Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Wyglądał na wyczerpanego i nieobecnego. Conal nie zdawał sobie sprawy, przez jakie piekło przechodzi Chris, ale jego twarz mówiła wystarczająco dużo. Robin była mokra i drżała. Chris podał jej ręcznik, kiedy sam skończył się wycierać. Nova... Nadal była ubrana w kurtkę Conala. Przytrzymywała ją na ramionach jedną ręką, drżąc równie silnie, jak jej matka. I chociaż miała na sobie tę kurtkę, nie starała się osłonić zbyt dokładnie. Kurtka i tak sięgała jej zaledwie do pasa, więc nie przydawała się na wiele, a po za tym Nova podawała jedną z rąk Rocky’emu, który ją opatrywał; zupełnie nie przejmowała się, że widać jej jedną pierś. Nova zdawała się zupełnie nie wstydzić nagości. Conal przywykł do takich widoków przy Cirocco i widywał je wielokrotnie w Bellinzonie. Jednak w przypadku nowo przybyłych było to dla niego zawsze niezwykłe. Przypomniał sobie, jak ją tulił do siebie w sypialni. Była to chwila, której nie miał zamiaru zapomnieć. Teraz też nie potrafił oderwać od niej wzroku. — To będzie bardzo bolało - powiedział Rocky. — Lekarze nie mówią takich rzeczy - zauważyła Nova. - Obiecują raczej, że nie będzie bolało. — Nie jestem lekarzem. Jestem uzdrowicielem i mówię, że to będzie bardzo bolało. Rocky polał rany Novy płynem antyseptycznym i zaczął je oczyszczać. Jej twarz zastygła, potem zrobiła się bardzo brzydka, ale z gardła dziewczyny nie wyrwał się nawet jęk. Conal pomyślał, że jest głupia. Jemu też kiedyś opatrywano rany po zombie. Rocky musiał grzebać w nich bardzo głęboko, aby się upewnić, że usunął wszystkie cząsteczki rozkładu. Już sam oddech zombie wystarczał, by wylądować na tydzień w łóżku. Dać się tak pokaleczyć jak Nova... Musiał odwrócić wzrok. Nigdy nie miał zbyt silnego żołądka. Nieruchoma jak głaz Cirocco czekała, aż wszyscy się zbiorą. Kiedy już przyszli, nie marnowała czasu. - Kto był w pokoju z Adamem, kiedy go porwano? - zapytała. Conalowi zamarło serce. Zauważył, że Chris się rozgląda, marszcząc brwi i próbując wszystko poukładać. - Ja i Robin byliśmy w pokoju czarownic - powiedział. Kiedy tu przyszedłem... — Zadaję proste pytanie - przerwała mu Cirocco. - Chcę tylko wiedzieć, kto tam był. Musimy od czegoś zacząć. — Nikogo tam nie było - powiedział Conal i z trudem przełknął ślinę. Cirocco odwróciła się, by spojrzeć na niego. - A skąd to wiesz? - Bo kiedy usłyszałem krzyk, pobiegłem na górę... Cirocco nie odrywała od niego wzroku. Nie była w nastroju do marnowania czasu, więc jej spojrzenie nie mogło trwać dłużej niż dwie sekundy, ale każda z tych sekund zdawała się trwać dłużej niż dwadzieścia lat. — Powiedziałam ci, że masz go pilnować za wszelką cenę - powiedziała beznamiętnym tonem. Na chwilę otwarły się drzwiczki, za którymi płonęły dwa bliźniacze piece hutnicze. Potem odwróciła wzrok i Conal mógł na powrót oddychać. — To nie fair, Cirocco. Co niby miał zrobić Conal, kiedy usłyszał krzyk Novy? Zlekceważyć go? Nie było sposobu... - powiedział Chris. Wówczas Cirocco spojrzała na Chrisa, a ten natychmiast raptownie zamilkł. - Nie marnuj mojego czasu, Chris. Możemy podyskutować o sprawiedliwości kiedy indziej. Racja, pomyślał Conal. Nikt ci nie powiedział, że tu będzie sprawiedliwie. Próbujesz zrozumieć najstarszą, najgorszą, najbardziej owładniętą paranoją istotę ludzką w układzie słonecznym... i usiłujesz doszukać się tego, co zostało w niej z człowieka. — Cirocco, a co z Novą? - spytała Robin. - Chris nie mógł... — Zamknij się, Robin. — Kapitanie - zaczął Rocky. — - Zamknij się, Rocky. Kilkoro ludzi, łącznie z Novą, zaczęło md wić jednocześnie. - Zamknijcie się. Cirocco właściwie nie podnosiła głosu, ale robiła z nim coś takiego, że nikt nie potrafił się z nią sprzeczać. I nie czekała, aż umilkną. Cisza zapadła, a ona już mówiła. - Wiem, jak szybko potrafi latać anioł - powiedziała. - Nie widziałam tamtego zbyt dobrze, by móc określić, z jakiego klanu się wywodzi. Jest dwadzieścia pięć gatunków aniołów i wszystkie nienawidzą siebie nawzajem, więc można by zdobyć pomoc od innego gatunku. Nie są w stanie zalecieć zbyt daleko. Możemy założyć, że ten kieruje się do Pandemonium, więc... - Dlaczego więc nie dać mu polecieć? - mruknęła Nova. Cirocco zrobiła dwa szybkie kroki i uderzyła Novę w twarz tak silnie, że dziewczyna upadła na podłogę. Usiadła z zakrwawionymi ustami, a Cirocco wymierzyła w nią palec. - Dziecko, dokładnie wiem, czego się po tobie spodziewać. To jest moje pierwsze i ostatnie ostrzeżenie. Dorośniesz jak najprędzej i przyłączysz się do ludzkiej rasy albo zabiję cię przypadkiem, choć za nic nie chciałabym tego robić, bo Robin jest moją przyjaciółką. Będziemy teraz rozmawiać o tym, jak uratować życie pewnemu człowiekowi, który przypadkiem jest twoim bratem, a ty będziesz się odzywać tylko wtedy, kiedy się ciebie o to poprosi. Cirocco znowu nie podniosła głosu. Zresztą właściwie nie było takiej potrzeby. Nova leżała na boku, oszołomiona, a nastrój panujący w jej duszy dalece przekraczał zwykłe upokorzenie. Kiedy upadała, kurtka Conala zsunąła się z jej ciała. Kilka minut wcześniej Conal byłby tym mocno zainteresowany, ale teraz mógł ją tylko oszczędzić i nie patrzeć, kiedy Rocky pomagał jej wstać