Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

.. - mrukn¹³, gdy zo- sta³ sam. Owej rozmowy, a w³aœciwie fragmentów dotycz¹cych podejrzeñ Fraulein Hólzelin, nie omieszka³a powtórzyæ Bonie ta z polskich dwo- rek Katarzyny, która znów by³a na Wawelu: ¿ona Ostoi, Anna. Wpraw- dzie mia³a towarzyszyæ Rakuszance tylko w pierwszym roku jej pobytu na zamku, ale nie pozyska³a zaufania ani ¿yczliwoœci m³odej pani i w najbli¿szych tygodniach zamierza³a powróciæ do siebie, na wieœ. Królowa, która z pocz¹tku ucieszy³a siê na jej widok i raczy³a nawet zauwa¿yæ, ¿e oto znów s¹ obie na Wawelu, choæ w jak¿e innych rolach, o ile starsze i bardziej doœwiadczone przez los, nagle unios³a siê po daw- nemu gniewem: - Zawsze ta sama! Umiesz tylko powtarzaæ rzeczy nieznoœne dla ucha, rani¹ce serce. Trucizna... Po co, dlaczego? Chcê, aby da³a syna Augustowi. Habsburgowie musz¹ to zrozumieæ i zaprzestaæ rzucania ohydnych podejrzeñ. A mo¿e... Mo¿e chc¹ mnie poró¿niæ z królem? Mieæ go ca³kowicie w rêkach? Bene. Powiedz swojej Rakuszance, ¿e wyjadê st¹d ju¿ za parê dni... Ale Anna nie chcia³a ani przyznaæ siê do „swojej Rakuszanki", ani do ¿adnej winy. Powiedzia³a ze smutkiem, ¿e zawsze by³a ca³ym sercem oddana królowej, ale skoro ta uwierzyæ w to nie chce, prosi o pozwole- nie wyjazdu na wieœ wraz z mê¿em. Ostoja od paru lat siedz¹cy na Ma- zowszu nie zna nawet dobrze swojego syna... - Wiêc jednak! - szepnê³a Bona. - Ty masz syna... W tych s³owach b}lo tyle przygany i zawiœci, ¿e po tej rozmowie roz- sta³y siê ju¿ na zawsze. - Zast¹pi¹ ciê - t³umaczy³a Anna mê¿owi - ró¿ni nowi sekreta- rze, dworzanie, a wreszcie Chwalczewski, jak kiedyœ mnie zast¹pi³a Zu- zanna Myszkowska. Trudno. Skoro nie umie odró¿niæ oddanych sobie ludzi od obojêtnych, bêdzie musia³a obyæ siê bez Ostojów. Ja przynaj- mniej mam dosyæ Krakowa, dosyæ Wawelu i dosyæ królewskiego dwo- ru! Jak niegdyœ Bonie, tak teraz Katarzynie nadworni medycy zalecili spa- cery po wirydarzu zimkowym, a w dnie s³otne po kru¿gankach. I kiedy w jeden z takich dni spotka³a na nich króla, prosi³a, by jej towarzyszy³. Chwilê szli obok siebie milcz¹c, wreszcie Katarzyna przyzna³a, ¿e chcia- ³a mu siê zwierzyæ ze swych niepokojów. - Jakich? - spyta³ zdziwiony. - Moja dworka, Katrin, twierdzi, ¿e niektóre potrawy przygotowa- ne dla mnie s¹... jakby nieœwie¿e. Nie, ukrywaæ nie bêdê. Ona twierdzi, ¿e s¹... zatrute. Zreszt¹ ostrzega³ mnie tak¿e doktor Lang... Zygmunt August spochmurniat. Przygl¹da³ siê przez chwilê uwa¿nie jej zmienionej ju¿ postaci, wreszcie rzek³: - Trudno w to uwierzyæ, ale skoro otrzymujecie tak dziwne prze- strogi od ludzi pewnych i oddanych, uwa¿ajcie na siebie. Ka¿cie zagl¹- daæ do dzbanków i kubków, a tak¿e kosztowaæ owej Katrin podawa- nych wam potraw. - Ju¿ zaczê³y siê nawet szepty wœród moich pokojowców... - westchnê³a Katarzyna. - Chodz¹ za mn¹ krok w krok. Ostrzegaj¹ przed wszystkim co chwila. - Ale¿ kto móg³by nastawaæ na wasze ¿ycie? - nie dowierza³ król. - Mein Gott! Nie tyle na moje, wasza mi³oœæ, ile mo¿e... przysz³ego dziedzica korony! - Dziedzica? Bo¿e œwiêty! Podejrzewacie kogo? - Niestety tak - powiedzia³a niechêtnie, z wahaniem. - Mówi³a mi Hólzelin, ¿e królowa Bona... August zaprzeczy³ gwa³townie: - Ona? Tym razem - nie. Czeka z wielk¹ niecierpliwoœci¹ tta wnu- - Przysiêgam! Je¿elim kiedyœ zwodzi³ czy ³ga³, to nie dziœ _ zaklina? siê Czarny. - Pewne jest, ¿e urodziæ nie mo¿e, ¿e .g, medyk k³amie Mo¿e to guz? Mo¿e wodna puchlina? Tego nie wiem. (mg