Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Gdy Thoth–Amon wysłał swoje ka do królestwa akaszy, Conan i Chabela byli w Kulało, a Bwatu nie ukradł jeszcze Korony Kobry. Wówczas przyszłość była jeszcze zbyt mglista, by czarnoksiężnik mógł rozróżnić kryjące się w niej możliwości. Po tym jak jego wysłannicy wyruszyli, by ponownie pochwycić księżniczkę, Thoth–Amon jeszcze raz skorzystał z wieszczego kryształu. Chciał dokładnie określić, gdzie znajduje się Korona Kobry, nim rzuci potężny czar, który go tam przeniesie. Ponieważ u celu swojej podróży mógł znajdować się bardzo krótko, nie mógł ryzykować, że znajdzie się o mile od szukanego przedmiotu. Do tego czasu Bwatu wykradł koronę i został zabity przez łowców niewolników. Zuru zataił fakt posiadania korony i zabrał ją do Gamburu, gdzie Nzinga zapłaciła mu za nią tyloma piórami ze złotym pyłem, że do końca życia nie groziła mu bieda. Gdy Thoth–Amon za pomocą krystalomancji odnalazł koronę, stwierdził ku swojemu zdziwieniu, że znajduje się ona nie w Kulało, lecz w Gamburu. Losy Conana i Chabeli nie interesowały Stygijczyka. Zakładał, że księżniczka wciąż przebywa w Kulało, skąd w swoim czasie porwą ją Zarono i Menkara. Na dodatek czar, za pomocą którego znalazł się w Gamburu, nie pozwalał mu wrócić do swojej siedziby z jeszcze jedną osobą. Co do Conana, Thoth–Amon uważał go za przeszkodę nie ważniejszą niż brzęczący komar. Gdyby Cymmerianin wszedł Stygijczykowi w drogę, Thoth–Amon uważał, że zabiłby go, tak jak usuwa się natrętnego owada. Nie zamierzał jednak dokładać specjalnych starań, by pozbyć się barbarzyńcy. Grał o większą stawkę niż pozbycie się łowcy przygód rodem z dzikiej, północnej krainy. Gdyby Thoth–Amon skupił swój magiczny wzrok na zwisającej w pętach postaci, bez trudu odgadłby jej tożsamość, jednak cała jego uwaga skoncentrowana była na Koronie Kobry. Gdy poznał to, co leżało na taborecie, surowe rysy Stygijczyka rozjaśnił przelotny wyraz radości. Minął szybko bezwładne ciało Amazonki i ujął koronę w dłonie. Dotykając nabożnie reliktu przedludzkiej rasy, przyjrzał mu się badawczo w świetle pochodni. W skupieniu przesuwał śniadymi palcami po inkrustowanych wielkimi białymi klejnotami wężowych splotach. — Nareszcie! — szepnął. W jego czarnych oczach zabłysł wyraz nieposkromionej ambicji. — Z twoją pomocą władanie nad światem znalazło się w zasięgu mej ręki! Bliskie i dalekie krainy znów znajdą się pod uświęconym panowaniem Ojca Seta! Posępne zazwyczaj oblicze Thoth–Amona rozjaśnił mrożący krew w żyłach uśmiech. Stygijczyk wypowiedział magiczne słowo i wykonał czarnoksięski znak. Otoczyła go wirująca sieć zielonego światła. Promienista kula zapadła się w siebie, tworząc ledwie widoczne zielonkawe wrzeciono, które po chwili rozpłynęło się w powietrzu. Pozostawszy sam na sam z pozbawioną zmysłów królową, Chabela otrząsnęła się z oszołomienia. Stwierdziła, że stając na koniuszkach palców jest w stanie poluzować przywiązane do metalowego pierścienia rzemienie na nadgarstkach. Chociaż związano ją porządnie, była tak zlana potem, iż uznała, że może uda się jej wyślizgnąć z więzów. Zaczęła wiercić obydwoma dłońmi na przemian. Po wydających się wiecznością zmaganiach udało się jej w końcu wysunąć z pęt jedną rękę. Z drugą nie miała już kłopotów. Wyczerpana dziewczyna osunęła się na ziemię. Ręce jej tak zdrętwiały, że nie była w stanie poruszyć palcami. Wkrótce poczuła w dłoniach mrowienie przypominające wbijanie rozżarzonych igieł. Zasyczała z bólu, jednak zdusiła jęk, bojąc się, że ocknie się królowa. Czucie i panowanie nad ruchami wróciły po trochu w ręce Chabeli. Zataczając się, wstała i nachyliła się nad nieprzytomną Nzingą. Piersi królowej wznosiły się i opadały regularnie, jak gdyby po prostu spała. Chabela pokuśtykała do karafki z winem, którym odświeżała się Nzinga, i zaczęła pić głębokimi haustami słodkawy, mdły trunek. W jej ciało wlały się nowe siły. Znów odwróciła się ku nieprzytomnej królowej. Spojrzenie księżniczki padło na sztylet u boku Nzingi. Czy powinna wyjąć go z pochwy i zatopić w piersi Amazonki? Nienawiść do królowej sprawiła, że aż zadygotała. Jeszcze nigdy nie czuła tak palącego pragnienia, by kogoś zabić, jednak się zawahała. Nie wiedziała, jak głęboko Nzinga jest nieprzytomna. Gdyby Chabela sięgnęła po sztylet, ten ruch mógłby dotrzeć do świadomości królowej, wyższej i silniejszej niż umęczona dziewczyna. Nzinga unieszkodliwiłaby ją i albo zabiła własnoręcznie, albo wezwałaby strażniczki, by ponownie związały rywalkę