Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Zależało im na skuteczności do tego stopnia, że uciekali się do niekonwencjonalnych metod, a czasem i do nieuzasadnionego użycia siły. Na- 30 zywano ich „Załoga Z" od numeru ich Grupy, Z-131. Wciągu minionych dwóch lat dwukrotnie prowadzono w ich sprawie wewnętrzne śledztwo. Jednak dokonali tylu aresztowań, że oba incydenty puszczono w niepamięć. - Co zrobimy z Goodellem? - spytał Azevedo. - Może puści parę z ust, jak pogada ze swoim adwokatem... Kizzier zastanowił się chwilę. - Wypuśćmy sukinsyna - powiedział. - Nie oskarżymy go w ogóle o tą broń, tylko o posiadanie małej ilości narkotyków. Kiedy zapłaci kaucję i wyjdzie, zaczniemy go śledzić. - A jak wytłumaczymy to, że nie skarżymy go w związku z MP-5? - zauważył Jo-Jo. - W sprawę wmieszała się przecież lokalna policja. - Po prostu zgubimy te pistolety w drodze na posterunek. - Człowieku - odparł Azevedo - Williams nieźle się wkurzy, jak wykręcimy taki numer. - George Williams był asystentem prokuratora okręgowego Federalnego Okręgu Kryminalnego Środkowego Idaho. - Nie przejmuj się - uspokajał Kizzier. - Będzie po naszej stronie. Zrobimy dużą rzecz, jeśli capniemy takiego zbója jak Halberstadt - a może jeszcze paru jego nowych kolesi z Narodów Aryjskich na dokładkę. Wyjął kasetę z magnetowidu i wyłączył telewizor. Rozejrzał się z obrzydzeniem po brudnym pokoju i mruknął: - Spadajmy z tej nory. Julie, której głowa poruszała się rytmicznie w tę i z powrotem po poduszce, wykrzyknęła zadyszana: - Nie przestawaj! Nie przestawaj, bo się wścieknę! Nad nią wyginały się i prostowały plecy Ricka Hammila. Kochali się. Mężczyzna czuł na plecach i pośladkach ostre paznokcie dziewczyny. Jęknął i zatopił twarz pomiędzy jej szyją i ramieniem. Na dziobie „Big Blue", w ciasnej przestrzeni, gdzie znajdowały się podczas rejsów liny cumownicze, było zimno; pachniało odrobinę nagimi ciałami, ale mocniej - sieciami, kombinezonami do nurkowania i starymi kocami. Kuter reagował na ruchy Hammila, odpowiadając mu wolniutkim kołysaniem się z burty na burtę, jak gdyby odmierzał spokojnie czas. Nagle z górnego pokładu dobiegł jakiś tajemniczy łoskot. Później drugi. Rick uniósł na chwilę głowę i popatrzył w górę na pogrążony w półmroku pokład. Czy ktoś wszedł na „Big Blue"? Może Matt? Szarpiące się ciało Julie szybko jednak przyciągnęło z powrotem uwagę Hammila. Był bliski orgazmu, czuł narastające gorąco... Starał się jeszcze przez chwilę powstrzymać eksplozję rozkoszy. Poczuł, że Julie nagle sztywnieje. Naraz dziewczyna krzyknęła z przerażenia i szarpnęła się w panice, żeby wydostać się spod Ricka. 31 Otworzył oczy i zobaczył, że twarz Julie wykrzywia strach. Wydała kolejny stłumiony krzyk, po czym coś nasunęło mu się przez głowę na szyję. Sekundę później został gwałtownie pociągnięty w tył. Zaskoczony i przyduszony, usiłował się uwolnić. Miał na szyi linę. Pociągnięty mocno spadł z koi i wylądował nagimi pośladkami na pokładzie. Szarpiąc się, widział jakieś poruszające się cienie. Julie zaczęła znowu krzyczeć, ale nagle coś uderzyło ją w twarz i zamilkła. Rick poczuł, że czyjeś kolano wbija mu się w żołądek i zobaczył nachylającą się nad nim twarz obcego mężczyzny. - Gdzie jest kula z radiolatarnią, synku...? - odezwał się ostro chrapliwy głos. Hammil szarpał się, ale ktoś inny złapał go za ramiona, przyciskając do ziemi. - Kim... jesteście...? - zdołał wydusić. - Gdzie kula, do cholery?! - warknął ponownie mężczyzna. Uderzył Ricka otwartą dłonią w twarz. - Nie udawaj głupka, palancie. Chcesz umrzeć? - Ale... ja nic nie wiem... o żadnej kuli...! Mężczyzna powiedział coś do tego drugiego. Wstał, a lina ściskająca gardło Hammila rozluźniła się. Zaczął się podnosić, ale coś uderzyło go straszliwie w podstawę szyi. Zobaczył biały błysk, jakby wybuch, i stracił przytomność. Przez długi, jak mu się wydawało, czas unosił się po jakichś przestronnych, ciemnych korytarzach, czując wokół siebie tajemnicze ruchy, kroki, które zdawały się pozostawiać trwałe ślady w substancji tworzącej mrok; widział mężczyznę o fosforyzujących palcach u nóg i piętach, który chodzi dookoła. Rick próbował się poruszyć, ale nie mógł. Jakiś silny zapach wdzierał się przemocą w jego nozdrza. Przypominał eter. Boże święty, to wysokooktanowa benzyna! - pomyślał Hammil z przerażeniem - ci faceci będą nas podpalać! Zmuszając ciało do posłuszeństwa, poruszył dłonią, później drugą. Kłuło go w piersiach i był cały mokry od benzyny. Podniósł się z trudem na nogi; kręciło mu się w głowie. Cały dziób kutra - pokład, burty, koce na koi - wszystko było oblane benzyną. Julie leżała częściowo na koi, częściowo na pokładzie, z twarzą na deskach. Jej krągłe pośladki wydawały się w słabym świetle bardzo białe; lekko odcinał się na nich nieopalony ślad po kostiumie bikini. Rick, czując pulsujące w głowie i gardle serce, wyciągnął rękę i delikatnie dotknął jej ramienia. - Julie? - szepnął. - Julie, o Boże..
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Wykrzykn\'ea\'b3a jego imi\'ea, czuj\'b9c,\par \'bfe ogarnia j\'b9 gor\'b9ca fala rozkoszy...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...