Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wyruszyli oboje razem w wielkiej karecie, jechali przez lasy, aż przybyli do domu ojca Kociej Skórki i stanęli w pobliskiej gospodzie. Tutaj Kocia Skórka została, a tymczasem jej mąż poszedł dowiedzieć się, czy ojciec przyzna się do niej. A ojciec jej nie miał już więcej dzieci, żona mu umarła, więc był całkiem sam na świecie, przygnębiony i nieszczęśliwy. Gdy wszedł młody lord, ledwie raczył nań spojrzeć, ten zaś usiadł tuż przy starcu i zapytał: - Panie, proszę cię, powiedz, czy nie miałeś niegdyś młodziutkiej córki, której nie chciałeś nigdy oglądać na oczy? Starzec odrzekł: - To prawda. Jestem zatwardziałym grzesznikiem. Ale dziś oddałbym wszystkie bogactwa za to, abym mógł ją choć raz przed śmiercią zobaczyć. Wtedy młody lord opowiedział mu, co się wydarzyło Kociej Skórce, zaprowadził go do gospody, a potem zabrał swego teścia do zamku, gdzie odtąd wszyscy razem żyli szczęśliwie. KSIĘŻNICZKA CANTERBURY Żył przed laty w hrabstwie Cumberland pewien szlachcic, który miał trzech synów. Dwaj byli urodziwi i mądrzy, a trzeci, imieniem Kuba, był głupi od urodzenia. Kuba przez cały dzień pilnował owiec, nosił pstry kubrak i spiczasty kapelusz z pomponem, jak przystało na błazna. Król Canterbury, który miał przepiękną córkę, obdarzoną wielkim dowcipem i bystrością umysłu, rozgłosił, że ktokolwiek odpowie na trzy pytania, jakie mu zada księżniczka, posiędzie jej rękę, a po jego śmierci odziedziczy królestwo. Wkrótce po ogłoszeniu dekretu królewskiego wiadomość ta dotarła do synów szlachcica. Dwaj mądrzy postanowili poddać się próbie, lecz byli w wielkim kłopocie, jak powstrzymać brata-półgłówka, żeby nie szedł razem z nimi. W żaden sposób nie mogli się go pozbyć i w końcu musieli przystać na to, że Kuba będzie im towarzyszył. Nie ujechali daleko, gdy Kuba wybuchnął śmiechem, mówiąc: - Znalazłem jajko! - Włóż je do kieszeni - powiedzieli bracia. Po chwili znów zaczął chichotać na widok zakrzywionego patyka leszczynowego, który również schował do kieszeni, a za trzecim razem, gdy znalazł orzech, o mało nie pękł ze śmiechu. Orzech także powędrował do jego kieszeni razem z innymi skarbami. Gdy przybyli do pałacu, wpuszczono ich natychmiast do środka (powiedzieli, w jakiej przychodzą sprawie) i wprowadzono do sali, gdzie księżniczka siedziała wraz ze swą świtą. Kuba, który nigdy nie brał udziału w żadnych uroczystościach, wrzasnął: - A to co za zebranie szlachetnych dam? - Zaiste - rzekła księżniczka - szlachetne z nas damy, gdyż ogień szlachetny płonie w naszych sercach. - Doprawdy? - spytał Kuba. - To usmażcie mi jajko! I pokazał, że ma w kieszeni jajko. - A jak je stamtąd wyjmiesz? - spytała księżniczka. - Zakrzywionym patykiem - powiedział Kuba, pokazując patyk leszczynowy. - Skąd się to wzięło? - spytała księżniczka. - Z orzecha - odrzekł Kuba, wyciągając orzech z kieszeni. - Odpowiedziałem na trzy pytania, więc księżniczka mnie się należy. - Nie, nie - wtrącił król - nie tak szybko! Musisz wytrzymać całą próbę do końca. Przyjdziesz tu za tydzień i przez całą noc będziesz czuwał przy księżniczce, mej córce. Jeśli potrafisz nie zmrużyć oka ani przez chwilę, poślubisz ją następnego dnia. - A jeżeli nie? - spytał Kuba. - Zetnę ci głowę - rzekł król. - Ale nie potrzebujesz próbować, jeśli nie chcesz. Wrócił Kuba do domu i rozmyślał, czy poddać się próbie i zdobyć księżniczkę. W końcu zdecydował się. - A więc spróbuję szczęścia. Albo będę miał córkę królewską za żonę, albo będę pastuchem bez głowy. I wziąwszy z sobą butelkę i sakwę, wyruszył znowu na dwór królewski. Po drodze musiał się przeprawić na drugi brzeg rzeki, ściągnął więc buty i skarpetki i przechodząc przez wodę przyglądał się ślicznym rybkom pląsającym wokół jego nóg. Schwytał kilka i włożył sobie do kieszeni. Gdy stanął przed pałacem, głośno zastukał do bramy swoim zakrzywionym patykiem i oznajmiwszy cel wizyty, został niezwłocznie wprowadzony do sali, gdzie już siedziała księżniczka w oczekiwaniu wielbicieli. Usadowiono go na drogocennym krześle; postawiono przed nim kosztowne wina, przyprawy korzenne oraz wyszukane potrawy mięsne. Kuba, nie przyzwyczajony do takiego stołu, jadł i pił za trzech, tak że przed północą już prawie zasypiał. - Och, pasterzu - rzekła księżniczka - złapałam cię na drzemce. - O nie, słodka pani, łowiłem tylko ryby. - Łowiłeś ryby? - rzekła księżniczka z najwyższym zdumieniem. - Przecież tu w sali nie ma sadzawki z rybami. - Nic nie szkodzi, łapałem ryby w mojej kieszeni i właśnie złapałem jedną. - Naprawdę? Pokażesz mi? Pasterz chytrze wyciągnął rybę z kieszeni i udając, że ją złapał, pokazał księżniczce, a ona powiedziała, że nigdy nie widziała ładniejszej rybki. Po upływie pół godziny księżniczka spytała: - Pasterzu, czy myślisz, że mógłbyś złapać dla mnie jeszcze jedną? - Może mi się uda, jeżeli włożę przynętę na haczyk - odrzekł Kuba. I po małej chwili wyciągnął drugą rybkę, jeszcze ładniejszą od poprzedniej, a księżniczka była tak uradowana, że pozwoliła mu zasnąć, obiecując wytłumaczyć go przed ojcem. Rano księżniczka powiedziała królowi, ku jego wielkiemu zdumieniu, że Kubie nie trzeba ścinać głowy, ponieważ całą noc łowił ryby w sali; a kiedy król dowiedział się, że Kuba złapał w kieszeni taką prześliczną rybkę, poprosił go, żeby i dla niego złapał taką samą. Kuba ochoczo zgodził się spełnić życzenie króla i poleciwszy mu lec na podłodze, udawał, że łowi ryby w jego kieszeni, a mając już przygotowaną rybkę w ręku, wbił jej po kryjomu haczyk, wyciągnął i pokazał królowi. Jego Wysokość nie bardzo był tym zachwycony, jednakże przyznał, że to coś niezwykłego