Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- To niedorzeczne - odparł spokojnie Jethro. - Ktokolwiek to panu powiedział, kłamał jak najęty. - Zaprzecza pan? Czyż nie odwiedzał pan codziennie Laurel, nie jadał z nią kolacji, nie sypiał tam każdej nocy? - Nie zaprzeczam. Trudno było znaleźć nocleg i coś do jedzenia. Laurel ofiarowała mi swą gościnność, za którą byłem bardzo wdzięczny, ale na tym się skończyło. George roześmiał się pogardliwie. - Ma mnie pan za głupca? Nie wierzę w ani jedno słowo. - Jak pan chce. Ale to prawda. - Niech to diabli - podniósł głos George. - Gdyby nie jutrzejsza bitwa, wyzwałbym pana na pojedynek i rozwalił tę przeklętą głowę. - Dużo by to dało - nie poddawał się Jethro. - Jeśli nie ufa pan swojej żonie, współczuję wam obojgu. Laurel jest lojalna wobec człowieka, który nie jest wart jej małego palca. Mam do załatwienia ważniejsze sprawy niż kłótnia z kimś tak zaślepionym głupią zazdrością. Dobranoc, Laurel. Odszedł spokojnym krokiem, zostawiając oniemiałego George'a, wściekłego i zdesperowanego. Laurel weszła do domu. Po chwili George odwrócił się i poszedł za nią. Ostatni tydzień, od czasu nieudanego ataku na Sewastopol, był wyjątkowo wyczerpujący. W obozie w Kadikoi nie sposób było utrzymać dyscyplinę i pocieszyć żołnierzy, którzy czuli się oszukani; ich mun- Idury rozpadły się na strzępy, buty rozleciały na kawałki ' i na nic nie mogli już liczyć tylko na długie oblężenie w czasie mroźnej zimy. Trudno było podnieść żołnierskie morale w przeciekających namiotach, na nędznej diecie ograniczonej do solonej wieprzowiny i spleśniałych sucharów. Ramię George'a ropiało. Opatrzone z grubsza przez wojskowego chirurga sprawiało przenikliwy ból, doprowadzając go do szaleństwa. Najgorszy okazał się tamten ranek w oficerskim kasynie. Jeden z przeklętych cywilów szukających sensacji przybył na inspekcję obozu i wywołał ogólne oburzenie, krytykując zjadliwie ciężkie położenie koni. Potem, popijając gwałtownie kurczące się zapasy brandy rozprawiał bez ogródek o atrakcyjnej, młodej damie w Eupatorii i przystojnym chirurgu, który najwyraźniej korzystał z nieobecności jej męża. - Wszystkie damy opowiadały o tym przy herbacianych stolikach - ciągnął nierozważnie, napełniając sobie kolejny kieliszek. - A teraz wygląda na to, że nadal bawi się w ten sposób w Balaklavie. Nawet lord C. nie pozostaje obojętny na jej wdzięki - poranne przejażdżki, prezenciki, przytulne kolacyjki na pokładzie jego jachtu. Nic dziwnego, że odrzuciła nasze zaproszenie na przyjęcie na „Alexandrze". George zauważył zakłopotane spojrzenia swych towarzyszy. Miał ochotę rozbić swą pięść na grubej, tłustej twarzy i raz na zawsze zamknąć usta kapiące od oszczerstw, nawet gdyby miano go zwolnić ze służby. Choć nie padło ani jedno imię, wszyscy wiedzieli o kim opowiada. Nie wierzył jego słowom, ufał Laurel, a jednak poczuł się dotknięty do żywego. Gdy wszedł do saloniku, wciąż miał przed oczyma tamto zajście. Laurel rzuciła swój ciepły płaszcz na krzesło i stanęła przed gasnącym kominkiem; szczupła, wyprostowana, oczy płonęły jej z oburzenia. Nie czekała na jego słowa, lecz zaatakowała pierwsza. - Jak mogłeś w ten sposób potraktować Jethro i jak śmiesz obrażać mnie tymi obrzydliwymi podejrzeniami? Czy myślisz, że świetnie bawiłam się w towarzystwie lorda Cardigana? Przyjęłam to zaproszenie, by pomóc ci w awansie, na którym tak ci zależy. Pojęcia nie miałam, że będzie sam i gdy tylko zdałam sobie z tego sprawę, uciekłam. Już miał