Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Łatwo je ukryć pod ubraniem. Otworzył jedno z nich i wyjął cylindryczny aluminiowy pojemnik. Miał około dziesięciu centymetrów długości. - To jedyna ochrona, jaką możemy wam zapewnić. Pojemnik zawiera dwanaście dawek pochodnej kwasu bursztynowego w substracie proteinowym. Zademonstruję wam działanie na kocie. H. G., gdzie jesteś? Na stół wskoczył duży czarny kot. Gordon pogłaskał go po grzbiecie, po czym szybko rozpylił mu odrobinę cieczy tuż przed nosem. Kot prychnął, zamrugał szybko i przewrócił się na bok. - Powoduje utratę przytomności w ciągu sześciu sekund - mówił Gordon i wywołuje amnezję retroaktywną. Pamiętajcie, że działa dość krótko. Poza tym trzeba prysnąć człowiekowi prosto w twarz, żeby uzyskać efekt. Kot rzeczywiście zaczynał się już ruszać. Gordon sięgnął do etui i wyciągnął trzy czerwone papierowe sześcianiki rozmiarów kostki cukru. Połyskiwały lekko, jakby były polakierowane. Z wyglądu przypominały petardy. - Gdybyście chcieli podłożyć ogień, to załatwi sprawę. Wystarczy wyciągnąć tą zawleczkę, a nastąpi samozapłon. Ładunki są oznakowane liczbami piętnaście, trzydzieści i sześćdziesiąt, które oznaczają, ile sekund upłynie od wyciągnięcia zawleczki zapłonu. Pokryto je woskiem, więc są wodoodporne Mogą jednak nie zadziałać. - Czemu nie zalaliście ich tworzywem? - zapytał Hughes. - Nie pasuje do epoki. Wtedy nie znano jeszcze plastiku. - Gordon schował ładunki do etui. - Poza tym macie tu środki pierwszej pomocy. Nic szczególnego, materiały opatrunkowe, leki przeciwzapaleniowe, przeciwbiegunkowe, przeciwskurczowe i przeciwbólowe. Nie byłoby dobrze, gdyby któreś z was zwymiotowało w zamku. A nie możemy wam dać pigułek do odkażania wody. Stern patrzył na to wszystko z coraz większym niedowierzaniem. Wymiotować w zamku? - powtarzał w myślach. - Chwileczkę... - zaczął. - Jest tu wreszcie przyrząd wieloczynnościowy. - Gordon wyjął sporych rozmiarów scyzoryk, zawierający między innymi nóż i wytrych. - Pewnie żadna z tych rzeczy nie będzie wam potrzebna, ale na wszelki wypadek powinniście mieć te zestawy. Teraz się przebierzecie. * * * Przeszli do sąsiedniego pomieszczenia. Uśmiechnięta starsza kobieta, która na ich widok wstała od maszyny do szycia, wręczyła każdemu komplet ubrań: białe lniane majtki przypominające bokserki, ale bez gumki w pasie, skórzany pas i czarne wełniane rajtuzy. - Co to jest? - zdziwił się Stern. - Rajstopy? - Nazywano to pończochami, kochaneczku. W nich także nie było gumki. - Jak się będą na mnie trzymały? - Trzeba koniec wsunąć pod pas, pod dubletem, albo przywiązać je do punktów dubletu. - Do punktów? - Zgadza się, kochaneczku. Do punktów dubletu. Stern popatrzył na resztę zespołu. Wszyscy w milczeniu układali podawane im rzeczy w stosik. Sprawiali wrażenie, jakby świetnie wiedzieli, jak należy z nich korzystać. On jednak czuł się zagubiony, z wolna ogarniała go panika. Obrzucił ironicznym spojrzeniem białą lnianą koszulę sięgającą mu prawie do kolan i luźny kaftan z pikowanego filcu, zwany dubletem. Na końcu otrzymał sztylet w pochwie na żelaznym łańcuszku. Skrzywił się na jego widok. - Wszyscy