Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Na srebrzystej twarzy odmalowała się ciekawość. - Przywołałeś mnie? Pragniesz podróżować? - - Tak. Podróżować. - Richard poderwał się na nogi. - Chcę podróżować. - - Więc pójdź. - Miły uśmiech powrócił. - Będziemy podróżować. Richard wytarł o koszulę zakurzone dłonie. - - Jak? Jak będziemy... podróżować? Ściągnęły się srebrne brwi. - - Jeszcze nigdy nie podróżowałeś? Chłopak potrząsnął głową. - - Nie. Ale teraz muszę. Muszę się dostać do Starego Świata. - - Ach. Często tam bywałam. Pójdź i udamy się tam. Richard się zawahał. - - Co mam zrobić? Co chcesz, żebym zrobił? Uformowała się ręka i dotknęła szczytu ściany. - - Pójdź do mnie. - Głos odbił się echem. - Zabiorę cię. - - Długo to potrwa? Obicze znów się nachmurzyło. - Długo? Stąd tam? Tak, długo. Jestem wystarczająco długa. Już tam byłam. - - Miałem na myśli... Godziny? Dni? Tygodnie? Nie pojmowała. - - Inni podróżnicy nigdy o tym nie mówili. - Więc to nie potrwa długo. Kolo też nigdy o tym nie wspominał. - Pamiętnik bywał czasami irytujący, ponieważ Kolo nigdy nie wyjaśniał tego, co dla jego ludu było chlebem powszednim. Nie starał się ani pouczyć, ani przekazać informacji. - Kolo? - Nie znam jego imienia. - Richard wskazał kości. - Nazywam go Kolo. Twarz wysunęła się poza studnię, żeby spojrzeć pod ścianę. - - Nie przypominam sobie, bym to widziała. - Hmm, on nie żyje. Przedtem tak nie wyglądał. - Richard uznał, że lepiej nie tłumaczyć, kim był Kolo, bo ona jeszcze sobie przypomni i się zdenerwuje. Nie były mu potrzebne żadne emocje, chciał się dostać do Kahlan. - Zależy mi na czasie. Byłbym wdzięczny, gdybyśmy się pospieszyli. - Zbliż się, żebym mogła ocenić, czy możesz podróżować. Richard podszedł do murku i stał spokojnie, kiedy srebrna dłoń dotknęła jego czoła. Cofnął się. Była ciepła, a spodziewał się zimnej. Znów się przysunął i pozwolił, by dłoń przesunęła się po jego czole. - - Możesz podróżować - oznajmiła sylfa. - Masz obie wymagane strony. Jednak umrzesz, jeśli taki będziesz. - - Co to znaczy „taki”? Srebrna dłoń zniżyła się i wskazała miecz, lecz nie dotknęła oręża. - - Tego magicznego przedmiotu nie da się pogodzić z życiem w sylfie. Gdy owa magia wniknie we mnie, skończy się każde życie, które noszę. - - Chcesz, żebym go tu zostawił? - - Musisz go zostawić, jeśli chcesz podróżować, bo w innym wypadku umrzesz. Richard zupełnie nie miał ochoty zostawiać Miecza Prawdy bez żadnej ochrony, tym bardziej że dowiedział się, ilu ojców rodzin zginęło przy jego wykuwaniu. Zdjął przez głowę pendent, wpatrzył się w trzymaną w dłoniach pochwę. Obejrzał się przez ramię na obserwującego go mriswitha. Mógłby poprosić swojego przyjaciela mriswitha, żeby strzegł miecza. Nie. Nie mógł prosić nikogo o strzeżenie czegoś tak niebezpiecznego, czegoś, czego tak wielu pożądało. Miecz Prawdy to jego obowiązek i tylko jego. Chłopak dobył oręża, czysty dźwięk stali rozbrzmiał w pomieszczeniu i z wolna ucichł. Gniew magii nie zniknął, szalał w Richcirdzie. Chłopak uniósł klingę i spojrzał na nią. Czuł, jak wypukłe złote litery słowa PRAWDA wbijają mu się w dłoń. Cóż miał uczynić? Musiał się dostać do Kahlan. Miecz powinien być bezpieczny podczas jego nieobecności. Instynktownie zrozumiał. Obrócił broń w dół, złapał oburącz gardę. Stęknął z wysiłku, lecz sił dodała mu magia i furia, jaką ona wyzwoliła, i uderzył. Poleciały iskry i odłamki kamienia. Richard wbił miecz aż po rękojeść w wielki kamienny blok podłogi. Cofnął dłonie, ale w dalszym ciągu czuł w sobie magię. Musiał zostawić oręż, lecz zachował jego magię. Był prawdziwym Poszukiwaczem. - Wciąż jestem związany z magią miecza. Zatrzymałem ją w sobie. Czy to mnie zabije? - Nie. Grozi śmiercią jedynie to, co magię tworzy, a nie to, co ją przyjmuje. Richard wspiął się na murek, nagle zaniepokojony tym wszystkim. Nie. Musiał to uczynić. Musiał. - Krewniaku. Chłopak spojrzał na wołającego go mriswitha. - Nie masz broni. Weź to. - Stwór rzucił Richardowi jeden z noży o trzech ostrzach
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Kiedy wyczerpał cały zapas kamieni, ponownie wyszedł na plażę, by zebrać nowe, zginając się w pasie, chwytając je lewą ręką, od czasu do czasu dysząc z wysiłku, ale cały...
- Cień nadziei pojawił się na krótką chwilę w biurze komendy policji przy Avenue Foch 1, kiedy jeden z pobliskich mieszkańców przyszedł tam, w kilka dni po napadzie, z...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Kiedy jednak z biegiem lat stan rzeczy się coraz bardziej (ustalał, żywioły miejskie zaczynały stawać w coraz wyraźniejszej opozycji do senatu i prezesa Wodzickiego...
- Ale to prawda, że pani d'Ai- 171 glemont ma szczęście oglądać córkę kiedy się ubiera lub przv obiedzie, o ile przypadkowo droga Moina je obiad ze swą droga matką...
- Kiedy poranne słońce zaświeciło przez żaluzje i go obudziło, czuł się tak wymęczony, jakby wlókł się kilometrami przez zmrożony i bezlitosny teren...
- Nie wiadomo skąd do Boskiego dotarło wsparcie; zajęty nowymi wojownikami Folko nie widział, kiedy i jak udało się garbusowi przeciąć grube drzewce broni Henny, ale ten wcale...
- Do przyjęcia zachodnioeuropejskiego systemu konstytucyjnego i parlamentarnego Turcja jeszcze nie dojrzała, toteż kiedy konstytucja nie spełniła swego zadania...
- Lidka |aliBa si prawie z pBaczem, |e nie chc jej za ojca" przyj do komsomoBu i nie ma prawa uczszcza po szkole na gry i zabawy sportowe, ale za dwa lata kiedy wróci papieDka", wszystko si odmieni
- Kiedy przyklepaliśmy łopatami ziemię na wierzchu grobu, włożyliśmy okaz do płóciennego worka i wyruszyliśmy w powrotną drogę do starego domu Chapmana, za Meadow Mili...