Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Ludzie lekceważyli moją pracę, twierdzili, że gonię za sławą, zaś Kip miał nagrody, prestiż, uznanie kolegów. Ale ja im pokażę! – Patrzył wyzywająco to na Garrisona, to na Taylor. – Może zajmie to wiek, może dwa, ale im pokażę. – Bądź rozsądny, Sam – odezwał się Garrison. – Nie było w tym żadnej winy Kipa. Nie możesz mieć do niego żalu o to, że urodził się jako syn Kennetha. Gdy uwaga Slatera skupiła się na Garrisonie, Taylor zaczęła się od nich odsuwać. – Sam mówiłeś, że cię uwielbiał – mówił Gar. – To prawda. I znowu tak będzie, jak tylko uświadomi sobie w pełni wielkość moich osiągnięć. – Proszę, wypuść go – błagał go Garrison. – Pomóż mi ocalić to, nad czego budową tak ciężko pracowaliśmy. Taylor rozejrzała się dokoła. Jeszcze kilka metrów... – Już ci mówiłem – rzekł Slater. – Greenvale nic mnie nie obchodzi. No, ale co my tu właściwie robimy? Jedna brew uniosła się konwulsyjnie, gdy rozglądał się, chwilowo zdezorientowany. – Ach tak – wrócił do rzeczywistości. – Nasze wielkie przejście. Popatrzył na Taylor, dosłownie krok od drzwi, i uniósł broń. – Doktor Barnes? Dołączysz chyba do nas, co? Rozdział czterdziesty trzeci Posłużmy się Kipem jako przypadkiem hipotetycznym – mówił Slater. Blady jak ściana i drżący, oburącz ściskał pistolet. – Jak już mówiłem, znajdujemy się w legalnie działającej placówce krionicznej. Wszyscy nasi pacjenci w obliczu prawa postanowili, że po śmierci ich ciała mają pozostać w zawieszeniu w niskiej temperaturze. A uwierzcie mi, dokumentacja z tym związana waży tony. – Wszyscy oprócz Kipa – zauważyła Taylor. – Ja postanowiłem za niego – odparł Slater. – Jako najbliższy krewny. – Nie załatwia się tego w taki sposób. – Ja mam broń i to ja decyduję, co się jak załatwia. W normalnych okolicznościach ciało Kipa zostałoby obłożone lodem i schłodzone, zanim zespół chirurgów przystąpiłby do pracy. Jednak ze względu na dość wyjątkowe warunki, ten etap postępowania nie będzie konieczny. Dzięki Bogu, pomyślała Taylor. Gdy Sam mówił, przeraziła się, że Kip już nie żyje z powodu hipotermii. – Nie, Kipem zajmiemy się w inny sposób – kontynuował Slater. – Rozpoczniemy procedurę, gdy wciąż jeszcze będzie przytomny, bym mógł mu wyjaśnić, co zamierzamy zrobić, tak jak tłumaczę to wam. Chcę, by docenił trudy, na jakie się narażam, pragnąc zabrać go ze sobą. Taylor zbladła, a Garrison wyglądał, jakby miał zwymiotować. – Rzecz jasna, podamy mu narkozę, jak tylko będzie tego świadom – dodał niby na pocieszenie. – Nie możemy pozwolić, by rzucał się na stole podczas operacji. Następnie zastosujemy powolny bloker kanału wapniowego – lubię używać nimodipinę – oraz antykoagulant taki jak... – Heparyna. – Doskonale, doktor Barnes – rzucił chłodno. – Twoje poszukiwania w archiwum szpitala opłaciły się. Podamy mu także inhibitory wolnych rodników i inne środki, wpakujemy do lodowej kąpieli... – Ale on nadal będzie żył – wykrzyknął Garrison z przerażeniem malującym się na twarzy. Slater zmarszczył czoło. – Och, wątpię. Wtedy już nie. – To świr – Potter mruknął do Taylor. – Żartujesz... – Mamy tu doskonałego chirurga – ciągnął, nie zważając na