takie nosili - wyjaśniła kobieta. - Na pewno ci się przyda, choćby przy jedzeniu. Odłożył sztylet na wierzchu i zaczął badawczo oglądać dublet w poszukiwaniu tajemniczych punktów. - Takie ubrania nosili ludzie niezbyt bogaci, ale i nie biedni - wyjaśnił Gordon. - Wędrowni kupcy, paziowie, drobna szlachta. Kobieta podała Sternowi buty. Były to lekkie skórzane pantofle z wydłużonymi noskami, ozdobione dużymi klamrami. Wyglądają jak ciżemki nadwornego błazna, pomyślał. - Nie martw się, mają bardzo miękkie podeszwy - wtrąciła z pobłażliwym uśmiechem kobieta. - Chodzi się w nich jak w adidasach. - A dlaczego to wszystko jest brudne? zapytał David, obrzucając podejrzliwym wzrokiem lnianą koszulę. - Chyba nie chcesz się wyróżniać wśród innych ludzi, prawda? * * * Poszli się przebrać. Stern obserwował swoich kolegów. - Cholera, jak wy to... - zaczął. - Chcesz wiedzieć, jak ubierano się w czternastym wieku? - wszedł mu w słowo Marek. - To proste. Rozebrał się błyskawicznie i całkiem nagi bez skrępowania przekładał swoje rzeczy. David z zazdrością popatrzył na jego imponujące muskuły, Zaczął powoli rozpinać spodnie. - Najpierw wciągnij majtki - tłumaczył Andre. - Ten len jest naprawdę przyjemny w dotyku. Umieli dobrze go wyprawiać. Teraz zapnij pas i wywiń brzeg majtek na zewnątrz. Najlepiej owiń kilkakrotnie. Jasne? - To pas trzeba nosić pod ubraniem? - Zgadza się. Teraz pończochy. - Zaczął wciągać wełniane rajtuzy
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Więc przyszliście pieszo z braku pieniędzy? NIEZNAJOMY Taak! MATKA (uśmiecha się) I pewnie nic nie jedliście? NIEZNAJOMY Taak! MATKA Bardzo pan jeszcze...
- Orygenes Talk więc dręczące Platona pytanie z Eutyjrona — czy bogowie miłują to, co święte, ponieważ jest święte, czy też jest ono święte dlatego, że bogowie je miłują? —...
- Leżąc wieczorem ze wzrokiem wbitym w gasnące węgle, zastanawiałem się, jakich narzędzi należy użyć, żeby wyciąć w żywopłocie przejście, i gdzie te narzędzia zdobyć...
- Skoro bowiem od długiego czasu nie znali ni nazwy, ni faktu niewątpliwej klęski, więc ten nagły cios znosili bez opanowania i odpowiedniej postawy...
- Więc co robić? — Masz rację! Co robić? Co robić? — mruczał towarzysz i z powrotem położył się na łóżko...
- Skutki doraźne to zaburzona lub zerwana interakcja wychowawcza oraz pejoratywna ocena zdarzenia wychowawczego przez wychowanka(zdarzenia, które określany jako błąd), a na...
- Pozbawione szacunku i największych źródeł dochodu istoty chwytały się więc czego tylko mogły, byle tylko zdobyć jakieś środki do życia...
- Isser przesłał wiadomość, że chce jak najszybciej wi dzieć się ze mną i Uzim, zanim więc zdążyliśmy odsapnąć, Dawid już miał na sobie fedorę i wełniany płaszcz...
- W oczekiwaniu na drinka stara pozby si lku, |e lada chwila, za pomoc detektorów zdenerwowania ukrytych w blacie stolika albo zwykBej wizualnej oceny jej obgryzionych paznokci, zostanie zdemaskowana jako oszustka i wtedy poprosz j, |eby wyszBa
- " Pojąłem doskonale, że stary przyjaciel pani de Guermantes, jako światowiec doskonały, przepojony duchem Guermantów, których między innymi cechowało to, by nie okazywać, iż...