Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Przed samym świtem Indianie zaczęli spadać ze szczeliny. W sumie skoczyło jakichś dwudziestu, lecz lądowanie przeżyła najwyżej jedna trzecia - niezdolna zresztą do ruchu z powodu potrzaskanych kości. Pierwszy skoczek mnie spłoszył, a z ust Sherril wyrwał się wrzask. Później jednak nie było to nawet dramatyczne, co najwyżej żałosne. Ranni pełzli ku nam: rozwarte szczeliny ich ust ukazywały krwistoczerwone języki, a osobliwie niedokończone twarze miały wyraz, który wydał mi się parodią desperacji. Wykańczałem ich salwami z M-16. Nie wiem, dlaczego podejmowali kolejne próby, ani czemu w pewnej chwili przestali napływać jak lemingi. Może tak skoki, jak zaniechanie stanowiły etap ich własnej drogi ku kapitulacji. Zyskawszy pewność, że następni już nie nadejdą, poodciągałem zwłoki w głąb jaskini, poza pole widzenia, za występ; starałem się nie patrzeć na trupy, ale mimo to dostrzegłem kilka szczegółów. Szczątkowe genitalia; lekko błękitne zabarwienie skóry, jak gdyby cierpieli na sinicę; plecy wygięte w kabłąk, gruzłowate łopatki. Były to zwłoki lekkie jak wysuszone trupki dzieci. Tego dnia słońce wzeszło kwadrans po piątej i wypełniło mglistą czerwoną poświatą szczelinę w kopule - wąskie złowieszcze oko - lecz głosy śpiewały jeszcze jakiś czas potem. Pedroza błagał nas spojrzeniem; zlał się w spodnie, biedaczysko. Obserwowaliśmy, jak wierci się i mruczy; urządziliśmy konkurs, kto wydobędzie zeń najbardziej interesujący odgłos, biorąc - na przykład - nóż i zachodząc go od tyłu. Na koniec daliśmy mu spokój i rozmawialiśmy, snując plany, co zrobimy po opuszczeniu jaskini: omijając Sayaxche ruszymy wprost do Flores, może autostopem na wracającej z dżungli cysternie. Sherril popatrzyła na mnie i zapytała: - Co zamierzasz robić później? - Nie zostanę w tych stronach. Stany... może wrócę do Stanów. A ty? Nikaragua? Pokręciła głową. - Nie mam pojęcia. Może dom. - Calgary? - Mhm. - Jak tam jest? Otwarła usta, zamknęła je, a potem się roześmiała. - Nie wiem. - I po pauzie: - Góry Skaliste, są w pobliżu. Pomyślałem o Skalistych, o ich czystej, chłodnej prawości, ich sosnowej ciszy, tak odmiennej od malarycznego zgiełku, w którym podróżowałem przez te wszystkie lata. Wypowiedziałem ich nazwę na głos, a Sherril spojrzała na mnie pytająco. - Tylko sprawdzałem, czy to dobrze brzmi - wyjaśniłem. Dopiero blisko południa uznaliśmy, że opuszczenie jaskini nie jest niebezpieczne. Podszedłem do Pedrozy i wyjąłem mu knebel z ust. Aby przemówić, musiał oblizać wargi i przez kilka chwil poruszać szczękami. Potem powiedział: - Proszę... ja... proszę. - Proszę o co? - zapytałem. Jego oczy strzeliły ku Sherril, potem ku mnie. - Nie zabijaj mnie - powiedział. - Mam pieniądze, mogę ci pomóc. - Wcale nie zamierzam cię zabijać - odparłem. - Zamierzam zostawić cię tu skrępowanego. Był to test na jego reakcję, sprawdzenie, czy ma jeszcze jakichś pozostałych przy życiu sprzymierzeńców; gdyby oblał, zamierzałem go zastrzelić. Jego strach nie był udawany, ogarnęło go prawdziwe przerażenie. Mamrotał, obiecując niebo i ziemię, przysięgał nam