Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Prośbę tę Waria potraktowała jako czysto grzecznościową formalność - sama ma przecież prawo decydować, z kim chce zatańczyć. Wstała i poszła z cherubinem na parkiet. Rumbę tańczył tak samo jak fokstrota, krok - obrót, krok - obrót. Waria tańczyła świetnie nawet z kiepskimi partnerami, a co dopiero z takim... - A ja panią znam - powiedział cherubin z uśmiechem. Miał bardzo białe zęby, lecz przy uśmiechu widać było, że jeden ząb jest krzywy. Sposób zawierania znajomości na intrygę: zadają naprowadzające pytania i uzyskują oczekiwaną odpowiedź. Prymitywne! Waria skrzywiła się lekko: jak zna, to zna, i bardzo dobrze. - Pani przyjaciółka ma na imię Wika. Waria znów się skrzywiła: zna Wikę? No i co z tego? Wszyscy ją tu pewnie znają. - Mieszka pani na Arbacie - ciągnął dalej, ukazując w uśmiechu swój krzywy ząb, przez co uśmiech stawał się cieplejszy i sympatyczniejszy. Miał też bardzo miły głos. - Skoro Wika mieszka na Arbacie, to nietrudno się domyślić. - A druga pani przyjaciółka ma na imię Zoja. Tryumfował: grali, grali, aż wygrał. Waria odsunęła się, spojrzała mu w twarz. A więc to nie intryga, nie gra. Gdzie on mógł poznać Zoję? Uśmiechał się zagadkowo: miało to oznaczać, że w ogóle dużo wie ale nie powie, teraz jej kolej. - Nazywam się Lowa, a pani? - Waria. - Pozwoli pani, że poproszę ją o następny taniec? - Proszę. Wróciła do stolika równocześnie z Wiką i Erykiem. Witalij siedział, nie tańczył. - Wariu, pozwól na chwilę - powiedziała Wika. Kobiety malowały usta, pudrowały się, czesały - toaleta przypominała salon fryzjerski. Jakaś pani przyszywała guzik do paska. Igły i nici można było dostać u kobieciny, wydającej papier: płacono jej drobnymi. - Jak tak można? - napadła na Warię Wika. - Przyszłaś z nami, a tańczysz z kim popadnie. Czy ty nic nie rozumiesz? - Przecież Witalik pozwolił. - Pozwolił cię poprosić, a ty powinnaś była odmówić. W jakiej sytuacji mnie stawiasz, co sobie pomyśli Eryk? Teraz wszyscy będą podchodzić do naszego stolika - znaleźli taką, która nikomu nie odmawia. - A jeśli ja nie chcę tańczyć z Witalikiem? - To przychodź tutaj z tymi, z którymi chcesz tańczyć! Skoro jednak przyszłaś z nami, to tańcz z Witalijem i Erykiem, albo z naszymi wspólnymi znajomymi. Ale tańczyć z byle kim? - To nie jest byle kto: mówił, że cię zna. - Owszem, zna mnie. Z imienia. Ja też go znam. Lowoczka! Wszyscy go tu znają - skrzywiła się pogardliwie. - Kreślarz z biura projektów. A więc stąd Lowa zna Zoję! Zoja też pracuje w biurze projektów. Tam właśnie musiał ją widzieć, zachodziła kiedyś do Zojki. Zapamiętał. A ona myślała, że to aktor! No nic, to nawet lepiej, że jest kreślarzem, sama ma przecież zamiar zostać kreślarką. - Knajpiany żigolak - ciągnęła dalej Wika - trzyma się tu jednego takiego bilardzisty, je i pije na jego koszt. Jeżeli ci się podoba, to następnym razem możesz przyjść tu z nim i tańczyć z nim i z jego przyjaciółmi, ale dziś nie stawiaj mnie w idiotycznej sytuacji. Wróciły na salę. Eryk i Witalij wstali, podsunęli krzesła, pomogli usiąść. Lowa siedział przy swoim stoliku, ale już nie plecami do Wari, lecz twarzą do niej, i gdy orkiestra znowu zaczęła grać, spojrzał na nią pytająco. Waria niemal niedostrzegalnie pokręciła głową. Lowa podszedł do innego stolika. Wika tańczyła z Erykiem. Waria powiedziała Witalijowi, że nie ma ochoty tańczyć. Dobry nastrój prysnął. Witalij boczył się na Wikę: uczciwie zorganizował Eryka, a co podsunięto mu w zamian? Snuł więc mgliste rozważania o egoistach, wykorzystujących porządnych ludzi do swoich celów. Wika udawała, że nie rozumie jego aluzji, a Waria miała to w nosie. Z restauracji wyszli mniej więcej o trzeciej w nocy. Witalij zaproponował, żeby pojechać do niego i posłuchać płyt. Wika oznajmiła, że jest już