Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Ayla rozsmarowywała dłońmi papkę z zimnych liści. Jondalar uprzytomnił sobie, że nie traciła czasu na włożenie okrycia. Klęczała obok niego, a on czuł jej bliskość niemal namacalnie. Zapach ciepłej skóry i inne tajemnicze kobiece wonie zachęcały go do dotknięcia jej. Wyciągnął doń i powiódł nią od kolana wzdłuż uda aż do pośladków. Ayla zamarła, w pełni uświadamiając sobie nagle pieszczotliwy dotyk jego dłoni. Przestała go gładzić, stała sztywno niepewna tego, co on robi ani tego, jak sama powinna się zachować. Była jedynie pewna, że nie chce, aby przestał. Jednakże w momencie, gdy jego dłonie sięgnęły, by dotknąć koniuszków jej piersi, wstrzymała oddech i przebiegł po niej niespodziewany dreszcz. Jondalar był zdziwiony jej zaskoczeniem. Czyż nie było całkowicie naturalne, że mężczyzna chciał dotknąć pięknej kobiety? Szczególnie jeżeli była tak blisko, że ich ciała i tak prawie się dotykały? Zabrał dłoń, nie wiedząc, co o tym myśleć. Zachowywała się tak, jakby nigdy przedtem nikt jej nie dotykał. Ale była przecież kobietą, a nie dziewczyną. A znaki na brzuchu świadczyły o tym, iż już rodziła, choć nie widział śladu dzieci. Nie byłaby pierwszą kobietą, która straciła dziecko, ale musiała przejść Rytuał Pierwszej Rozkoszy, aby być gotową do przyjęcia błogosławieństwa Matki. Ayla czuła jeszcze mrowienie po jego dotyku. Nie wiedziała, dlaczego przestał, i zmieszana wstała i odeszła. - Może nie spodobałem się jej, pomyślał Jondalar. Ale w takim razie dlaczego podeszła tak blisko, skoro jej w tak oczywisty sposób pożądał? A cóż miała na to poradzić, przecież zajmowała się leczeniem jego spieczonej skóry. W jej zachowaniu nie było nic wyzywającego. Prawdę powiedziawszy, to zdawała się niepomna swego wpływu na niego. Czyżby była aż tak przyzwyczajona do podobnych reakcji na swą urodę? Nie zachowywała się z nieczułym lekceważeniem doświadczonej kobiety, ale jakże kobieta o jej wyglądzie mogła nie zdawać sobie sprawy ze swego wpływu na mężczyzn? Jondalar zebrał papkę z wilgotnych liści, która spadła mu z pleców. Uzdrowiciel Sharamudoi także używał na oparzenia liści łopianu. Ona jest bardzo biegła. Oczywiście! - Jondalar, jak mogłeś być tak głupi, rzekł do siebie. Shamud mówił ci o próbach, jakim poddawani są Ci-Którzy Służą Matce. Ona musiała się wyrzec również rozkoszy. Bez wątpienia nosi to nieforemne okrycie, aby ukryć pod nim swą piękność. Nie podeszłaby do ciebie tak blisko, gdybyś nie był spieczony, a ty złapałeś ją niczym jakiś młodzik. Czuł bolesne pulsowanie w nodze. Spieczona skóra również dawała o sobie znać pomimo łagodzącego działania okładów. Położył się, starając się leżeć na boku i zamknął oczy. Chciało mu się pić, ale nie miał ochoty obracać się po naczynie z wodą, skoro właśnie znalazł sobie znośną pozycję. Czuł się paskudnie, nie tylko z powodu pieczenia i bólu, ale i dlatego, iż uważał, że popełnił duży nietakt. Czuł się zażenowany. Od bardzo dawna, od czasu dzieciństwa nie zdarzyło się mu, by został upokorzony z powodu niewłaściwego zachowania. Tak długo ćwiczył się w lepszym panowaniu nad sobą, aż w końcu stało się to sztuką samą w sobie. A tu posunął się za daleko i został odrzucony. Tak piękna kobieta, kobieta, której pragnął bardziej niż jakiejkolwiek innej, odtrąciła go. Wiedział, co teraz nastąpi. Ona będzie się zachowywać, jakby nic się nie stało, ale będzie go w miarę możliwości unikać. Nawet gdy nie będzie się mogła trzymać z dala, to będzie zachowywać