Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Specyficzne problemy opiekuńcze stwarza również -upośledzenie dziecka. Szczegółowiej rozpatruje je pedagogika' specjalna. Akcentuje ona mocno potrzebę współdziałania rodziców w kompensowaniu braków wynikających z upośledzenia, w tym również ochrony, przed krzywdą z jaką dziecko takie może się spotkać w środowisku lokalnym. Pokutują jeszcze bowiem tu i ówdzie poglądy, że upośledzenie dziecka, zwłaszcza umysłowe, jest karą za grzechy popełnione przez rodziców. O ile dziś uważa się już powszechnie za normalne zasięganie porady chirurga, gastrologa czy okulisty - to nadal jeszcze w wielu zacofanych środowiskach komentuje się złośliwie pójście po poradę do neurologa lub psychiatry. Tymczasem życie współczesne, zwłaszcza w ośrodkach wielkomiejskich charakteryzuje się działaniem szeregu silnych bodźców i stałym atakowaniem psychiki człowieka, co sprzyja zaburzeniom w działaniu systemu nerwowego. Stąd rosnąca stale problematyka higieny psychicznej.' Szereg potrzeb opiekuńczych stwarzają również dla rodziny ^ choroby społeczne, a wśród nich najgorsze dla wychowania i rozwoju dziecka - alkoholizm. Alkoholizm rodziców prawie z reguły prowadzi do dezorganizacji rodziny, do sieroctwa społecznego dziecka. A oto przykład zaczerpnięty z badań nad przyczynami umieszczenia dzieci w domu dziecka'. Pisze chłopiec, lat 16, uczeń zasadniczej szkoły zawodowej, wychowanek domu dziecka w X: "Zanim przybyłem do X przebywałem w jednym domu dziecka, w PDDz. w Z. W tamtym domu spędziłem około 17 miesięcy. Zacznę od początku, zanim byłem w domu dziecka w Z. miałem wiele przygód dobrych i złych. Zaczęło się tak. Ojciec był kierownikiem stacji w W. Nieźle zarabiał, pieniądze brał wszystkie do ręki i szedł do knajpy, i pił, nie sam - lecz brał sobie kolegów takich jak on. Gdy przyszedł do domu pi- 1 K. Dąbrowski: Higiena psychiczna. Warszawa 1962, PZWS. 122 a często z kolegami pijanymi jak tata, ja z moim rodzeństwem i ma-3a drżeliby na całym ciele i baliśmy się, aby nie bił nas, szczególnie ^arnusi. W tym czasie mamusia musiała robić, co kazał. Jak mu się coś . podobało, to bił mamę, tłukł talerze, co mu wpadło w ręce to niszczył. " ^Q broniłem mamy, nieraz oberwałem za to, że broniłem mamy. Mam "nele blizn od klamry od paska, albo od jakiego innego przedmiotu. W tych ieżkich chwilach brat chodził do szkoły w X do ogólniaka. Ja miałem 13 lat i byłem w V klasie. Brat 11 lat, siostra 9 lat, najmłodsza 4 i pół lat, hrat najstarszy 18 lat. Gdy brat przyjechał to było jako tako, ale nie zawsze bo jak ojciec lepiej się trzymał na nogach, to jak dmuchnął brata, to pod stołem leżał i trzeba było się podporządkować. W takich warunkach ciężkich dla naszej rodziny rozpuściłem się. Zacząłem uciekać z domu do kolegi, którego ojciec posiadał gospodarstwo po to, aby z ojcem się nie spotykać, no i żeby trochę lepiej zjeść. Wiadomo - jak uciekałem, to się nie uczyłem. Jak uciekałem to przestawałem z takimi kolegami, którzy palili papierosy, pili wino, kradli. I ja taki się stałem - jak to się mówi: z jakim przestajesz, takim się stajesz. Gdy zrobiłem poważniejszą drakę czy kradzież, to uciekłem przed końcem roku na trzy tygodnie. Po trzech tygodniach w tym rejonie, w którym się ukrywałem zobaczyłem mamusię idącą do cioci. Skryłem się na skraju lasu i patrzyłem. Mamusia płakała. Wtedy coś mną ruszyło i wyszedłem z ukrycia. Wtedy powróciłem do domu. Ojciec zaczął chorować. Po tylu latach picia lekarz stwierdził mar-skość wątroby. Ja już w pełni grandziarz, rozrabiałem na całego. Gdy ojciec leżał w szpitalu, a brat nie był gorszy ode mnie- za bicie na żaba- gffie siedział w więzieniu. Gdy brat wrócił od razu mi przykrócił chwilowo, Łle ja byłem wprost wcielonym diabłem. Gdy brat za moje wybryki chciał fermie przetrząsnąć, to skakałem z dachu na trawę z 5 m wysokości, albo %po rynnie od dachu schodziłem na ziemię. Przed śmiercią ojca zaszedł wnio-|':sek, aby mnie umieścić w domu dziecka. Tydzień przed śmiercią ojca umie-.'szczono mnie w domu dziecka, a stamtąd do X. Niech pan sobie wyobrazi, co się ze mną stało, jaki taki aniołek znalazł się pod dyscypliną, to była heca. To co piszę, to jest święta prawda, to jest tylko część mojego przeżycia." ł Dla dopełnienia zarysu problematyki potrzeb opiekuńczych dziecka w rodzinie własnej pragniemy wspomnieć jeszcze o rodzinach zrekonstruowanych
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Wykrzykn\'ea\'b3a jego imi\'ea, czuj\'b9c,\par \'bfe ogarnia j\'b9 gor\'b9ca fala rozkoszy...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...