nich, Slater. – Spodoba wam się jego widok przy pracy. Garrison wpatrywał się w niego. – Mnie nie. Nie zmusisz mnie do tego. Slater tylko się uśmiechnął i pomachał mu bronią. – Dostanie się do naczyń udowych – ciągnął, coraz bardziej bełkocząc – i podłączy pompę oraz utleniacz, by dogłębnie schłodzić ciało... przepraszam, pacjenta. W Rockingham używam wysokoprężnego wymiennika ciepła. Tutaj mają podobny. Korzystają także z takiego samego sztucznego systemu krążenia, co ja. Najlepszego na rynku. Wszystkie szanujące się szpitale używają takich podczas operacji na otwartym sercu. Otworzą klatkę piersiową Kipa, wstawią rurkę do górnej części prawej komory serca i do aorty, po czym zastąpią jego krew i co najmniej sześćdziesiąt procent wody w jego organizmie moim roztworem chroniącym komórki przed zimnem. Tak, tym cudownym roztworem, którym tak bardzo podniecali się ci od Larrabee, gdy pokazałem im doświadczenie z sercem i chomikami Harry’ego Isaacsa. Szkoda, że nie widzieli, jak świetnie działa w przypadku, hm, większych ssaków. Ale widzę, że już nie możecie się doczekać, by zobaczyć, co dalej. – Uśmiechnął się ponuro do ich bladych twarzy. – Chirurg wyboruje dziurę w czaszce i odsłoni ten genialny mózg, który zdobył tak wiele prestiżowych nagród. Będzie sprawdzał kurczenie się tkanki, co będzie wskazywało na stopień zastąpienia wody w organizmie, i umieści sondę monitorującą. Następnie pozamyka wszystkie nacięcia, założy opatrunek z wosku kostnego na otwór w czaszce i umieści Kipa w winylowym worku na zwłoki, żeby się schłodził. Za pomocą pistoletu skierował ich w stronę wielkiej wyłożonej gumą wanny, podobnej do tej, jaką Taylor widziała na sali operacyjnej w Rockingham. – Wypełnimy to suchym lodem – tłumaczył – i powolutku go w nim zanurzymy. Nie będzie was tutaj na etapie końcowym, więc wszystko wam wyjaśnię. Garrison i Taylor popatrzyli na siebie przerażeni. – Gdy jego temperatura spadnie do około minus osiemdziesięciu stopni – mówił Slater, napawając się ich strachem – wyjmiemy go i opatulimy w kilka schłodzonych śpiworów. Następnie zabierzemy go tutaj. – Wskazał na małe drzwi po drugiej stronie sali operacyjnej. – Idziemy – rozkazał i ruszył za nimi do wysokiego, wyłożonego białymi płytkami pomieszczenia, znacznie większego niż to wypełnione oparami w Rockingham, które razem z Maggie odkryły i zwiedziły, ale równie zimnego. Wysoki żółty dźwig górował w jednym kącie. Po lewej stronie znajdowało się kilka przypominających kokony metalowych pojemników, po prawej – zbiór potężnych, pomalowanych na czerwono butli wypełnionych, jak się domyśliła Taylor, ciekłym azotem. Na wprost nich znajdowała się bateria stojących pionowo aluminiowych beczek spowitych oparami. – Jedna z naszych dwóch sal oczekiwania – wyjaśnił. – Pacjenta umieszcza się w jednym z takich kokonów, który następnie wkłada się do naczynia z oparami azotu. I schładza się, schładza i schładza, aż do temperatury ciekłego azotu. Coś wam to przypomina? – Twoje laboratorium w szpitalu – rzekł, trzęsąc się, Garrison. – Tylko to jest większe. – I wszystko dzieje się wolniej. Doprowadzenie pacjenta do temperatury minus 196°C zajmuje nam pięć dni – powiedział Slater