Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

To Ż yc i e po ż y c i u 187 było takie łatwe. Ogarnięty żądzą, pochylił się do przodu i rozprostował palce, gotów zacisnąć je na jej kruchej szyi. Frank... Zawsze będę cię kochać. Drgnął, jakby ktoś uderzył go w twarz. To był głos Marthy, tak wyraźny, jak gdyby stała tuż obok niego. Przymrużył oczy, zastanawiając się, co myśli jego żona, jeśli go teraz widzi. Czy nadal go kocha, czy też patrzy na niego przepełniona cierpieniem i odrazą do człowieka, jakim się stał? Po twarzy Cary potoczyła się łza. Przez sen wyszeptała imię: David. Idź do diabła, kobieto, zaklął wściekle Frank, i cicho wymknął się z sypialni. Bethany usiadła na łóżku, nie wiedząc, co ją obudziło. Ale od czasu, gdy urodziła pierwsze dziecko, ten instynkt jeszcze nigdy jej nie zawiódł. Spojrzała na Toma i uśmiechnęła się do siebie. Spał jak zabity. Jej mąż nie obudziłby się nawet gdyby dach domu zawalił mu się na głowę. Narzuciła na ramiona szlafrok i zajrzała do sypialni córek. Najpierw podeszła do łóżka Kelly, która jako młodsza była bardziej podatna na choroby wieku dziecięcego. Czoło dziewczynki było chłodne. Dziesięcioletnia Rachel również spała spokojnie. Ze zmarszczonym czołem Bethany wyszła z sypialni i zatrzymała się na chwilę w korytarzu, nasłuchując. Ale wszystkie dźwięki, jakie do niej dochodziły, były zwyczajne i znajome. Tykanie zegara. Gałąź drzewa ocierająca się o okiennice. Pochrapywanie 188 Toma. Sh a ro n S al a Nadal nie miała pojęcia, co ją obudziło. Drżąc ze zdenerwowania, objęła ramiona dłońmi i zastanawiała się, czy powinna obudzić Toma. Ale jej mąż musiał iść rano do pracy. Powiedziała więc sobie, że widocznie coś jej się przyśniło, i skierowała się z powrotem do sypialni. Naraz jednak usłyszała skrzypnięcie i serce w niej zamarło. W całym domu były tylko dwie deski w podłodze, które tak skrzypiały, gdy się na nie stąpnęło: jedna w kuchni, przy zlewozmywaku, a druga w progu salonu. Dopiero teraz Bethany zaczęła się naprawdę bać. Pobiegła do sypialni i mocno potrząsnęła ramieniem Toma, a gdy się przebudził, wyszeptała samym ruchem ust: ­ Chyba ktoś jest w domu. Jej mąż natychmiast szeroko otworzył oczy. Bez słowa podszedł do szafy, z pudełka na najwyższej półce wyjął naładowany pistolet i gestem kazał jej zadzwonić na policję. ­ A co z dziećmi? ­ szepnęła. ­ Najpierw wezwij policję, a potem idź do nich. Patrzyła ze strachem, jak zabrał pistolet i wyszedł, a potem sięgnęła po telefon. ­ Dziewięćset jedenaście ­ odezwała się dyspozytorka. ­ Co się stało? ­ Myślę, że ktoś obcy jest w domu ­ szepnęła Bethany. ­ Czy jest pani sama? ­ Nie. Tom, mój mąż, poszedł sprawdzić, co się Ż yc i e po ż y c i u 189 dzieje. Ma pistolet. ­ Czy adres pani to sto siedem Sunset Drive? ­ Tak. Proszę się pośpieszyć. ­ Przekażę wezwanie. Proszę się nie rozłączać. Serce Bethany waliło jak młotem. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się w sypialni córek. ­ Halo? Halo? ­ powtarzała niecierpliwie. ­ Tak, proszę pani, jestem tutaj. ­ Muszę pójść do pokoju dzieci. ­ Bardzo proszę pozostać przy telefonie. W pani dzielnicy jest patrol policji. Powinni przyjechać za kilka minut. ­ Och, Boże ­ szepnęła Bethany. ­ To może być za późno! ­ Proszę się uspokoić i posłuchać mnie. Jak się pani nazywa? ­ Bethany Howell. ­ Dobrze, Bethany. Proszę mi powiedzieć, co pani słyszy. ­ Na razie nic. Nie słyszę nawet Toma ­ odpowiedziała i zaczęła drżeć. A jeśli coś mu się stało? Może ten ktoś już tu idzie? Musiała pójść do dziewczynek i wyprowadzić je z domu na zewnątrz. ­ Proszę. Muszę iść do dzieci. Muszę je wyprowadzić z domu. ­ Proszę pani, proszę się uspokoić. Musi pani pozostać na miejscu. Mąż mógłby panią usłyszeć i pomyśleć, że to złodziej. Nie chce pani chyba zostać postrzelona przez pomyłkę? Nie pomyślała o tym. ­ Dobrze, ale proszę się pośpieszyć. 190 Sh a ro n S al a Deska skrzypnęła i Frank skrzywił się. W chwilę później usłyszał sprężyny łóżka i miękki odgłos nagich stóp na podłodze. Zacisnął palce na rękojeści noża. W chwilę później zauważył kobietę, która wyszła z sypialni i zniknęła w sąsiednim pokoju. Dobra matka zawsze najpierw zagląda do dzieci