Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wydawało się, że ^ciła rachubę czasu; dopiero ciche drapanie w tylną ścianę szałasu wywało ją ze wspomnień. Bakkat zapytał o coś szeptem. Gdy Jim ^powiedział, Buszmen oddalił się równie cicho, jak się zjawił. O co on pytał? — zwróciła się do Jima. / ,43 — Przyszedł przejąć wartę, ale odesłałem go z powrotem.! — Za bardzo się rozgadałam. Która godzina? — Tutaj czas się nie liczy. Mów dalej. Lubię cię słuchać. Kiedy opowiedziała mu to, co pamiętała o rodzicach, zacą rozmawiać o innych sprawach, o wszystkim, co przyszło jejjj głowy albo o tym, o co spytał Jim. To była dla Louisy wie radość, że znów może z kimś otwarcie pomówić. Teraz, gdy poczuła się swobodnie i opuściła gardę, Jim zauv z radością, że ma cierpkie, kapryśne poczucie humoru; potn być zabawna i autoironiczna, czasem spostrzegawcza i przewrofl kpiarska. Jej angielski był doskonały, nieporównanie lepszy ;j holenderskiego Jima, a akcent sprawiał, że to, co mówiła, mij posmak świeżości; sporadyczne przejęzyczenia i pomyłki dodav jej tylko uroku. Wykształcenie zdobyte przy ojcu dało jej zaskakująco rozle wiedzę, a poza tym odwiedziła wiele niezwykłych miejsc. An§ była duchowym domem Jima, domem jego przodków, lecz nig w niej nie był; Louisa opisała mu miejsca i sceny, o których sł od rodziców i znał jedynie z książek. '> Godziny upływały szybko. Dopiero kiedy długie cienie gór pad na szałas, Jim spostrzegł, że dzień prawie się skończył. Z poczuci winy uświadomił sobie, że zaniedbał wartę i prawie nie wyjr z kryjówki przez kilka godzin. Pochylił się i spojrzał na stok góry. Louisa podskoczyła, kie jego ręka spoczęła na jej ramieniu. — Są tutaj! — powiedział ostrym tonem, lecz w pier chwili nie zrozumiała. — Keyser i jego ludzie. Puls jej przyśpieszył, dostała gęsiej skórki na rękach. Wyjn z drżeniem serca i zobaczyła ruch w głębi doliny. Kolumna jeże ców przekraczała strumień, ale z tej odległości nie sposób b]i rozróżnić poszczególnych ludzi. Jim wziął lunetę z kolan Lou i zerknął na słońce. Szałas znajdował się już w cieniu i nie ryzyka, że blask odbije się od soczewki. Szybko ustawił ost — Prowadzi ich Buszmen Xhia. Znam od dawna tę małą świ Jest przebiegły jak pawian i niebezpieczny jak ranny lampart, i Bakkat to śmiertelni wrogowie. Bakkat przysięga, że Xhia ; czarami jego żonę. Mówi, że zaczarował mambę, żeby ją ła. — Przesunął lunetę i opisał, co widzi: — Keyser jedzie tua Xhią na swoim siwku. To też dobry koń. Keyser wzbogacił si^ łapówkach i tym, co ukradł VOC. Ma jedną z najprzedniejs 144 stajni w Afryce. Nie jest tak miękki, jak można by sądzić po jego brzuchu. Przyjechali o cały dzień wcześniej, niż przewidywał Bakkat. Louisa przysunęła się do niego bliżej; czuła, jak strach pełza jej po plecach niczym zimny gad. Wiedziała, co ją czeka, jeśli wpadnie w ręce Keysera. Jim przesunął lunetę. — Za Keyserem jedzie kapitan Herminius Koots. Matko Boska, to dopiero jest łotr! Krążą o nim takie opowieści, że zarumieniłabyś się albo zemdlała, gdybym ci je powtórzył. Z tyłu widzę sierżanta Oudemana. To kompan Kootsa, obaj mają podobne gusta. Obchodzi ich tylko złoto, krew i to, co znajduje się pod spódnicą. — Jimie Courtneyu. Byłabym ci wdzięczna, gdybyś tak nie mówił. Pamiętaj, że jestem kobietą. — Więc nie będę musiał ci tego wyjaśniać, prawda, Jeżu? — Uśmiechnął się. Louisa próbowała zgromić go wzrokiem, ale zignorował ją i dalej wymieniał nazwiska żołnierzy Keysera. — Z tyłu jadą kaprale Richter i Le Riche, prowadząc luzaki. — Naliczył ich dziesięć. —Nic dziwnego, że jechali w takim tempie. Z tyloma końmi będą nas mocno naciskać. Jim złożył teleskopową lunetę. — Powiem ci teraz, co musimy zrobić. Trzeba odciągnąć Keysera od rzeki Gariep, nad którą mój ojciec będzie na nas czekał z wozami i zapasami. Przykro mi, lecz znaczy to, że będziemy uciekać przez wiele dni albo nawet tygodni. Nie będziemy mogli mieszkać w namiotach, nie będzie też czasu na budowanie szałasów; racje żywnościowe będą małe, kiedy skończy się mięso elanda... chyba że coś upolujemy, ale o tej porze roku większość zwierzyny jest na nizinach. Poza tym z Keyserem na karku nie damy rady polować. Nie będzie łatwo. Louisa zamaskowała lęk uśmiechem i beztroskim tonem: — W porównaniu z pokładem Meeuw to i tak będzie raj. — Potarła się po pręgach od łańcuchów na kostkach. Rany goiły się: strupy odpadały, pod nimi widać było świeżą, różową skórę. Bakkat sporządził z tłuszczu elanda i ziół balsam, który działał nieomal cudownie. — Myślałem o tym, czy nie wysłać cię nad Gariep z Zamaj tam spotkałabyś się z moim ojcem, a ja i Bakkat odciągnęlibyśmy Keysera. Ale omówiłem to z Bakkatem i uznaliśmy, że nie można kk ryzykować. Tropiciel Keysera, Buszmen, to prawdziwy czarownik. Nie umknęlibyście mu, nawet gdyby Bakkat zastosował 145 wszystkie swoje sztuczki. Xhia zauważyłby wasz trop w miejs gdzie byśmy się, rozdzielili, a Keyser chce cię dostać prawie bardzo jak mnie. — Twarz Jima zachmurzyła się, gdy pomyśli o tym, że Louisa mogłaby wpaść w ręce Keysera, Kootsa i' mana. — Zostaniemy razem. Louisa zdziwiła się, jak wielką poczuła ulgę, słysząc, że jej i zostawi. Obserwowali ludzi Keysera, przeszukujących opuszczoną et a potem wsiadających na konie i ruszających zimnym trop karawany Jima. Po chwili oddział zniknął w górach. — Niedługo wrócą — powiedział Jim