Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

258-259). Kwestia ich wcześniejszego spotkania z Tuorem w Dorlominie, do której znajdujemy tu odniesienia, została poruszona w pierwszej opowieści niniejszej książki. Wiosną przybyło dwóch elfów, którzy zwali się Gelmir i Arminas i pochodzili z ludu Finarfina. Powiedzieli, że mają sprawę do Władcy Nargothrondu, zostali zatem zaprowadzeni przed Turina, Gelmir jednak zaprotestował: - To przed obliczem Orodretha, syna Finarfina, winniśmy stanąć. A gdy przyszedł Orodreth, Gelmir rzekł mu: - Panie, wywodzimy się z ludu Angroda i długą drogę przebyliśmy od Dagor Bragollach, ale ostatnio mieszkamy pośród zwolenników Kirdana przy Ujściu Sirionu. Pewnego dnia wezwał nas Kirdan i kazał udać się do ciebie, sam bowiem Ulmo, Pan Wód, pojawił się i ostrzegł go przed wielkim niebezpieczeństwem, które zawisło nad Nargothrondem i jest coraz bliższe. Orodreth jednak był ostrożny i spytał: - Czemu zatem przybywacie z północy? A może mieliście jeszcze inną misję do wypełnienia? - Panie, od dni Nirnaeth szukamy bez powodzenia Ukrytego Królestwa Turgona. Obawiam się, że opóźniłem przez to nasze posłanie ponad miarę. Kirdan wysłał nas statkiem wzdłuż wybrzeża, by w sekrecie naszą misję utrzymać i przyspieszyć dotarcie do Nargothrondu. Na brzeg wysiedliśmy w Drengist. Jednak wśród ludzi morza było kilku mężów z południa, którzy przybyli tam jako wysłannicy Turgona i z ich oszczędnych słów wywnioskowałem, że Turgon żyje wciąż na Północy, a nie na Południu, jak sądzi się powszechnie. Nie znaleźliśmy jednak ani jednego znaku, nie dotarła do nas jakakolwiek pogłoska, która by naprowadziła nas na jego ślad. - Czemu szukacie Turgona? - spytał Orodreth. - Bo powiada się, że jego królestwo najdłużej wytrzyma napór Morgotha - odrzekł Arminas i słowa te wydały się Orodrethowi złą wróżbą, przez co nie krył niezadowolenia. - Jeśli tak, to nie marnujcie czasu w Nargothrondzie. Nie usłyszycie tu żadnych wieści o Turgonie. Nie trzeba mi mówić, że Nargothrond znalazł się w niebezpieczeństwie. - Nie miej nam za złe, panie - rzekł Gelmir - że szczerze ci odpowiadamy. Zboczyliśmy z prostego szlaku ku tobie wiodącego, ale nie na darmo, dotarliśmy bowiem dalej niż twoi zwiadowcy. Przeszliśmy przez Dorlomin i kraje u stóp Ered Wethrin, zapuściliśmy się w dolinę Przełomu Sirionu, szpiegując zamysły Nieprzyjaciela. Zbiera się obecnie w tamtych stronach wielka siła Orków i złowrogich istot, armia zaś gromadzi się w rejonie Wyspy Saurona. - O tym wiem - powiedział Turin. - Wczorajsze to wieści. Jeśli posłanie od Kirdana miało posłużyć czemukolwiek, winno dotrzeć do nas wcześniej. - Niemniej choć z opóźnieniem, to jednak przekażemy ci, co nam kazano, panie - zwrócił się Gelmir do Orodretha. - Wysłuchaj słów Pana Wód! Tak oto przemówił do Kirdana, Budowniczego Statków: "Zło z Północy splugawiło źródła Sirionu i władza moja zaniknęła w rozwidleniach tych wód. Najgorsze jednak dopiero nadchodzi. Powiedz zatem Władcy Nargothrondu: Zamknij bramy fortecy i nie wychodź na zewnątrz. Wrzuć kamienie swej dumy do grzmiącej rzeki, by zło pełzające nie znalazło bramy". Niejasno słowa te zabrzmiały Orodrethowi, toteż zwrócił się do Turina o radę, jak zwykł to czynić. Turin jednak nie dowierzał posłańcom, rzekł zatem pogardliwie: - Co Kirdan wiedzieć może o naszych wojnach z Nieprzyjacielem, którego mamy pod bokiem? Niech żeglarz pilnuje swoich statków. Jeśli Pan Wód chce nas ostrzec, musi wyrażać się bardziej przejrzyście. W przeciwnym bowiem razie lepiej byśmy chyba uczynili zbierając wojska i ruszając śmiało na spotkanie wrogów, zanim ci podejdą pod nasze drzwi. Z pilnym posłaniem Gelmir i Arminas zdążali do Nargothrondu dłuższym szlakiem wokół wybrzeża do zatoki Drengist. Arminas zaznaczył, że uczyniono to, by utrzymać ich misję w sekrecie i dla pośpiechu, ale temu celowi bardziej posłużyłoby obranie drogi w górę Narogu, by dotrzeć do celu od południa. Można przypuszczać, że Kirdan uczynił tak, wypełniając wolę Ulma (który chciał, by posłańcy spotkali w Dorlominie Tuora i przeprowadzili go przez Bramę Noldorów), ale nigdzie nie znajdujemy potwierdzenia tego domysłu. KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ 1 Silmarillion, s. 84-85 2 Dzieło niedostępne jeszcze po polsku, niemniej pewną pomocą dla rodzimego czytelnika może być książka Tolkien - Przewodnik encyklopedyczny J. E. A. Tylera (przyp. tłum.). 3 W Silmarillionie, na stronie 238, znajdujemy wzmiankę, że po zniszczeniu przystani Brithombar i Englarest (w rok po Nirnaeth Arnoediad), ci spośród elfów z Falas, którzy zdołali uciec, ruszyli za Kirdanem na wyspę Balar i "przygotowali na wyspie Balar schronienie dla wszystkich elfów, którzy zdołaliby uciec przed nieprzyjacielem; elfowie Kirdana zatrzymali bowiem także przyczółek u ujścia Sirionu, gdzie w gęstym jak las sitowiu zarastającym odnogi rzeczne i zalewy stały ukryte lekkie i szybkie statki". 4 Świecące błękitnym blaskiem lampy elfów z Noldoru opisane zostały już przedtem, chociaż nie ma o nich mowy w opublikowanej wersji Silmarilliona. We wcześniejszej wersji opowieści o Turinie, Gwindor, elf z Nargothrondu, który uciekł z Angbadu i został przez Belega odnaleziony w puszczy Taur-nu-Fuin, miał właśnie taką lampę (widać ją na rysunku mego ojca, który namalował owo spotkanie [patrz Pictures by J. R. R. Tolkien, 1979, nr 37]. Właśnie w świetle nagle wywróconej i odkrytej przez to lampy Gwindora Turin ujrzał, że to Belega właśnie przyszło mu zabić