Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Ona stanie się kobietą zamężną. Taki status ma dla kobiety duże znaczenie. Oprócz tego pewnego dnia będzie mógł jej ofiarować tytuł baronessy, choć, broń Boże, nie życzy ojcu żadnej choroby. Bardzo go lubi. Nawet za bardzo. Ech, czasami byłoby lepiej, gdyby rodzina w ogóle nie istniała. Po raz ostatni obejrzał się w lustrze. Błękitny żakiet od Westona, najlepsza biała koszula, piaskowe wąskie spodnie, a do tego lśniące wysokie buty z białymi chwaścika-mi. Oczu nie miał zaczerwienionych. Włożył cylinder, 30 Zatańczymy? naciągnął rękawiczki i zabrał laskę. Pora iść. Panna Dan-ford będzie go oczekiwała. Kierując się ku jej domowi pomyślał, że przecież, na litość boską, ma dopiero dwadzieścia sześć lat! Nie zamierzał myśleć o małżeństwie przynajmniej przez najbliższe parę lat. I zawsze gdy przychodziła mu na myśl przyszła narzeczona, wyobrażał sobie młodą dziewczynę, nadzwyczaj czarującą, która będzie ozdobą jego życia i domu. Żadna miłość. Nie wierzył w miłość, dopuszczał jedynie pożądanie i przyjaźń. Ale z ową narzeczoną na pewno łączyłyby go przyjacielskie stosunki. Z Jule zawsze byli przyjaciółmi. Ale teraz zdecydowanie odsunął od siebie myśli o nowej hrabinie Beaconswood. Za to z niesmakiem pomyślał o pannie Klarze Danford, kiedy ujmował mosiężną kołatkę na drzwiach. Jest kaleką. Zastanowił się, czy to oznacza, że nie będzie zdolna do...? Był absolutnie przygotowany na to, że właśnie tak jest. Bo przecież przy swojej wątłej budowie i delikatnym zdrowiu nie będzie w stanie podołać wysiłkom małżeńskiego łoża. Miał nadzieję, że sprawy tak właśnie wyglądają, chociaż nie czuł do niej niechęci. Zamierzał traktować ją po ślubie z całą uprzejmością. Ale nie to, nic z tych rzeczy. Nigdy w życiu nie zmusiłby się do pójścia do łóżka z kobietą, która wydaje mu się odpychająca. Nie skonsumowane małżeństwo będzie mu bardzo odpowiadało. Ale nie jest to najwłaściwszy moment na tego typu rozważania. Drzwi się otwarły i Sullivan wszedł do środka. Harriet z uporem poruszała temat pogody i opowiadała o ludziach, których spotkała w trakcie porannej wyprawy po zakupy na Milsom Street, dopóki najpierw Klara nie popatrzyła na nią poważnym wzrokiem, a po niej Frederick, również z pełną determinacją patrząc jej prosto w oczy, nie zapytał, czy mógłby zamienić z panną Danford kilka słów na osobności. 31 MaryBalogh Harriet opuściła ich z bardzo wyraźną niechęcią. Na Fredericka, który otworzył jej drzwi, popatrzyła z góry, mocno zaciskając usta. - Obawiam się, że uraziłem pani towarzyszkę - powiedział cicho, zamykając drzwi i wracając do pokoju. - Harriet uważa, że potrzebna mi przyzwoitka - wytłumaczyła mu. Przez chwilę stał i patrzył na nią, zanim zasiadł na krześle na wprost Klary. - Zależy jej na pani szczęściu - powiedział. - Mogę ją za to tylko cenić. Czy myśli pani, że poczułaby się lepiej, gdyby wiedziała, iż podzielam jej troskę? Klara się nie odezwała. - Wygląda pani dzisiaj czarująco, madame - dodał po chwili. Jej bardzo ciemne włosy bez czepka wyglądały na jeszcze bardziej gęste i cięższe. Były bardzo starannie uczesane w węzeł na czubku głowy, drobne loczki zdobiły kark i szyję, a faliste kosmyki okalały twarz. Jasnobłękit-na suknia była starannie dobrana do bladej karnacji, dzięki czemu cera Klary nie sprawiała wrażenia ziemistej. - Dziękuję panu. Taki komplement był rażącym pochlebstwem, zupełnie nie na miejscu. Mogłaby się mu zrewanżować takim samym, w tym wypadku absolutnie szczerym, ale w końcu nikt nie prawi takich komplementów dżentelmenom. - Nie spotkałem pani dziś rano - kontynuował rozmowę. - Przykro mi, że interesy zatrzymały mnie z dala od pijalni wód. - Mnie tam również dzisiaj nie było - odpowiedziała. - Zmęczyłam się kąpielą, więc zaraz po niej wróciłam do domu. - Mam nadzieję, że nie czuje się pani gorzej? - spytał z wyraźnym zaniepokojeniem. - Nie - odparła kręcąc głową. 32 Zatańczymy? Pomyślała, że to będzie niemożliwe. Różnica między nimi była tak wielka, że aż śmieszna. Trzeba więc będzie znaleźć odpowiednie, uprzejme słowa na osłodzenie mu odmowy. Siedząc w jej bawialni wyglądał jeszcze bardziej męsko i urodziwie niż w pijalni
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Biorąc to wszystko pod uwagę, wielbię ogromnie faraona Echnatona za jego mądrość i sądzę, że i inni będą go wielbić, gdy zdążą zastanowić się nad tą sprawą i zrozumieją, jakie...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Wykrzykn\'ea\'b3a jego imi\'ea, czuj\'b9c,\par \'bfe ogarnia j\'b9 gor\'b9ca fala rozkoszy...
- Przemieszczając się z miejsca na miejsce, dotarliśmy do małego strumienia i postanowiliśmy iść jego brzegiem, uznawszy, że musi nas gdzieś w końcu doprowadzić...