Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Przez chwilê, powiadasz? - spyta³a z uœmiechem. - Pamiêtam Linca i te jego czystej krwi araby. To mo¿e byæ równie dobrze piêæ minut jak i piêæ godzin, prawda? - To pierwsze Ÿrebiê tej klaczy - wyjaœni³a Beth. - Ona nie wie, czy ma siê po³o¿yæ i rodziæ, czy staæ i nie posiadaæ siê ze zdziwienia. To mo¿e potrwaæ nawet ca³¹ noc. Holly z westchnieniem pozapina³a guziki œwie¿o wypranej bluzki. - W takim razie pomyœlmy o tym, ¿eby mu zanieœæ coœ do jedzenia. Od œniadania up³ynê³o ju¿ du¿o czasu. Beth uœmiechnê³a siê radoœnie. - Ju¿ mu zanios³am trzy kanapki i litr kawy. - Szczêœciarz z niego, ¿e ma tak¹ siostrê. - Stale mu to powtarzam. Holly uœmiechnê³a siê. - Masz wspania³y warkocz - westchnê³a Beth. - Wygl¹da tak ³adnie. A mój... coœ okropnego. Wziê³a w d³onie jeden z warkoczy, jak zdech³ego wê¿a. -- Masz ³adne w³osy - stwierdzi³a Holly. -- Ha! - skrzywi³a siê Beth. - Mysie ogonki albo koñski ogon. Ohyda, i- D³ugie w³osy mo¿esz czesaæ na wiele ró¿nych sposobów. Je¿eli nie chcesz ich obci¹æ. - Chcia³abym je obci¹æ, ale Linc mi nie pozwala. Zdziwiona Holly unios³a brwi. - ¯adnego makija¿u gor¹czkowa³a siê Beth - ¿adnych modnych ciuchów i od szeœciu lat ta sama fryzura. - Wszystko przez Linca? Beth wydê³a wargi. - Jasne, ¿e przez niego. Przez pewien czas nie mia³am nic przeciwko temu, ale teraz... Umilk³a. Na jej twarzy pojawi³ siê wyraz pe³nej têsknoty zadumy. - Ch³opak? - spyta³a Holly, z góry znaj¹c odpowiedŸ. Beth uœmiechnê³a siê nieœmia³o i skinê³a g³ow¹. - Kto to taki? - Jack. Starszy brat mojej najlepszej przyjació³ki. - O ile starszy? Pytasz zupe³nie jak Linc! - Bo obydwoje ciê kochamy. - Jack w³aœnie skoñczy³ osiemnaœcie lat, a ja za kilka miesiêcy skoñczê szesnaœcie, wiêc jest starszy tylko o dwa lata. Nie jest dla mnie za stary! - Pewnie, ¿e nie jest. - Cieszê siê, ¿e tak uwa¿asz. - Beth uœmiechnê³a siê z ulg¹. - Linc siê ze mn¹ nie zgadza i ka¿e mi siê ubieraæ, jakbym chodzi³a do przedszkola. - Je¿eli Jack jest wart zachodu, nie bêdzie siê przejmowa³ twoim strojem ani fryzur¹. Beth zacisnê³a usta zupe³nie tak samo, jak jej starszy brat. - Linc mówi to samo - mruknê³a. - I ma racjê. - Mo¿liwe, Ale dlaczego muszê potwierdzaæ teorie Linca? A poza tym - doda³a z gorycz¹- kiedy on spotyka siê z kobiet¹, wcale nie wybiera zwyk³ej dziewczyniny. Holly wspomina³a Cyn i musia³a przyznaæ jej racjê. - Nie jesteœ zwyk³¹ dziewczynin¹ - powiedzia³a. Beth spojrza³a na ni¹ zdziwiona. - Wygl¹dam jak s³up - upiera³a siê. Ton g³osu dziewczyny, a tak¿e jej postawa przekona³y Holly, ¿e Beth ca³kowicie wierzy w to, co mówi. - Nie masz racji - zaprzeczy³a stanowczo. Beth tylko na ni¹ spojrza³a i nie odezwa³a siê ani s³owem. - Sam twój uœmiech jest wystarczaj¹co piêkny, by zawróciæ komuœ w g³owie - doda³a Holly. - No tak, mam proste zêby - zaczê³a wyliczaæ Beth. - I g³adk¹ skórê. Ale poza tym jestem nieciekawa. Holly przyjrza³a siê jej, jakby j¹ widzia³a pierwszy raz. Beth mia³a oczy koloru jasnego turkusu, jak obmyte deszczem niebo nad pustyni¹, usta pe³ne, skore do