Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego określa u c h o d ź c ę następująco: „... ten, kto pod przymusem okoliczności wyjeżdża z miejsca stałego zamieszkania w celu stałego lub czasowego osiedlenia się w obcym państwie lub na innym terytorium własnego państwa (a u c h o d ź s t w o ) jako stały lub czasowy, spowodowany okolicznościami, pobyt poza granicami własnego państwa lub miejscem stałego pobytu, (gdy e m i g r a c j ę definiuje już tylko) wyjazd z ojczyzny do innego państwa w celu osiedlenia się tam na stałe lub na pewien okres”. W tym ostatnim wypadku nie akcentuje się już zatem owego kryterium przymusu okoliczności zewnętrznych. Dodajmy też, że inny słownik. Słownik języka polskiego pod red. M. Szymczaka, jedynie dla hasła „uchodźstwo” rezerwuje określenie „uchodźstwo wojenne”. Istotny wzgląd kryje się także w barwie emocjonalnej owych wyrażeń; słowo uchodźstwo bliskie jest wszak swym klimatem tym terminom, jakimi tak chętnie oznaczano emigrację polistopadową wieku XIX, a więc w y c h o d ź s t w o , t u ł a c t w o , p i e l g r z y m s t w o . Ten właśnie aspekt domaga się szczególnej uwagi, jako że świadomość romantycznych analogii z łatwo zauważalną wyrazistością organizowała najważniejsze dzieła literackie tego okresu. Mówiąc inaczej – klimat emocjonalny literatury lat wojny na obczyźnie był od początku w poważnym stopniu zdeterminowany świadomością romantyczną. Wprawdzie ówczesna publicystyka literacka ze szczególnym naciskiem apelowała o konieczność uwolnienia się od pokus łatwych analogii – przykładem tego są między innymi cytowane wyżej opinie Pruszyńskiego i Wierzyńskiego – ale nawoływania te rozmijały się na ogół z praktyką pisarską. Świadomość duchowej więzi z epoką romantyczną (a pamiętajmy, że w początkowym okresie wojny inspiracjom romantycznym sprzyjał wymownie fakt ciążenia wychodźstwa ku Francji, gdzie znajdowano nieustannie fizyczne ślady obecności emigrantów polistopadowych) była tak silna, że ważyło to na stylistyce utworów, nasycało je ciągłymi reminiscencjami charakterystycznych motywów, rysując w konsekwencji obraz doświadczenia tożsamego z historycznym doświadczeniem Wielkiej Emigracji. Racjonalne argumenty podnoszone w publicystyce nie mogły zmienić tego nastawienia. Przewalił się nad nami straszliwy kołowrót 30 ludzi, czynów i zdarzeń, klęsk i poświęceń. Otośmy wyszli żywi. Daleki nasz powrót skronie niepocieszone pochyla na ręce, daremnie martwe oczy chcą miotać pociski, mowa nasza bezsilna i chód ołowiany – i we mgłach zagubiony listopad paryski miota nami, jak liściem nad brzegiem Sekwany. I, uszy mając pełne potępieńczych swarów, idziemy do kamiennej kolumny Adama. Znów, jak jemu, zaświecił nam płomień pożaru, droga nasza nie inna i rozpacz ta sama; mądrość minionej klęski gryźć nas nie przestaje, błędy tak dobrze znane i słowa nie pierwsze, i gniew ponad zdeptanym, zakrwawionym krajem, zamiast gromem uderzyć, przelewa się w wiersze. Przytoczony fragment wiersza Józefa Łobodowskiego nie jest bynajmniej odosobionym przykładem świadomości uchodźczej, przeciwnie, uznać należy w nim rys typowości, podobnie bowiem doświadczenie tego czasu prezentowało się w licznych innych utworach różnych autorów. Perspektywa ponowienia pielgrzymiego losu, kompleks nieuczestniczenia jako uraz właściwy temu, kto u s z e d ł niebezpieczeństwom i grozie spadającym na pozostałych w kraju rodaków, rozdarcie sumień szukających racji dla powziętych decyzji życiowych (przykładem szczególnie wymownym może być w tej mierze poemat dramatyczny S. Balińskiego pt. Rzecz sumienia wydany w Londynie w 1942 roku) – to składniki niemal powszechnie obecne w poezji tego czasu, a zawsze też przefiltrowane przez poetyckie doświadczenie epoki romantyzmu. O ciążeniu myśli romantycznej, aktualności stylu romantycznego pisano wówczas wielokrotnie, odnajdując w poezji uchodźczej tożsame problemy. „Wystarczy przeczytać wiersze wszystkich wybitniejszych poetów emigracji i to właśnie najlepsze – pisał Jan Lechoń – aby zdać sobie sprawę, że wszyscy oni znaleźli się w kręgu Mickiewiczowskiego czaru, ze odnaleźli w Mickiewiczu nasz czas, nasze uczucia, miarę dziejących się rzeczy – że wszyscy niemal ulegli jego wpływowi...”