Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

pewna gospodyni domowa z Hertfordshire w Anglii poinformowała prasę o następującym fenomenie: "Mój mąż lubi potrawy z dodatkiem curry. Przed pięcioma laty kupił blaszaną puszkę curry, z której korzysta, obficie przyprawiając potrawy. Nie wiem, ile już kilogramów zużył od tego czasu, ale w każdym razie puszka jest wciąż pełna po brzegi. Nawet jeśli wyjmie pełną łyżkę przyprawy i zamknie puszkę, a po chwili ją otworzy, znowu jest pełna po brzegi". Jak zareagowały media na ten fenomen? Czy w gazetach znalazły się nagłówki takie, jak "Odpowiednik biblijnego rozmnożenia chleba" albo "W posiadaniu angielskiej rodziny znajduje się coś na kształt cudownej lampy Aladyna"? Jedyną reakcją na to zdarzenie -które, gdyby poddano je badaniom naukowym, mogłoby postawić na głowie prawa materii, energii i entropii -były poświęcone mu dwie linijki w małej lokalnej gazecie. Rzecz jasna, żadnych badań nigdy nad nim nie podjęto. Jeszcze bardziej jaskrawą wymowę ma następujący przypadek. W Nowym Jorku odbywała się sesja naukowa, w której uczestniczyli fizycy i astronomowie. W czasie przerwy roznoszono napoje orzeźwiające. Nagle jeden z kelnerów, przypadkiem wyjrzawszy przez okno, zawołał wzburzony: "Panowie, panowie, popatrzcie tylko, na zewnątrz jest UFO!". Żaden z obecnych naukowców nie mrugnął nawet okiem, uznawszy, że sprawa nie jest godna ich zainteresowania. Komentarz zbyteczny. Osoby, które się zajmują trudnymi do uwierzenia faktami, opisanymi w tej książce, można powiedzieć, nie wzdragają się wyjrzeć przez okno. Opinia o tym, co tam mogą zobaczyć, pozostaje naturalnie ich osobistą sprawą. Prosimy więc teraz zapiąć pasy i przygotować się do jazdy w górę do krainy czarów albo w dół do pałacu grozy, gdzie rządzi nieznane. Zresztą oba te miejsca znajdują się tuż obok. Nic nie jest takie, jakie być powinno Prowokująca przedmowa Bym wreszcie poznał, czym jest ta potęga, Co wnętrzne siły świata w jedno sprzęga (...)" Johann Wolfgang von Goethe, Faust Wszyscy znamy to uczucie. Przeglądamy gazetę albo słuchamy wiadomości przez radio i spontanicznie przychodzi nam do głowy myśl: Nie, ten dom wariatów nie może być wszechogarniającą rzeczywistością. Jednak nigdzie nie widać wyjścia z tego dylematu. Wprost przeciwnie; najpóźniej w naszych czasach nawet najbardziej zaślepieni idealiści i marzyciele musieli zrozumieć, że tak donośnie głoszony humanitaryzm jest chimerą. Ludzkość nie mogła się stać jedną wielką, szczęśliwą rodziną nie z powodu wciąż krytykowanego i obecnie zlikwidowanego podziału świata na dwa obozy, ale na skutek właściwości natury ludzkiej. Wniosek taki cynicy (można by też powiedzieć: realiści) formułowali zawsze. Mówimy więc z rezygnacją: człowiek po prostu jest stworzeniem dalekim od doskonałości -i odpowiednio do tego postępuje. Im bardziej nad wszystkim panuje nierozsądek, tym żarliwiej czepiamy się jedynej przeciwwagi dla irracjonalnych emocji, które nas wpakowały w takie tarapaty: naszego rozumu. Zdolność myślenia, ekstrapolowania, badania i poznawania jest czymś wyjątkowym i niesie pociechę. Z pewnością trudno zaprzeczyć, że rozwój naszych sił duchowych postępuje w trochę niewłaściwym kierunku. Nie na miejscu byłaby przesadna duma z monstrualnych miast, bomb wodorowych, dziury ozonowej, zniszczenia fauny i flory, zanieczyszczenia środowiska i wielu innych destrukcyjnych działań, będących -w przeszłości i obecnie -rezultatem wzlotów ducha ludzkiego. Podobnie trudno się szczycić wątpliwą zdolnością naszego abstrakcyjnego myślenia, by oprócz istoty czwartego wymiaru stale ignorować pytanie, czym wyżywić szesnaście miliardów ludzi w 2030 r. Można wprawdzie wysunąć kontrargument, że przecież dysponujemy narzędziem pozwalającym opanować szkody wyrządzone przez ten właśnie rozwój: jest to ludzki rozum, dżoker w grze życia. To rozum umożliwił narysowanie śmiałymi kreskami logicznego obrazu naszego świata i kosmosu. W każdym razie teoretycznie. Jeśli nawet nie rozszyfrowaliśmy jeszcze wszystkich tajemnic, to przynajmniej idziemy we właściwym kierunku. Otóż właśnie nie! To przekonanie okazuje się bowiem zwodnicze. Powłoka pewnej wiedzy jest cienka i z każdym dniem staje się bardziej krucha