weso³oœci, cerê g³adk¹, lekko opalon¹, promieniej¹c¹ zdrowiem. Jak na piêtnastolatkê, jej figura by³a dobrze ukszta³towana, bardzo kobieca. Przy dyskretnym makija¿u, odpowiednim ubraniu i innej fryzurze, pomyœla³a Holly, bêdzie wystrza³owa. Czy tego w³aœnie obawia³ siê Linc? - Holly? - Beth pomacha³a jej rêk¹ przed oczami. -Jesteœ tam? - Przestañ -powiedzia³a Holly, ³api¹c j¹ za nadgarstek. - Jedziemy. Beth natychmiast cofnê³a rêkê. - Dok¹d jedziemy? - Do Palm Springs. - Po co? - Jeœli siê poœpieszymy, bêdziemy tam na dwie godziny przed zamkniêciem sklepów. Sklepów? - Z ubraniami - odpowiedzia³a Holly zwiêŸle. - Aha. W tym stroju wygl¹dasz, jakbyœ by³a w moim wieku. Holly zerknê³a w lustro. Wygnieciona niebieska bluzka, wytarte d¿insy, sportowe buty, ani cienia makija¿u i odgarniête z twarzy w³osy. Ona ma racjê, pomyœla³a Holly. Wygl¹dam na szesnastolatkê. Potrz¹snê³a mocno g³ow¹ i sprawdzi³a, czy ma w kieszeni karty kredytowe. - Gdyby Roger zobaczy³ mnie w takim stanie - mruknê³a pod nosem - nie przyzna³by siê, ¿e mnie zna. - Kto to jest Roger? - natychmiast spyta³a Beth. - Mój szef. - A czym siê zajmujesz? - Jestem modelk¹. Beth wci¹gnê³a powietrze. Wygl¹da³a na skonsternowan¹. - Linc o tym wie? - wyszepta³a. - Lak. Ale nie chce w to uwierzyæ. - Holly... - Wiem. - Naprawdê? - spyta³a z napiêciem. - Linc nienawidzi modelek. Jego i moja matka by³y modelkami. - Lak. Wiem. Beth jêknê³a z rozpacz¹. Holly uœmiechnê³a siê do niej z udawan¹ weso³oœci¹. - ChodŸmy na zakupy - powiedzia³a. - Wybierasz siê na przyjêcie z okazji Arabskich Nocy? - Za nic bym go nie opuœci³a. - Znam Linca i myœlê, ¿e trzeba ci kupiæ coœ specjalnego na tak¹ uroczystoœæ. Beth skinê³a g³ow¹. - Ale nie pozwoli mi nic kupiæ, jeœli przy tym nie bêdzie - stwierdzi³a ponurym tonem. - Nie odmówisz podarunku ode mnie, prawda? - Podarunku? - Sukni na przyjêcie. Dziewczyna rozpromieni³a siê uradowana. - Och, naprawdê? - Przekonasz siê. Czy Linc nadal trzyma kluczyki od samochodu w naczyniu przy tylnym wyjœciu? - Uhm. Holly wziê³a jeden z samochodów Linca, br¹zowe BMW coupe, specjalnie skonstruowane dojazdy po krêtych górskich drogach. Powietrze by³o parne. Wysoko, wœród chmur i szczytów wzgórz, odzywa³y siê grzmoty. Po dojechaniu do Palm Springs, Holly spyta³a Beth. - Dok¹d teraz jedziemy? - O, jest mnóstwo sklepów. - Jasne, ale który jest najlepszy? - Dla ciebie? - Dla nas obydwu. Dziewczynka uœmiechnê³a siê. Skrêæ w lewo na najbli¿szym œwietle - powiedzia³a uszczêœliwiona. Beth wybra³a „Chez Elegance”, ma³y ekskluzywny butik z ubraniami zaprojektowanymi dla nastolatek i m³odych kobiet po dwudziestce. Holly dyskretnie sprawdza³a krój i jakoœæ materia³u sukien. Poczu³a ulgê, widz¹c, ¿e nawet najbardziej awangardowe modele wykonane s¹ starannie i kusz¹ nie tylko szokuj¹cymi pomys³ami, lecz tak¿e wysok¹ jakoœci¹. Beth chodzi³a pomiêdzy wieszakami z niewinnym zachwytem, który rozbawi³ Holly. - Znalaz³aœ coœ, co ci siê podoba? - spyta³a. - Wszystkie mi siê podobaj¹ - westchnê³a Beth. - To najfajniejszy sklep, ale Linc nigdy mi tu nic nie kupuje