcia, tym bardziej że ptaki te tak dalekimi były od strusiego wzrostu jak wróble, więc pani Melitonowa zapytała lokaja półgłosem, gdzie jest jeszcze pół kurczęcia? – Proszę jaśnie pani, , pan komisarz wziął po drodze. . . – odrzekł lokaj głośno. . – Jak to? ? – zapytała p. Kacprowska blednąc. – Bo proszę jaśnie pani – prawił dalej zwiastun nieszczęścia obcierając nos rękawem od surduta – w u n mówił, , c o musi iść prędko w pole i co nie ma czasu czekać. Arogancja podobna ze strony komisarza, który powinien wiedzieć, że dodatkowe kurczęta nie pieką się dla niego, ale dla księcia A. C. – była nie do darowania. Szanowni czytelnicy nie mogą tedy wziąć za złe pani Kacprowskiej, a nawet muszą to znaleźć całkiem naturalnym, że natychmiast „ wzięła ” i zemdlała. Otrzeźwiono ją atoli bardzo prędko i posadzono na powrót na krześle prezydialnym u stołu – lecz półmisek odsunęła nie tknięty. Podano go pannie Melanii, która również odmówiła, potem pannie Róży, pannie Władysławie, księciu, wszędzie z nie lepszym skutkiem. Ostatecznie pokazało się, że nikt nie chce pieczonych kurcząt, wstano od stołu, pan Artur podał rękę pani Melitonowej, pan Meliton pannie Melanii itd. , i wszyscy w tym samym porządku, co pierwej, wrócili do niebieskiego salonu. Tam zostawiono damy, a panowie udali się do pokoju p. Melitona na czarną kawę i cygara, podczas gdy zaprzęgano konie pana Bogdana. Ten ostatni pożegnał się na koniec z wszystkimi i odjechał, by natychmiast po swoim przybyciu do Telatyna wysłać do Cybulowa raport następujący, dla którego o pół do drugiej w nocy zbudzono hr. Cypriana: „ Nr. 577 N. P. B. K. do N. O. C. C. C. Rozkaz co do ks. A. C. spełniony osobiście przez niżej podpisanego, zupełnie podług woli pana naczelnika. N. P. B. K. P. S. Zdaje się, panie hrabio dobrodzieju, że będziemy mieli pogodę. Ja jutro każę u siebie w Tela tynie kosić pszenicę – pan hrabia dobrodziej zapewne w Cybulowie zrobi to samo. Co do mnie, myślę płacić od kopy, bo na dnie szelmy nic nie robią. Jestem z najwyższym szacunkiem JWgo pana hrabiego dobrodzieja najniższym sługą Bogdan Kołdunowicz ” Tak się odbyła instalacja p. Artura w Cewkowicach i tak się N. P. B. K. wywiązał ze swego polecenia. 356 Chochlik – pseudonim Włodzimierza Zagórskiego, satyryka galicyjskiego, redaktora pism satyrycznych, z których jedno nosiło właśnie tytuł » Chochlik « . Zagórski wydawał też Noworoczniki Chochlika – kalendarze literackie. 115 ROZDZIAŁ XII KRÓTKO, ALE STANOWCZO ILUSTRUJĄCY PRZYSŁOWIE: „ TRAFIŁA KOSA NA KAMIEŃ ” Raport piśmienny p. Bogdana nie musiał się wydać zadowalniającym hr. Cyprianowi, bo nazajutrz N. P. B. K. zawezwany został powtórnie do Cybulowa, gdzie musiał ustnie zdać sprawę ze wszystkich szczegółów swojej wizyty w Cewkowicach. Sprawozdanie to, oprócz ważnej kwestii szparagów i podwójnego ( o ile wiedział pan Bogdan) zemdlenia pani Kacprowskiej, na wyraźne żądanie hr. Cybulnickiego obejmowało nawet tak drobne okoliczności, jak to, ile razy uśmiechnęła się panna Róża i ile razy westchnęła panna Melania. Pan hrabia nie taił swojej radości z powodu, że nawet niezbyt bystremu wzrokowi pana Kołdunowicza wpadło w oko niezmiernie dobre wrażenie, jakie p. Artur sprawił w Cewkowicach. Jego podkomendny łamał sobie głowę nad tym, dlaczego N. O. C. C. C. interesuje się do tego stopnia względami panien Kacprowskich dla swego kuzyna, zaprzyjaźnionego przecież ż kuzynami królowej Wiktorii itd. Ale spostrzegłszy, że łamanie głowy nie doprowadza do żadnego rezultatu, pan Bogdan dał pokój tej mozolnej i niewdzięcznej operacji. Przystąpiono do dalszych, urzędowych czynności, do których należałoby: najprzód przygotowania tyczące się wielkiego zjazdu wszystkich dygnitarzy obwodowych w owej zawikłanej i dotychczas nie rozstrzygniętej sprawie sucharów, a następnie wyprawienie pocztą narodową listu i pakietu, przeznaczonego dla księcia A. C. , a wczoraj jeszcze przywiezionego z Zabuża. Adres na tych przesyłkach pisany był ręką kobiecą i opiewał krótko: „ Major Jan Wara ” . Z raportu komisarza wojennego, pana Zdzisława Podborskiego, wynikało, że jakieś dwie panie ze Lwowa, szukające p. majora Warę, pojawiły się dnia wczorajszego w Zabużu, że nie były zaopatrzone w żaden certyfikat ze strony władz narodowych i że przeto pan komisarz wojenny, obawiając się jakiej zdrady, grożącej niebezpieczeństwem k s i ę c i u, zataił wobec tych dam obecne jego miejsce pobytu – ale natomiast podjął się wręczenia mu listu i pakietu. Nie potrzebuję wyjaśniać, że były to: pani Małgorzata Szeliszczyńska i panna Celina Trzeszczyńska, które dowiedziawszy się w Błotniczanach, iż p. Artur wyjechał do Zabuża, pospieszyły za nim, ażeby się przekonać, czy mu na czym nie zbywa i czy nie potrzebuje pomocy. Pani Podborska przypomniała sobie natychmiast twarze tych pań, widziała bowiem ich fotografie, które p. Artur odebrał był p. Mościszewskiemu i które ten ostatni mienił fotografiami księżnej, swej matki, i księżniczki, swej siostry. Nastąpiła tedy ciekawa scena, w której pani Podborska usiłowała nadaremnie przekonać „ księżnę ” i „ księżniczkę ” , że w szlacheckim polskim domu nie potrzebują bynajmniej taić swego stanu, pochodzenia i nazwiska, pani Małgorzata zaś długo bardzo i usilnie musiała protestować przeciw przypuszczeniu, jakoby nazwisko p. Szeliszczyńskiego było tylko jej pseudonimem. Nareszcie, gdy to niesłuszne podejrzenie upadło w umyśle pani Podborskiej, powstało natomiast drugie, niemniej okropne, tj