Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zmył piasek z jej policzka i obtarł łzy. Jeszcze raz pociągnęła nosem i przestała płakać. Wzięła go za rękę i ruszyli wzdłuż plaży. — Zaprowadzę cię do mamy — powiedział Nicholas. Nagle chłopiec podniósł głowę i zobaczył ojca. Zatrzymał się i patrzył na niego. Ramon zauważył ślad strachu w jego oczach, który natychmiast został ukryty. Po chwili dziecko uniosło wyzywająco podbródek, a jego twarz znie­ruchomiała. Ramonowi spodobało się to. Dobrze, że chłopiec odczuwa strach, ponie­waż jest on podstawą szacunku i posłuszeństwa. Cieszył się również z tego, że jego syn potrafi opanować to uczucie. Zdolność ukrywania strachu była jedną z cech charakteryzujących przywódców. Już pokazał siłę i opanowa­nie znacznie przekraczające jego młody wiek. „To jest mój syn" — pomyślał Ramon i uniósł rękę rozkazującym gestem. — Podejdź tu, chłopcze — powiedział. Dziewczynka skuliła się, potem puściła rękę Nicholasa i uciekła na pla- 196 że głośno płacząc i krzycząc, ale tym razem wołała swoją mamę. Ramon nawet nie spojrzał za nią. Często spotykał się z taką reakcją dzieci. Nicholas chwilę stał bez ruchu, potem podszedł do niego. — Dzień dobry, ojcze — przywitał go i wyciągnął rękę z powagą. —• Dzień dobry, Nicholasie. — Ramon uścisnął wyciągniętą dłoń. Nauczył go witać się jak dorosły, ale to Adra powiedziała chłopcu, w jaki sposób ma się do niego zwracać. Nie powinien na to pozwolić, ale w gruncie rzeczy był zadowolony. Poczuł miłe, sentymentalne ukłucie, że jego syn zwraca się do niego jak do prawdziwego ojca, ale na to mógł sobie po­zwolić. — Usiądź tu — wskazał mu miejsce na falochronie. Nicholas wdrapał się i przysiadł obok machając nogami. Przez chwilę panowało milczenie. Ramon nie lubił dziecięcej paplaniny. Wreszcie zapytał: — Co ostatnio robiłeś? Nicholas poważnie zastanowił się nad pytaniem. — Chodzę codziennie do szkoły. — A czego uczą cię w szkole? — Robimy ćwiczenia i poznajemy rewolucyjne pieśni — odparł Nicho­las, po czym zastanawiał się jeszcze chwilę. — I malujemy. Znowu milczeli, aż Nicholas pospieszył z pomocą: — Po południu pływamy i gramy w piłkę, a wieczorami pomagam Ad-rze w domu. Potem razem oglądamy telewizję. „On ma trzy lata— przypomniał sobie Ramon. — Na Zachodzie dzieci w jego wieku na takie pytanie odpowiadają: »Nic«, albo: »Takie tam...« Nicholas mówi jak mężczyzna, jak mały, dojrzały mężczyzna". — Przywiozłem ci prezent — powiedział Ramon. — Dziękuję, ojcze. — Nie chcesz wiedzieć, co to jest? — Pokażesz mi — zauważył chłopiec — i wtedy będę wiedział. Był to mały plastikowy karabin AK47, który został tak wiernie skopio­wany, że nawet miał wyjmowany magazynek, załadowany pomalowanymi na metaliczny kolor nabojami. Ramon kupił go w sklepie z zabawkami pod­czas ostatniego pobytu w Londynie. Oczy Nicholasa zaświeciły się, gdy przyłożył broń do ramienia i wyce­lował ją w stronę plaży. Oprócz chwili strachu na początku było to jedyne uczucie, jakie okazał od przybycia Raniona. Kiedy nacisnął spust, zabaw­kowy karabin wydał satysfakcjonujący wojenny szczęk. 1Q7 — Jest piękny — powiedział Nicholas. — Dziękuje, ojcze. — To dobra zabawka dla dzielnego syna rewolucji — rzekł Ramon. — Czy ja jestem dzielnym synem rewolucji? — Pewnego dnia będziesz nim. — Towarzyszu pułkowniku, czas już na kąpiel dziecka— wtrąciła się Adra nieśmiało. Zabrała Nicholasa i poprowadziła go do domku przez werandę. Ramon przezwyciężył pokusę, by pójść za nimi. Uczestniczenie w takim burżuazyj-nym rytuale byłoby niewłaściwe. Zamiast tego poszedł na werandę i usiadł przy małym stoliku, na którym Adra postawiła dzban z sokiem limony i bu­telkę rumu Havana Club, bez wątpienia najlepszego na świecie. Ramon przyrządził sobie mojito, a następnie wybrał cygaro z pudełka leżącego na stole. Palił tylko wtedy, gdy był w domu na Kubie i tylko cyga­ra najwyższej jakości od Miguela Fernandeza Roiga i Adra wiedziała o tym. Podobnie jak havana club, były one najlepsze na świecie. Wziął szklankę ze słodkim napojem oraz cygaro i wrócił na swój fotel; patrzył, jak słońce zamieniało wody zatoki w krwawe złoto. Z łazienki usłyszał plusk wody, wesołe okrzyki syna i delikatne upo-: mnienia Adry. J Ramon, żołnierz i podróżnik, który przemierzał kontynenty, doświad-1 czał w tej chwili prawdopodobnie największego ciepła rodzinnego w swymi życiu; być może było to zasługą dziecka. Adra podała posiłek złożony z kurczaka oraz Moros y Cristianos, czyli „Maurów i Chrześcijan", mieszankę czarnej fasoli i białego ryżu. Poprzez DGA Ramon załatwił preferencyjną książeczkę reglamentacyjną dla tego małego gospodarstwa. Chciał, by chłopiec był silny i dobrze odżywiony. — Wkrótce wyjedziesz ze mną — powiedział Nicholasowi podczas je­dzenia. — Za morze. Czy chcesz pojechać, Nicholasie? — Czy Adra pojedzie z nami? To pytanie go zirytowało. Nie uznał tej złości za zazdrość