Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Byłby przy niej jednym skokiem, Iccz pamiętał, że ktoś mógłby ich zobaczyć; spojrzał w górę na drzwi od balkonu i poczerwieniał tak, jak zwykł się czerwienić, ilekroć sobie uświadamiał, że jest zniewolony bać się i oglądać. - Jestem zdrowa - odrzekła Anna podnosząc się i mocno ściskając wyciągniętą do niej rękę. - Nie spodziewałam się... ciebie. - Mój Boże, jakie zimne ręce! - zawołał Wroński. - 1'rzestras~yfeś mnie - puwicdzlała. - Jestem sama i czekam na Sieriożę, który poszedł na spacer; będą tędy wracali. Mimo że starała się nakazać sobie spokój, wargi jej działy. - Niech mi pani wybaczy, że jestem tutaj, ale nie mogłem przeżyć dnia nie widząc pani-ciągnął dalej po francusku, chcąc, jak zawsze, uniknąć zarówno niemożliwego pomiędzy nimi chłodnego po rosyjsku p a n i , jak i niebezpiecznego t y . - Co mam wybaczyć?... Tak się cieszę! - Ależ p