pomiędzy nimi dystans. Będzie chłodna, wyniosła. Jej usta mogą się uśmiechać, ale oczy zdradzą prawdę. Nie będzie w nich ciepła albo co gorsza, będzie litość. Ayla nałożyła czyste okrycie i poczęła zaplatać włosy, czując do siebie żal o to, iż pozwoliła się Jondalarowi tak spiec. To była jej wina; on nie mógł sam zejść ze słońca. Ona przyjemnie spędzała czas, pływając i myjąc sobie włosy, podczas gdy powinna była zwrócić na niego baczniejszą uwagę. - I ja mam być uzdrowicielką, i to uzdrowicielką z linii Izy? To linia ciesząca się w klanie największym poważaniem - cóż Iza pomyślałaby sobie, widząc taką lekkomyślność, taki brak współczucia dla cierpiącego? - Ayla czuła się zawstydzona. On był tak poważnie zraniony, nadal odczuwał ból, a ona jeszcze jego cierpienia powiększyła. Ale na jej zakłopotanie składało się coś jeszcze. On jej dotknął. Ciągle czuła ciepło jego dłoni na swoim udzie. Dokładnie wiedziała, w którym miejscu położył dłoń, i skąd ją zabrał, tak jakby jego delikatna pieszczota pozostawiła na jej ciele piekący ślad. Dlaczego dotknął jej piersi? Wciąż czuła mrowienie w tym miejscu. Jego męskość była wezbrana, a ona wiedziała, co to znaczy. Ileż to razy widziała mężczyzn dających sygnał kobiecie, gdy chcieli ulżyć swym potrzebom. Broud zrobił to z nią - wzdrygnęła się - od tamtego czasu nie mogła znieść widoku jego prężącej się męskości. Teraz jednak nie czuła nic takiego. A nawet miałaby ochotę, aby Jondalar dał jej znak... Nie bądź śmieszna. Nie mógłby przecież z tą nogą. Wygoiła się ledwie na tyle, aby się na niej oprzeć. Ale gdy wracała z pływania jego męskość była nabrzmiała, a jego oczy... Na myśl o jego oczach przebiegł ją dreszcz. Były tak błękitne i tak pełne pożądania, i tak... Nie potrafiła tego wyrazić, lecz przestała splatać włosy, przymknęła oczy i miała wrażenie, że czuje jego dotyk. Dotknął jej. Potem jednak przestał. Wyprostowała się
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- A cóż powiedzieć o filozofii, o metafizyce? Zmieciona, unicestwiana dzień po dniu i to z najrozmaitszych powodów: przez empirystów XVIII wieku, przez He-gla, przez Marksa,...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Czy może mi pan powiedzieć, jakie otrzymam gwarancje dyskrecji, jeżeli zgodzę się wyjaśnić panom to, o czym nie wiedział nikt prócz Stefana Vincy? - Byłem oficerem lotnictwa...
- Jeśli można by słowami ująć trafnie ówczesny Jej stan w obozie, powiedzieć bym mogła, że właściwie tylko ciałem była z nami, duchem już nieziemska...
- Czy tak właśnie się zachowywałem? Nie potrafiłem powiedzieć, gdzie kończy się autentyczna troska, a gdzie zaczyna autentyczna zazdrość...
- Nic znamy bowiem zasad tezauryzacji czasów archaicznych, nic możemy powiedzieć, czy skład skarbów jest wiernym odbiciem proporcji w masie monet niegdyś krążących...
- — Pani — powiedział Gamut, który choć bezsilny i właściwie do niczego niezdatny, nawet nie pomyślał o opuszczeniu sióstr — nastało święto szatana, a to miejsce nie jest...
- Moglibyśmy uwierzyć w wyjątkowo szczęśliwy zbieg okoliczności, takie rzeczy zdarzają się raz na tysiąc lat, no, powiedzmy, jakieś prądy wstępujące, wiry, czy jak tam, pęd...
- Prawdą było przecież to, co Jojustin powiedział do Biagia: ktoś musiał zarządzać zamkiem, a tylko on miał dość praktyki, by to robić pod nieobecność Richiusa...
- Nie zrozumiawszy, gdy| zdawaBo mu si, |e dziewczyna powiedziaBa musiaBe[", a nie: musiaBa[", Narcyz zapytaB: Z pewno[ci sByszaBem, ale wymieD mi swoje imi