Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Uwielbia się wdzięczyć. Królowa sprawia wrażenie kobiety silnej i mądrej. Koniec twierdzi, że ma poczucie humoru i stalowe nerwy. Sprawdzała nas tak samo, jak Mówca sondował ją, to nie ulegało wątpliwości. Na szczęście okropna kompromitacja Gryfa została przez nią zignorowana. Królowa jest prawdziwą damą. Nadal jednak nie jestem pewien, dlaczego Bogini skierowała nas wprost do niej. Kłos wręczony mi w zaświatach, szpilka Arn-Kallana, godło królowej - wszystko wiąże się ze sobą. To nie do króla przybyliśmy, tylko do jego żony. Ale jak mamy jej służyć? Niczego od nas nie chciała, niczego ważnego się nie dowiedzieliśmy. Promień za to stał się ostatnio środkiem rozmaitych denerwujących wydarzeń. Po powrocie od królowej zastaliśmy drzwi nie tylko zaryglowane, ale jeszcze podparte od wewnątrz krzesłem, a nasz książę siedział pod nimi z moim mieczem na kolanach. Podobno mieliśmy niezapowiedzianą wizytę jakiejś tajemniczej postaci. Tłumaczenia Iskry byty mętne. Siedział pod stołem i czytał napisy, nie widział twarzy włamywacza. Dlaczego nie wyszedł, by przepłoszyć, zatrzymać lub - w ostateczności - zabić intruza? Bo nie chciał, i już. Stalowy przekazał mi komentarz, że Promień mógł to wszystko po prostu zmyślić. Wszystkie cenne przedmioty były łatwo dostępne, a nic nie zginęło. Ani pieniądze, ani dokumenty. Mapy Wężownika i Myszki były nienaruszone. Pudło z miniaturowym laboratorium chemicznym Stworzyciela - tak samo. Narzędzia, książki moje szkła optyczne, lekarstwa - wszystko na miejscu. Jednak żaden z czytających myśli nie mógł zarzucić Iskrze kłamstwa. Gdyby Promień akurat tego wieczora nie miał ataku złego humoru, byłby razem z nami na przyjęciu u królowej i nikt by się nie domyślił, że ktokolwiek obcy tutaj zaglądał. Ale czego chciał? Dopiero dziś rano Stalowy odkrył, że jednak zginęła jedna jedyna rzecz: owo brylantowe jajo przeznaczone pierwotnie dla króla. Położył je na gzymsie kominka i zupełnie o nim zapomniał. Ciekawe, że złodziej miał do wyboru tyle przedmiotów naprawdę wartościowych, a zabrał sprasowany węgiel, który może co najwyżej służyć do krojenia szkła. Stalowy z dziką uciechą twierdzi, że przy próbie przeszlifowania klejnot rozsypie się na drobny szklany żwirek. Odbiorca kamienia już wkrótce może być ogromnie rozczarowany. A my jeszcze dziś dołożymy kolejną zasuwę do drzwi. *   *   * Nowe pismo od Jej Wysokości. Na krótko jedzie w pewnych sprawach poza zamkowe mury. Domaga się towarzystwa Stalowego (...???...). Jeśli nie mamy innych planów, możemy wybrać się z nimi. Zaleca skromny, nierzucający się w oczy strój. Coraz ciekawiej. *   *   * Promień znów jako jedyny odmówił towarzyszenia królowej. Ostatecznie zostawiła mu wolną wolę. Postanowił zaczekać na odpowiedniejszą chwilę. Dwudniowy siniec rozkwitł właśnie pełną paletą barw i Iskra nadal uważał, że jego twarz nie nadawała się do publicznej prezentacji. Wciąż utrzymywała się mroźna, lecz słoneczna pogoda. Za murem widać było zaśnieżone świerki w zamkowym ogrodzie. Promień postanowił wykorzystać czas na ćwiczenia łucznicze w jakimś ustronnym zakątku. Ogród spał pod zaspami. Jedyną zielenią, jaka się w nich zachowała, były najeżone szpilkami karłowate świerczki, jałowce wystrzyżone w kosmate wachlarze i cisy. To w ich gałązkach właśnie żółtobrzuche ptaszki szukały czerwonych jagód. Najwyraźniej ogrody jednak odwiedzano nawet o tak zimnej porze roku. Główne ścieżki były odśnieżone. Ktoś na kamiennej ławce rozsypał jakieś nasiona i tu również ucztowało kolorowe ptactwo. Słomiana tarcza zawisła na zbitej ścianie cisowego żywopłotu. Łucznik zaczepił cięciwę na łęczysku. Tuż przed wyjazdem z Miasta Na Drzewach Rijen pokazała mu metodę celowania z "igłą", podobno bardzo poprawiającą wyniki przy większych odległościach. Miał wielką ochotę ją wypróbować. Zanim jednak wybrał odpowiednie strzały, gdzieś z boku najpierw usłyszał szybki tupot i sapanie, a potem na ścieżce ukazała się biegnąca dziewczynka w kapturku z fryzką. Kapturek był zielony, a płaszczyk oraz suta, falbaniasta spódnica w kolorze malwy. Całość upodabniała się do odwróconego kwiatu, któremu nagle wyrosła para nóżek i umknął z cieplarni. Dziewuszka zatrzymała się tuż przed Promieniem, machając rękami dla równowagi