zamiar zdobyć się na przeprosiny i zawrzeć z nią pokój, kiedy zatrząsł się z oburzenia. - Na miłość boską, czy kiedykolwiek prosiłem cię, abyś się dla mnie prostytuowała? Potrafię zadbać o własne interesy. - Powinieneś przynajmniej podziękować. Machnął niecierpliwie ręką. - Do diabła z Cardiganem! Wiem, że nie obchodzi cię ani trochę ta wojskowa kukła. Nie to mnie martwi. Rzuciła mu baczne spojrzenie i ciężko opadła na fotel. - Jeśli to Jethro nie daje ci spokoju, możesz o nim zapomnieć raz na zawsze. Powiedział absolutną prawdę. - Gdybym miał pewność... - Sam musisz zadecydować - oświadczyła z dumą. - W Eupatorii warunki były nie do zniesienia. Na szczęście udało nam się zdobyć trochę żywności, więc podzieliliśmy się z nim. Pracował do granic wytrzymałości, raz czy dwa po kolacji zasnął z wyczerpania, a ja go nie budziłam. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że posłuchasz jakichś głupich, znudzonych bab, które wymyślają oszczercze plotki. - A tu, w Balaklavie? Czy odwiedza cię każdego dnia? - Dziś wieczorem spotkałam go po raz pierwszy od czasu wyjazdu z Eupatorii, zupełnie przypadkowo. Nie mogąc podjąć żadnej decyzji przechadzał się po pokoju, aż w końcu zwrócił się do Laurel: - Byliście kiedyś kochankami, sama mi to powiedziałaś. Miałaś czas, miejsce i sposobność. 342 Dobrze wiedział, że zadręcza samego siebie, ale nie mógł przerwać. Zbyt dobrze znał magnetyczny urok Laurel. Który mężczyzna potrafiłby się jej oprzeć, pomyślał żałośnie. Podszedł bliżej, przysunął ją do siebie i palcem uniósł jej podbródek. Ich oczy spotkały się. - Czy możesz mi przysiąc, że nic między wami nie ma, że nie jest dla ciebie ważniejszy ode mnie, od kogokolwiek innego? - wyrzucił z siebie łudząc się, że da mu odpowiedź na jaką liczy, nawet jeśli będzie to kłamstwo. Przyjąłby je z wdzięcznością, bo tak bardzo tęsknił za osłodą, którą mogła mu ofiarować. Zawahała się, wciąż rozgniewana za oskarżenie o niewierność, nie zdając sobie sprawy, jak bardzo ból i napięcie osłabiły jego moc. Dumna była z własnej, wewnętrznej uczciwości, więc szepnęła powoli: - Niczego nie będę przysięgać. Nigdy cię nie okłamałam. Uwierz w co chcesz, ale nigdy nie zdradziłam cię z Jethro ani z nikim innym. Czy możemy już o tym zapomnieć? Wyciągnęła do niego dłoń, ale odsunął się gwałtownie, pełen narastającej goryczy. W milczeniu podszedł do krzesła i podniósł swój płaszcz. Zaniepokojona podniosła się z miejsca. - Dokąd idziesz? - Wracam do obozu. Wiem, kiedy mnie nie chcą. - Ale to nieprawda, nieprawda
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- - Trzeba w jakiś sposób usunąć z drogi tę cholerną łódź na statku! - wrzasnął...
- — Kretyn! — wrzasnął Dumbel...
- George zdjął swoje wysokie buty i usiadł na łóżku...
- - Dlaczego kpisz sobie ze mnie, Laurel? - spytał rozgoryczony...
- Wiedziała, że tym razem będzie inaczej...
- Jedyna zaś pomylona istota z całej trójki siedziała w kącie celi cichutko jak szara myszka...
- Kiedy indziej znowu, czując palenie w gardle, wkładał do ust odrobinę śniegu i ssał ją, a pragnienie, oszukane na chwilę, przemieniało się w gorączkę...
- Chciała także odróżniać przyczyny rzeczywiste i pozorne lepiej, niż czyniła to filozofia...
- Miał witać dygnitarzy z innych światów, otwierać wszystkie posiedzenia Legislatury, przewodniczyć posiedzeniom i głosować jedynie w razie równej liczby głosów za i przeciw...
- Giełda stanowi instytucję tworzoną przez pośredników, celem ułatwienia procesu wymiany handlowej między nimi...