Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Nie bój się. - Delikatnie pogłaskał ją po twarzy. - Jestem przy tobie. Przytuliła się do niego i przez chwilę trwali tak, oddychając razem równomiernie, jak we śnie. - Jeśli mam być szczera - odezwała się Darina po paru minutach - muszę przyznać, że chociaż w pierwszej chwili rzeczywiście przeżyłam duży szok, teraz wydaje mi się, że nie powinnam być zaskoczona. - Jak to? Wyprostowała się. - Jeśli ci wyjaśnię, wysłuchasz mnie? - Oczywiście. - Ale... mam na myśli, czy wysłuchasz mnie naprawdę... całą duszą? Bo to jest dość niezwykłe. - Wysłucham cię na pewno. - On również usiadł i otrzepał sobie rękawy. - No więc tak... - zaczęła. Oparła mu dłonie na ramionach i zatopiła wzrok w jego oczach. - Kiedy cię poznałam, odniosłam od razu wrażenie, że jest nam przeznaczone kochać się wzajemnie. A ty? Nie czułeś nic takiego? - Dostałem wtedy gęsiej skórki - przyznał Bruno. - Ale... - A widzisz! - Darina zacisnęła dłonie na jego kurtce. -O tym właśnie mówię. Wiesz, wydaje mi się, że jesteś moją bliźniaczą jaźnią - powiedziała powoli, z namysłem. - Rozu- miesz, co mam na myśli? - Niezupełnie. - To nie jest takie proste. Ja sama nie w pełni jeszcze poznałam sens tej teorii... jest chyba związana ze starożytną Grecją. Ale w domu mam masę książek i na pewno natrafię w nich na odpowiedni trop. Słyszałeś kiedyś o Edgarze Cayce? - Coś mi się zdaje, że przy tobie będę musiał stale zadawać pytania w rodzaju: „Co to za jeden?" albo „Co to takiego?" W innych okolicznościach zasmucony głos Brunona sprowokowałby dziewczynę do śmiechu, ale teraz pragnęła przede wszystkim przedstawić ową teorię i dlatego jedynie musnęła dłonią jego policzek. - Jestem pewna, że ty z kolei wiesz dużo o sprawach, które dla mnie stanowią wielką niewiadomą - powiedziała. - A Edgar Cayce to słynny psycholog. Mam trzy książki o nim. Ale nie to jest najważniejsze. Na pewno słyszałeś o takich poetach jak Robert Browning i Elizabeth Barrett? - Chyba tak, chociaż przyznaję, że nie jestem wielkim znawcą poezji. - W każdym razie oboje tworzyli w Anglii, zakochali się w sobie i zyskali rozgłos zarówno jako poeci, jak i kochankowie. Ich związek można uznać za doskonały przykład bliźniaczych jaźni, o których mówiłam. - Rozumiem - mruknął Bruno bez większego przekonania. Darina skrzyżowała ramiona na piersiach. - Tę koncepcję głoszono od tysięcy lat - powiedziała, niepewna teraz jego reakcji. - Warunkiem, aby ją zaakceptować, jest uznanie idei reinkarnacji. - Zerknęła na twarz chłopca i doszła do wniosku, że jej słowa jak dotąd nie odstraszyły Brunona. Zachęcona tym, że on słucha, mówiła dalej: - Ten, kto ją zaakceptuje, tak jak ja, bez większego trudu zrozumie wszystko, co się wiąże ze zjawiskiem bliźniaczych jaźni. Polega ono mniej więcej na tym: kiedyś, dawno, dawno temu, dwoje ludzi łączyła idealna więź duchowa, potem jednak wskutek jakiegoś wydarzenia zostali rozdzieleni, stracili siebie z oczu. Odtąd jednak oboje poszukują się wzajemnie we wszystkich swoich późniejszych wcieleniach, na przestrzeni wielu wieków. - Umilkła, zaczerpnęła głęboko tchu. - Myślę, że to odnosi się właśnie do nas obojga. Jesteśmy bliźniaczymi jaźniami, Bruno. Tyle że w końcu zdołaliśmy się odnaleźć. Jego milczenie sprawiło, że po raz pierwszy poczuła się zażenowana. - Przepraszam, jeśli to zabrzmiało zbyt dziwacznie. - Czy ta sprawa wiąże się w jakiś sposób z astrologią? Ostrożnie ujęła jego rękę. -1 tak, i nie. Astrologia jest dziedziną starą jak świat i, jak wiesz, nawet czymś w rodzaju wiary. Jedno z drugim zazębia się trochę. Widać to w wielu religiach Wschodu. Czy nie dostrzegasz, zwłaszcza teraz, kiedy okazaliśmy się rodzeństwem, że w tym wszystkim istnieje jakiś sens? Takie było nasze przeznaczenie, los, obojętne, jak to nazwiesz. - Czy ja wiem... - Jego głos wyrażał powątpiewanie. -A może chodzi tu o uwarunkowania genetyczne? Bo skoro jesteśmy stryjecznym rodzeństwem... - To prawda. Ale oboje wiemy, że w tym, co do siebie czujemy, jest coś więcej, nie tylko geny, prawda? Wydaje mi się, jakbym cię dobrze znała... jakbym znała cię już dawniej... prawie tak dobrze jak samą siebie. I mogę mówić z tobą o wszystkim, dosłownie o wszystkim. Pocałował ją łagodnie w usta. - Wierzę ci - szepnął. Opadli na trawę, obejmując się wzajemnie ze wszystkich sił, nie tylko dla ochrony przed chłodem. - Co sądzisz o stryju Johnie? - zapytał po chwili Bruno. - Bo ja uważam, że jest w porządku. Wspaniale nadaje się na ojca. - Nie mówmy teraz o tym - odparła Darina. Z oddali dobiegły ciche, przytłumione głosy wołające ich po imieniu