. Podobne opinie zawierały rozważania Kazimierza Wierzyńskiego zapisane w odczycie wygłoszonym przezeń w Polskim Instytucie Naukowym w Nowym Jorku pt. Współczesna literatura polska na emigracji. Tylko nieliczni usiłowali protestować przeciw owym „czarom romantycznym”. Perspektywa romantyczna wpisana też była wyraziście w poezję żołnierską tamtych lat. Nie bez przyczyny Jan Bielatowicz jedną z przygotowanych przez siebie antologii nazwał „pamiętnikiem poetyckim pielgrzymstwa polskiego”, znajdując w wierszach poetów– żołnierzy między innymi takie cechy wyobraźni romantycznej, jak „widzenie Polski z każdego miejsca kontynentów” czy też wizję Polski „jako idei prawdy, dobra i piękna”. Sygnalizując tę problematykę chcę wskazać na dodatkowe argumenty przemawiające za możliwością użycia terminu „literatura na uchodźstwie”, jako że poza rozróżnieniami słownikowymi właśnie klimat kontekstu romantycznego odpowiada w szczególny sposób ówczesnej świadomości prezentującej się w formach literackich. Przymus sytuacyjny dyktowany koniecznością kontynuowania walki poza granicami własnego kraju, ale z 31 perspektywą rychłego zwycięskiego doń powrotu, związane z tym poczucie tymczasowości nowych okoliczności, wreszcie psychiczne i materialne oparcie w instytucjonalnych formach państwa – to natomiast źródła rzeczywistej nadziei, która nie pozwalała wychodźstwu ujmować siebie w kategoriach emigracji sensu stricto. Dopiero gdy bieg wydarzeń wojennych coraz skuteczniej podważać będzie racjonalność owej nadziei, zmieni się status uchodźstwa. Dwa zasadnicze warunki, jakie decydowały o wewnętrznej spójności wojennego wychodźstwa – służba wojnie i instytucjonalna ciągłość form państwowości – uchylone zostały w roku 1945. W tym roku bowiem zakończone zostały działania wojenne, a konsekwencją wynikłych stąd nowych ustaleń politycznych było cofnięcie uznania rządowi RP w Londynie przez państwa koalicji antyhitlerowskiej. Zatem granica roku 1945 zdaje się nie budzić wątpliwości, istotnie dzieli ona dwie różne sytuacje. Mówiąc inaczej: w roku tym wojenne uchodźstwo przekształca się w emigrację polityczną
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Kiedy jednak z biegiem lat stan rzeczy się coraz bardziej (ustalał, żywioły miejskie zaczynały stawać w coraz wyraźniejszej opozycji do senatu i prezesa Wodzickiego...
- Istnieją jednak legendy My z rasy chap - hopaj - chwatów jesteśmy wielkimi podróżnikami, przemierzaliśmy rozległe obszary od wielu generacji i zebraliśmy owe legendy...
- Palenie marihuany wiąże się wprawdzie w niewielkim stopniu z zażywaniem środków psychotropowych przez rodziców, jednakże to, że twoi rodzice nie zażywają narkotyków,...
- Tarrant Perm wiedział jednak, że Borsk Fey’lya opuścił Coruscant, wychodząc z założenia, że stolica Nowej Republiki może być kolejnym celem ataku wojsk Lorda Vadera,...
- Eksponowane są jednak argumenty związane głównie z pewnymi słabościanń rynkowego mechanizmu alokacji zasobów i w ogóle gospodarki rynkowej...
- Sir John podawał mu już jednak kieliszek szampana i Clinton musiał wznieść toasty, uroczysty za królową i ironiczny za sułtana oraz nowy traktat, zanim...
- Co więcej, była to prawdziwa twarz Klaudii, brzydka, nalana, z zezowatymi oczyma, a jednak w jakiś niepojęty sposób malarka potrafiła oddać zarówno jej prostoduszność,...
- Jednak poza nielicznymi wyjątkami tych poleis, w których szczególnie rozwinęto się rzemiosto (Korynt, Ateny, Syrakuzy), miasto nigdzie nie stato się, nawet w drugiej...
- Biskup Paryża wyrażał jednak przekonanie, że król, który dotąd nie przejmował się anatemą, zechce teraz pojednać się z Kościołem ze względu na rozdzielanie dóbr po albigensach...
- Postacie, twarze, oczy tych dwóch mężczyzn, którymi byłam ja sama, zbliżały się, przenikały w siebie, nie stając się jednak ani przez chwilę jednością...