Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Z obecnych tylko Frankel żałował, że Brotherhood sobie poszedł. - Zażądałeś powtórzenia? - spytał Nigel. - Słyszysz, co do ciebie mówię? - Już, już - odpowiedział pospiesznie Frankel. - No właśnie - rzekł z aprobatą Bo. Na korytarzu Brotherhood przystanął, by zapalić papierosa. Drzwi znów otworzyły się i zamknęły: Kate. - Nie wytrzymam - powiedziała. - To szaleństwo. - To jeszcze nic - rzucił Brotherhood. - To dopiero przygrywka. Znowu zapadła noc. Mary udało się przeżyć kolejny dzień. Nie rzuciła się, tak jak by wypadało, z okna górnego piętra, nie pisała brzydkich słów na ścianie jadalni. Dość trzeźwa siedziała na łóżku i gapiła się to w książkę, to na telefon. Z telefonu wychodził teraz dodatkowy drucik. Drucik prowadził do małego szarego pudełka i tam się kończył. Za moich czasów takich nie było, pomyślała. Wszędzie teraz te nowe ustrojstwa. Nalała sobie kolejną szklankę whisky - co będzie sobie żałować - ale postawiła ją na stole przy swoim łokciu, bo chciała najpierw dokończyć pewną dyskusję z samą sobą, którą wiodła już od dziesięciu minut. Masz ochotę, to się napij. A nie, to zostaw ją tam, gdzie jest. Była całkowicie ubrana. Powiedziała na dole, że boli ją głowa, ale była to wymówka, by uciec od porażającego towarzystwa Fergusa i Georgie, którzy zaczęli traktować ją z uprzejmością, jaką strażnicy więzienni zachowują dla skazańców przed powieszeniem. - A może zagramy w scrabble'a, co, Mary? Nie masz ochoty? To nic. Ależ ta zapiekanka była pyszna, co, Georgie? Moja niania taką robiła. Myślisz, że to dzięki zamrożeniu? Że tak jakby dojrzewała w zamrażalniku? O jedenastej, pełna wewnętrznego krzyku, zostawiła im zmywanie i poszła do siebie z książką i z liścikiem, z którym ją dostała. Kartka z czerpanego papieru. Ze srebrnymi brzeżkami, jak na rocznicę ślubu. Koperta z takiego samego papieru. W lewym górnym rogu dmie w trąbkę obrzydliwy cherubinek. 21 - Szpieg doskonały 321 Droga Mary, bardzo mi przykro z powodu śmierci ojca M. Kupiłam dziś tę książkę za lółdarmo. Czy mogłabyś oprawić mija, jak zwykle - skóra, klejonka i złocony tytuł? Wyklejka jest chyba całkiem nowa, może po prostu ją wyrwij. Sranf też wyjechał, więc pewnie wiem, jak się czujesz. Myślisz, że udałoby ¦i się skończyć przed powrotem Granta, bo chciałabym to na prezent dla liego? Oczywiście cena ta sama co zwykle. Całuski Bee Trzymając rękę z daleka od whisky, a myśli z dala od pewnej wąsatej jawy, Mary zaczęła przypominać sobie, czego ją nauczono. To nie było >ismo Bee Lederer. Była to podróbka, i to dość niskiej jakości dla każdego, :to znał się na tym choćby odrobinę. Autor postarał się co prawda, by pi-mo wyglądało na amerykańskie, ale szpiczaste u, n i pozbawione ogonów t świadczyły o wpływach niemieckich. Bee nigdy nie napisałaby „z po-vodu śmierci ojca", tylko jakoś znacznie oględniej. I ortografia też była rochę zbyt poprawna-nawet w tak krótkim liściku Bee zrobiłaby przynaj-nniej jeden błąd. A co do opisu oprawy, to Mary oprawiła dotąd dla Bee ylko trzy książki i Bee nie miała pojęcia, jak to się robi. Dla niej była to ylko kolejna ozdoba regału Granta, bo przypominała jej te wszystkie wspa-liałe biblioteki, które widziała w Anglii. Nie, autor musiał coś wiedzieć > książkach - może sam był pisarzem? A co do podejrzenia, że wyklejka noże nie być oryginalna - no nie, przecież nie dalej jak miesiąc temu Bee >ytała Mary, skąd ma te śliczne tapety, które wkleja pod okładki książek. Ten liścik jest tak nieudolny, uznała Mary, i tak nie pasuje do Bee, że nusiało to być zrobione celowo: na tyle dobry, by zmylić Fergusa, który )debrał przesyłkę, ale na tyle zly, by zasygnalizować Mary, że chodzi ) coś innego. Na przykład o coś, przed czym ją ostrzegano. Zorientowała się, że coś jest na rzeczy, gdy tylko otworzyła drzwi dorę-:zycielowi. Ten idiota Fergus czaił się w schowku na płaszcze z tą swoją irmatą na wypadek, gdyby doręczyciel okazał się przebranym Rosjaninem - zresztą może nim był, bo Bee w życiu nie wysłała niczego pocztą kurierką. Bee podrzuciłaby książkę osobiście, wracając ze szkoły Becky i gru-;hałaby przez otwór na listy. Albo przyczepiłaby się do Mary na wtorko-vym zebraniu Żon, żeby Mary musiała sama dźwigać tę cegłę do domu. - Pozwolisz, że przeczytam ten list? - zapytał zaraz Fergus. - Muszę, viesz, jacy oni tam są w Londynie. Bee? Aha, to będzie Bee Lederer, :ona tego Amerykanina? 322 - Tak, to będzie Bee. - Oho, jaka ładna książka! I to po angielsku. I jaka stara! - I już przeglądał książkę wyćwiczonymi palcami, zatrzymując się przy każdym dopisku na marginesie, oglądając co którąś stronę pod światło. - To znaczy: 1698. - Mary musiała mu wyjaśnić rzymskie liczby. - Boże, ty umiesz to czytać? - Już mogę ją sobie wziąć? Stojący w holu zegar wybił północ. Fergus i Georgie na pewno leżeli już błogo w swych ramionach. W ciągu tych wlokących się w nieskończoność dni swej niewoli Mary miała okazję przyglądać się rozwojowi ich romansu. Już wczoraj Georgie przyszła na kolację, promieniejąc w sposób charakterystyczny dla kogoś, kto właśnie się bzykał. Za rok dołączą do wielu innych podobnych im par w bardziej usługowych wydziałach Firmy, takich od śledzenia, zakładania mikrofonów, zamiatania, otwierania listów nad parą. Za dwa lata podliczą swe kantowane nadgodziny, podkręcone liczniki i szachrowane diety, i okaże się, że stać ich na pierwszą ratę za dom w East Sheen, na dwoje dzieci i na kursy dokształceniowe, na które i tak dostaną od Firmy zapomogę. Ale ze mnie zazdrosna świnia, pomyślała bez cienia skruchy Mary. Zresztą w tej chwili sama nie miałabym nic przeciwko godzince sam na sam z Fergusem. Podniosła słuchawkę, zaczekała. - Do kogo dzwonisz, Mary? - Głos Fergusa odezwał się prawie natychmiast. Niezależnie od fazy, w jakiej znajdowało się jego życie uczuciowe, Fergus był bardzo czujny, jeśli chodzi o podsłuchiwanie rozmów Mary. - Nudzę się - odpowiedziała. - Chcę sobie pogadać z Bee Lederer. Czy jest w tym coś złego? - Mary, Magnus jest ciągle w Londynie. Coś go zatrzymało