dopomóc. Tak go nienawidziłem, nawet nie potrafię wyrazić, jak bardzo. Na nim skupiła się cała moja nienawiść. - Mógłbym cię zastrzelić - powiedziałem. - Ale sądzę, że cię tu po prostu zostawię. Oczywiście, masz wybór. Jeśli szarpniesz nogami naprawdę mocno, prawdopodobnie zdołasz się zabić. - Posłuchaj - zaczął. Rąbnąłem go w szczękę kolbą automatu; cios wykręcił mu głowę tak, że z trudem uchronił się przed zaciśnięciem pętli. Przemawiałem dalej, oświadczyłem, że jeśli wyzna swe grzechy, może dam mu szansę. Byłem bardzo przekonywający. Zrazu miał opory, ale potem wylał z siebie wszystkie występki: gwałty, masakry, tortury, dokładnie to, czego się spodziewałem. Po spowiedzi wydawał się pusty, wyprany z mocy, jak gdyby krzepiła go dotąd tylko skrywana wiedza o własnych zbrodniach. - Sto zdrowasiek - zaordynowałem, czyniąc w powietrzu znak krzyża. - Jezus ci przebaczy. Zaczął coś mówić, ale znów wetknąłem mu w usta knebel. Sherril patrzyła na niego zimnym i bezlitosnym wzrokiem. Pocałowałem ją z zamiarem pocieszenia, podniesienia na duchu, ale zerknąwszy na Pedrozę doszedłem do wniosku, że ten pocałunek go zranił. Znów ją pocałowałem, dotknąłem jej piersi. Mocno zacisnął oczy, a potem otworzył je bardzo szeroko; szarpnął się lekko. Sherril wiedziała, do czego zmierzam, i aż się paliła; jej antypatia do majora była równie silna jak moja
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Moglibyście pomyśleć, że były bardziej oczywiste powody: mój mąż mnie ignorował albo dzieci były nieznośne, albo moja praca była jak kierat, albo że chciałam sobie...
- Nazwa pochodziła od „ryku"; przed każdą serią wybuchów słychać było sześć (?) ryków, sześć złowieszczych jak gdyby nakręceń jakiejś maszynerii, po chwili następowały wybuchy...
- Nie wiedziałam, jaki on jest i jaki będzie, i czy wróci podobny do ludzi, czy cały w obrazkach, że wstyd będzie wyjść z nim na ulicę? I ja też już byłam inna, już żyłam z...
- Było to rozpaczliwe łkanie umęczonej duszy człowieczej i pasaż jęków rozdartego serca i cichy, rozdzierający płacz dziewczęcy i pieśń żałobna wieczystej rozłąki...
- W wiele lat później Garp miał sobie uświadomić z rozczuleniem, że to jąkanie starego było czymś w rodzaju posłania dla Tincha od ciała Tincha...
- Przez tłum ludzi i koni nie można było jak należy zajechać i ojciec mój był na to markotny, mówiąc: – Już nam, widzę, trza dojść pieszo do ganku, jakbyśmy przyjechali za służbą...
- Pudel Karo, którym Pilatus najgłębiej pogardzał, położył się spokojnie na progu obory, czego z pewnością nie uczyniłby, gdyby Liza była wewnątrz, albowiem nie lubił zbliżać...
- Po „Siedmiu kotach" został w redakcji tajemniczy obiekt, który przez wiele lat zagracał nasz ciasny lokal (podobno była to tablica rozdzielcza do teatralnych świateł), oraz...
- W moim życiu nie było przesadnie dużo powodów do dumy i nie bardzo mogłam się czymś przechwalać, nie przypominając przy tym kogoś z rodziny Charlesa Man-sona1...
- Wnętrze było przepiękne: ściany z błękitnego i różowego marmuru; sklepienie, którego trzy kopuły ozdabiały jaskrawe malowidła serafinów; bogate freski; cudownie...