Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Nie będą się długo rozbierać, powoli odkrywając fragmenty swoich ciał. Później znowu przyjdzie czas na czułość i pieszczoty. Teraz jednak liczyło się tylko pożądanie, pragnienie połączenia dwóch ciał. Wyczuwając jej pośpiech, Matt wsunął ręce pod jej pośladki i uniósł ją, podciągając jej nogi w górę. Była tak wilgotna, że wszedł w nią natychmiast, głęboko, coraz głębiej, aż odrzuciła głowę w tył i wykrzyczała jego imię. Na zewnątrz szalała burza, ale grzmoty i błyskawice nie mogły się równać z burzą namiętności, jaka nimi owładnęła. Ta namiętność nie pozwalała mu teraz przestać, kazała mu ciągle od nowa szukać jej ust, języka, samego ją dra jej istoty. Z odchyloną do tyłu głową Paige zaczęła się poruszać, mocno trzymając go za ramiona i uderzając udami o jego biodra. Wszystkie jej myśli i doznania skupiały się teraz w tej jednej części jej ciała, która była z nim połączona. Nic nie miało znaczenia, tylko ta rozdzierająca przyjemność, którą z każdym ruchem odczuwała silniej. Kiedy osiągnęła szczyt, wydała cichy jęk i odchyliła jeszcze bardziej do tyłu, ale nie zwolniła uścisku. A kiedy minęły dreszcze rozkoszy i znowu mogła oddychać, ukryła twarz na piersi Matta, a on mocno ją do siebie przycisnął. Burza szybko minęła. Przeczekali ją w szopie – szopie miłości, jak zaczął nazywać ją Matt – po czym pojechali do domku Paige, gdzie razem wzięli prysznic i przebrali się w suche ubrania. Później, podczas kolacji, Paige otworzyła szufladę komody i wyciągnęła z niej krótkie spodenki i podkoszulkę z napisem Mistrzowie robią to raz-dwa na piersi i podała mu je. – To moje! – wykrzyknął Matt zdumiony. – Zgadza się. – Powiedziałaś, że wszystko wyrzuciłaś. Paige uśmiechnęła się szelmowsko. – Kłamałam. Razem spędzili spokojną, leniwą niedzielę. Poszli popływać i poleżeć na plaży, a potem wrócili do łóżka, kochali się i opowiadali sobie, co robili w ciągu tych dwóch lat. – Myślałem o tobie codziennie – wyznał Matt, kiedy siedzieli na plaży, patrząc na przelatujące nad ich głowami stado pelikanów. – Starałem się tego nie robić, tłumaczyłem sobie, że to beznadziejne. Ale ty ciągle wracałaś. – Pochylił się i pocałował ją w ramię. – Zamieniłaś moje życie w piekło, kobieto. Paige wzięła do ręki patyk i napisała jego imię na ciepłym piasku. – Dlaczego w końcu zdecydowałeś się wrócić? Matt zawahał się. Jeśli chce jej powiedzieć, oto nadarza się doskonała sposobność. Ale nie mógł powiedzieć jej prawdy. Jeszcze nie. – Chciałem być blisko ciebie – powiedział. – A poza tym poczułem, że nadszedł już czas, żebym wrócił do domu. Nie było to do końca kłamstwo. Kiedy wraz z Joshem odnaleźli wodociąg, Matt doświadczył radości tak wszechogarniającej, tak pełnej, że natychmiast zrozumiał, iż tu jest jego miejsce. Paige pociągnęła go za sobą na ręcznik. – Cieszę się, że wróciłeś. O szóstej, kiedy siedzieli na górnym tarasie, sącząc wspaniałe chardonnay z doliny Santa Inez, przyjechała Kate i ulegając ich prośbom, została na kolacji. – Tak się cieszę, że w końcu znowu jesteście razem – powiedziała Kate do Matta, kiedy Paige poszła przygotować sałatkę. – Cały czas miałam nadzieję, że tak się stanie. Nawet kiedy źle się między wami działo. Matt uśmiechnął się kpiąco. – Mam rozumieć, że nie przywiązałaś się zbytnio do Jeremy’ego? Żartował i oczekiwał, że Kate się roześmieje, ale ona, ku jego zdumieniu, nawet się nie uśmiechnęła i patrzyła w swój kieliszek. – Nie. Oboje z Paulem próbowaliśmy przekonać Paige, że Jeremy nie jest dla niej odpowiedni. Ale... – Wzruszyła ramionami. – Zakochane kobiety rzadko słuchają głosu rozsądku. Kate zesztywniała. – Paige nigdy nie kochała Jeremy’ego. Była nim tylko oczarowana, nic więcej. Nim, jego zalotami, jego pozycją, całą tą magią, którą potrafi roztaczać. – Odstawiła szklankę, wstała, podeszła do balustrady i spojrzała na ocean. – To ta magia zawsze pomagała mu zdobywać wszystko, czego zapragnął i zajść tak daleko. Matt nie widział jej twarzy, ale coś w tonie jej głosu go zaskoczyło. Sam nie wiedział, co to było: podziw, nienawiść, czy i jedno i drugie. Zaintrygowany zmianą, która w niej nagle zaszła, podszedł do niej w nadziei, że może uzyska jakieś nowe informacje na temat Jeremy’ego. – Zdaje się, że za nim nie przepadasz. Na krótką chwilę Kate zamknęła oczy, a jej twarz stężała, jakby dręczył ją jakiś nieznośny, głęboko skrywany ból. Matt spuścił wzrok i zobaczył, że z całej siły ścisnęła balustradę, tak że zbielały jej kostki. Kiedy znowu się odezwała, jej głos brzmiał normalnie, uśmiechała się lekko. – Jak większość osób, które go znają. Ktoś mniej spostrzegawczy nie zauważyłby w jej zachowaniu niczego zastanawiającego. Dla Matta jednak to, co zobaczył, było objawieniem. Kate kochała Jeremy’ego. Teraz miał pewność. Nie było to zauroczenie, o jakim przed chwilą wspominała, mówiąc o Paige. Ani niewinna słabość, jak sądziła Paige. Była to prawdziwa, głęboka miłość, która, jak podejrzewał, przysporzyła Kate wielu cierpień. Patrząc na nią teraz, kiedy odzyskała panowanie nad sobą, trudno było sobie wyobrazić że mogła stracić głowę dla jakiegoś mężczyzny. Ale jak sama zauważyła, Jeremy nie był jakimś tam mężczyzną. Dopiero kiedy Matt opuścił domek Paige tego wieczoru i jechał na ranczo, dotarła do niego doniosłość tego odkrycia