Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Stutysięczny nakład, gwarantujący status złot< płyty, sprzedany został błyskawicznie. Zapewne wyni sprzedaży mógłby być znacznie lepszy, ale decyzje urzec ników z Polskich Nagrań i tym razem nie miały ni wspólnego z oczekiwaniami miłośników talentu Sufleróv Krzysztofowi pozostaje jednak satysfakcja, bo jak sar twierdzi - kolejny rok doświadczeń estradowych sprawi-że na tym albumie śpiewa znacznie lepiej niż na debiutan Ich dwóc ckim longplayu. „To było już śpiewanie bliższe zawodowemu niż amatorskiemu - dodaje. - Przez rok czasu okrzepłem, nabrałem doświadczenia, nauczyłem się wielu rzeczy, zrobiłem kolosalne postępy i to wszystko może zauważyć nawet niezbyt doświadczony słuchacz. Niestety, po nagraniu tej płyty byliśmy już w takim konflikcie, iż o dalszej współpracy nie mogło być mowy". Narastający z każdym tygodniem konflikt pomiędzy Krzysztofem a resztą zespołu przyćmił komercyjny sukces płyty, która ukazała się tuż przed końcem 1976 roku. Nikt też nie myślał o przygotowywaniu materiału na kolejny album, bo z każdym tygodniem groźba rozstania stawała się coraz bardziej prawdopodobna. Doszło do tego, że praktycznie nierozłączna dotychczas para kompozytorów Lipko -Cugowski przestała razem tworzyć. Stało się to przy okazji pisania muzyki do filmu Przepraszam czy tu biją? „Marek Piwowski zwrócił się do nas z propozycją napisania muzyki do swojego nowego filmu - opowiada Krzysztof. - Przy tej okazji Romek zapytał mnie, czy mógłby to zrobić samodzielnie. Nie robiłem z tego powodu wielkiego problemu i po kilku tygodniach muzyka była już gotowa i nagrana. Niestety, propozycja Romka została odrzucona, a ścieżką dźwiękową do filmu, przypuszczam, że na mocy jakichś pozaartystycznych układów, zajął się Piotr Figiel. Osobiście uważam, że to, co zrobił Romek było znacznie lepsze, ciekawsze i miało jakiś sens. Ale, niestety, w filmie, tak jak we wszystkim w tamtych czasach decydowały układy. Nam, zapewne w ramach rekompensaty, zaproponowano występ w tym filmie. Dwa czy trzy razy mignęliśmy w kadrze, grając jeden z tych utworów, który miał być ilustracją do tego dzieła. Czas na planie filmowym, a szczególnie w jego kuluarach, spędziliśmy jednak bardzo udanie. Dokładnie zdążyliśmy poznać się z całą ekipą, a znacząco pomogły nam w tym staropolskie sposoby. Na kilka dni stanęła więc produkcja filmu i muszę przyznać, że w kwestii trunkowej filmowcy byli dla nas bardzo wymagającymi partnerami". Ostatnią kompozycją, nagraną przez Krzysztofa i pozostałyc Suflerów, przed rozstaniem był utwór Komentarz d pewnej legendy, przygotowany z myślą o dorocznyi festiwalu w Opolu. Nagranie kompozycji zgłoszonej d konkursu premier zrealizowane zostało w katowickii studiu, a w pracach nad nim pomagali młodym gwiazdoroi między innymi muzycy wrocławskiego Spisku. Trudno dz: ocenić, ile osób mogło wówczas przypuszczać, że już z kilka miesięcy Krzysztof występować będzie razem z 1 formacją. Zapewne jednak większość uczestników tej ses przeczuwała nadchodzący koniec pewne ery w dziejach lubelskiego zespołu. By może to sugestia, ale gdy od czasu d czasu powracam do tego utworu, ni mogę oprzeć się odczuciu, iż z głos Krzysztofa przebijają nuty smutki „Wszyscy chyba już czuli zbliżający si finał naszej współpracy - dodaj Krzysztof. - Nasz występ w Opolu też ni był oszałamiający. Co prawda Komer tarz do pewnej legendy był dość skon plikowany do wykonywania na żywo, al my zagraliśmy go znacznie poniżej możl wości. Był to powód do kolejnej porc nieporozumień i pretensji". Dziś nie pora na szukanie winnyc i dogłębne analizowanie przyczyn rozst; nią Krzysztofa z resztą zespołu. Artj styczna zgodność dwóch lideró1 lubelskiej grupy przez kilkanaści miesięcy była siłą twórczą. Inne pogląd na muzyczną drogę dość szybko zburzy] harmonijną współpracę. „Podzieliło n< diametralnie inne spojrzenie na dals2 muzykowanie - dodaje Krzysztof. - Różne inne idiotyzm były tylko konsekwencją tego faktu. Ja nie odżegnuję s od głupich pomysłów, jak choćby tego z wyłączenie] mojego nazwiska przed nazwę zespołu, ale były one retora na to, co wychodziło od Romka i naszego ówczesneg menedżera. Musieliśmy się rozstać i chwała Bogu, że ta się stało. Dzięki temu przekonaliśmy się o własnych racjac lub ich braku. Była to przykra, ale konieczna i w właściwym czasie odbyta lekcja. Jestem pewien, iż bez nii nie dotrwalibyśmy na scenie do dnia dzisiejszego". Ich dwóch Sex, drinks & rock'n'roli Z dnia na dzień Krzysztof i jego koledzy stali się gwiazdami, z wynikającymi z tego wszelkiego rodzaju przywilejami i konsekwencjami. Gwiazda rocka to w oczach przeciętnego odbiorcy osoba nie stroniąca od alkoholu i innych używek wspierających pracę twórczą oraz pomagających w „zabiciu" nadmiaru czasu podczas długich podróży. Gwiazdor rocka to także obiekt westchnień tysięcy fanek, z których niejedna marzy o podbiciu sypialni swojego idola. Krzysztof nigdy nie zaprzeczał, że po wkroczeniu na firmament polskiego rocka niewiele odbiegał od przedstawionego powyżej wzoru. „Gdy na początku 1975 roku staliśmy się ogromnie popularni, konsumowanie nieoczekiwanej sławy było dla nas szalenie atrakcyjnym zajęciem - opowiada. - Przez kilka lat bawiliśmy się w najlepsze