późno, a w dodatku czuje się bardzo zmęczona. - A ty? - spytała Warię. - Już dawno powinnam być w domu. Eryk stwierdził, że jako szofer gotów jest spełnić każde polecenie. Witalij nie wsiadł do auta. Mieszka tuż obok, na ulicy Gorkiego, i doskonale dojdzie do domu piechotą. Serdeczne dzięki za uroczy wieczór! Wika żartobliwie pomachała mu ręką. Była zadowolona z Wari. Na takiej jak Waria można polegać, nie jest łatwa ani głupia, to dobra, czysta dziewczyna, blask jej naiwności spłynie również i na nią, Wikę, właśnie taka towarzyszka jest jej potrzebna. Tworzą wręcz klasyczną parę: blondynka i brunetka, równe wzrostem, obie bardzo ładne, trzeba tylko ubrać Warię, uczesać, i nauczyć dobrych manier. Umówiły się z ERykiem na jutro w “Nationalu”. Wika przyjdzie z Warią i jeszcze jednym swoim przyjacielem, znanym architektem, niedawnym zdobywcą pierwszej nagrody w jakimś konkursie. Eryk ucieszył się, usłyszawszy znajome imię. Czy wyjść za mąż za cudzoziemca i wyjechać z nim za granicę, jak robiły to inne “metropolskie” dziewczyny? Wika nie była jeszcze zdecydowana. Wyrosła w niechęci do tego wszystkiego. Już w dzieciństwie budził w niej wstręt cham, który zamieszkał za ścianą w ich mieszkaniu, zaprowadził swoje porządki w kuchni i na korytarzu, brudny robociarz, wracający nad ranem z nocnej zmiany, świniący w łazience i uważający jej ojca, właściciela mieszkania, za nie dobitą kontrę. A ojciec, profesor o światowej sławie, musiał brać honoraria w mące, marmoladzie i pozlepianych landrynkach - zresztą nawet i to musiał ukrywać przed sąsiadami, żeby uniknąć etykietki burżuja. Niezapomniane uroki dzieciństwa... Teraz wszystko się zmieniło. Mieszkanie zwrócono, ojciec dostaje bajeczne honoraria, uposażenie najwyższej kategorii, w domu zbierają się same znakomitości. Wika ma toalety, kosmetyki, niczego jej nie brakuje. Nie może narzekać, jest jedną z najpiękniejszych dziewczyn w Moskwie. Tylko co dalej? Profesor? Artysta? Jakiś dygnitarz? Rozwody, alimenty... Młodzi zaczynają od zera, na początek czterysta rubli, nie przyprowadzi do domu darmozjada, to nie w jej stylu. Tak, pojawiła się nowa elita - lotnicy, konstruktorzy lotniczy, to ich rozpieszcza władza, to oni dostają wspaniałe mieszkania, przydziały, pensje, nawet w bonach do Torgsinu. Wodopianow, Kamanin, Doronin, Liapidiewski, Lewaniewski, Mołokow, Slepniew - to nazwiska, znane w całej Moskwie. Gdzie ich jednak szukać? Poza tym na pewno są już żonaci
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Anu zaryczał z wściekłości, kiedy zniszczono czołg z „Transhara”, lecz jego gniew wzmógł się jeszcze, kiedy czołg wroga zajął pozycję, która obejmowała także rampę...
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- Czyż nie widzieliśmy tego okrętu na własne oczy? A co się tyczy radży Hassima i jego siostry, Mas Immady, jedni mówią tak, drudzy inaczej, ale Bóg jeden zna prawdę...
- Za każdym razem, gdy Cymmerianin spotykał grupę, ogromny samiec patrzył na niego groźnie spod ciężkich brwi, dopóki jego rodzina nie zniknęła w krzakach, a potem odwracał się i...
- Gdy Rikki przybył do domu, wyszedł na jego spotkanie Teodorek wraz ze swym tatusiem i mamusią (wciąż jeszcze bladą, bo niedawno dopiero ocucono ją z omdlenia) i wszyscy troje...
- Mimo że ojciec i rodzeństwo troszczyli się o mnie jeszcze bardziej, mimo że staliśmy się sobie jeszcze bliżsi, wszystko się zmieniło...
- Skrajny genetyzm, jaki ujawnia Tynecki omawiając na marginesie swych wywodów twórczość Micińskiego, może raczej zaszkodzić pisarzowi, to znaczy przenieść jego dzieło ze...
- Oczy błyszczały mu bardzo, bardzo mocno, szczególnie to zza monokla, a Baudelaire'owie ze zgrozą rozpoznali jego straszliwą minę...
- Wykrzykn\'ea\'b3a jego imi\'ea, czuj\'b9c,\par \'bfe ogarnia j\'b9 gor\'b9ca fala rozkoszy...