napadam bro- niê siê tylko. Bo¿e mocny! Mi³oœciwy pan musi mi Zi^fac uwierzyæ' - Bronisz siê ohydn¹ broni¹, bo oszczerstwem Uwierzyæ mam w k³amstwo? Nie! I doœæ tego. ¯egnam was, ksi¹¿ê. Tej nocy Radziwi³³ Czarny spaæ nie móg³. Postawa wszystko na jedna kartê: albo uratuje siebie i, byæ mo¿e, w przysz³oœci niezawis³oœæ Litwy albo straci nie tylko zaufanie króla, ale te¿ mir wœró(j litewskich wielmo^ ¿ów i ruskich bojarów. Kanclerz k³amc¹? Oszczerca ^jg to nie mo¿e byæ, upewnia³ siê przecie¿ w Wiedniu, ¿e obie cóck; Ferdynanda od dziecka leczone by³y na wielk¹ chorobê i obie bezskutecznie Ci¹¿a Ka- tarzyny? Udana? Ale jak to by³o mo¿liwe, aby Augugf ^p na tvm nie pozna³? Co prawda Radziwi³³ wiedzia³ od zaufanego sjugi ^e od chwili gdy zaczê³a grubieæ, Katrin nie wpuszcza³a króla d^ sypialni swei pani pod pozorem, ¿e medyk ostrzega przed poronienie^ ^g Katarzyna po- winna przez czas jakiœ byæ wolna od obowi¹zków Ma³¿eñskich Moelo byæ i tak, ¿e liczne poronienia Barbary uczyni³y Aug^g ostro¿nym Ha- two uleg³ naleganiom medyka oraz dworki. Chcia³ mieæ syna pragn¹³ tego tak samo mocno jak królowa Bona, jak mat^poigpy panowie z których woli Jagiellonowie zasiedli na tronie kra^yyskim Jeœli wiec Habsbur¿anka urodzi naprawdê, nie ma dla niego, Radziwi³³a Czarne- go, ¿ycia na Litwie ani w Koronie. Co prawda wiedeñski medyk obecny przy poro^jg móg³by okazaæ królowi obce niemowlê, ale co zyskiwa³by na tym Ferdynand? Zale¿a³a mu przecie¿ na wygaœniêciu rodu, na podsuwaniu Augustowi chorych córek dla uzyskania pewnoœci, ¿e bêdzie on ostatnia ^ Jagiellonów. Je- ¿eli wiêc ci¹¿a Katarzyny by³a udana, nale¿a³o siê liczyæ wczeœnie! czy póŸniej z rzekomym poronieniem lub urodzeniem iliartweeo dziecka Czarny skrzywi³ siê, jakby mu podsuniêto ocet z^jast wina, ale jed- noczeœnie zrobi³o mu siê l¿ej na sercu. Gra Wiednia ^„^ wrêcz hanieb- na, ale w wypadku przedwczesnych rodów, król nie móe³by oskar¿aæ eo o potwarz. Bêdzie siê upiera³, ¿e obie siostry nie t^oriy zapewniæ ci¹- g³oœci dynastii. Tak, bêdzie siê przy tym upiera³ i ni^ nie oœmieli siê ju¿ nazwaæ go ani oszczerc¹, ani k³amc¹. Zdrzemn¹³ siê wreszcie zmêczony ca³onocnym rozmyœlaniem, ale skoro œwit zbudzi³ ksiêcia pokój owiec, pytaj¹c, czy zechce mówiæ ze Stañczykiem, który nalega, aby go wpuœciæ. - Stañczyk? - zdziwi³ siê kanclerz. - Dawaj go tu! B³azen starego króla wszed³ pow³ócz¹c nog¹ i na dany znak przysiadl tu¿ przy ³o¿u Radziwi³³a. - Coœ wiesz? - zapyta³ kanclerz. -Mów, tylko krótko i jasno, bez ¿adnych b³azeñstw. t; - Wcale mi nie do œmiechu - westchn¹³ trefniœ. -Widzê, ¿em nie- s³usznie szydzi³ z waszej ksi¹¿êcej moœci, tedy przyszed³em do niego pierwszego z nowin¹. Mo¿e za ni¹ przebaczenie uzyskam. - Mów albo idŸ precz! - zniecierpliwi³ siê Czarny. - Ju¿ mówiê. Jak wiadomo, ta przeklêta Katrin z obawy przed za- truciem, odsuwa wszystkie dworki od królowej. Tylko ona, ona jedna zawsze przy niej! Król ju¿ od wielu tygodni do ma³¿onki, przez wzgl¹d na jej stan, noc¹ nie chodzi³. Wiem wszystko, tedy wiadomo mi i o tym. A wczoraj nagle wszed³ do sypialni nie czekany ani wczeœniej nie zapo- wiedziany. Zjawi³ siê nagle, bardzo póŸno, przed sam¹ pó³noc¹. I pono... pono zobaczy³, jak Katrin rozbiera swoj¹ pani¹, jak rozwi¹zuje tasiemki, jak królowa stoi ju¿ bez poduszki na brzuchu... - Bez poduszki? - zdumia³ siê Radziwi³³. - Tak. Ca³kiem cienka w pasie. Pokojowiec œpi¹cy pod jej drzwiami us³ysza³ krzyki dwa. Najpierw króla: „Bo¿e mocny!", a potem jej. Wo- ³a³a: „Katrin!", .