Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

A oto biedna dziewczyna, tylekroć zmasakrowana, podnosi się z grobu, nie zdając sobie sprawy, że już dawno umarła i maszeruje (to prawda, nie wie dokąd i nikt tego nie wie, ale to inna sprawa). Mało tego. Powiadają nam, tym razem z miną uczoną, erudycyj-ną, naukową (rzecz jasna), że człowiek już nie istnieje, że są tylko struktury; albo że słowo "ja" nie ma desygnatu, nie odnosi się do niczego. Koniec historii, koniec miłości, koniec ideologii..., wszędzie trupy, wszędzie cmentarze, a potem jednak zmartwychwstanie. Ale nawet Bóg, uśmiercony przez Zaratustrę przed ponad wiekiem, a zresztą zabity tysiąc razy przed Nietzschem i później, nie sprawia wrażenia zwłok od tak dawna pogrzebanych; przeciwnie, niekiedy nadal posługuje się ludźmi, aby swoich nieprzyjaciół wyniszczać. Powiadają nam czasem, że śmierć powieści albo malarstwa fi-guratywnego nie musi oznaczać, że nikt już nie będzie pisał powie- 47 Utopia, apokalipsa, chrześcijaństwo ści i malował obrazów, ale że nie będzie już Flaubertów, Proustów, podobnie jak nie będzie Velasquezów ani Rembrandtów. Tak, na to że Plaubert, Proust i Rembrandt już nie żyją, zgoda. Że jednak nie będzie nigdy dzieł sztuki porównywalnych do tamtych co do siły imaginacji, nie zostało to dowiedzione i dowieść tego się nie da. Nie można naśladować Flauberta czy Rembrandta; powstałyby z tego produkty mamę z definicji, każdy bowiem wielki artysta jest kimś jedynym; imaginacja artystyczna jednakowoż jest czynna, jeśli nawet wielkie talenty spotykają większe trudności, by torować sobie drogę w masie miernot. Krótko mówiąc, nasze życie kulturalne jest intensywne, pełne wigoru, interesujące. Skąd więc nasze niepokoje, nasze zasmucenie, nasze poczucie chaosu, nasza malaise. Kościoły mówią nam: "to dlatego, żeście o Bogu zapomnieli". Nie jest wszelako wcale jasne, gdzie są przyczyny, a gdzie skutki. "Zapomnieliście o Bogu", powiadają nam, "bo Bóg was krępuje, jest niewygodny, narzuca wam obowiązki, które zdają się wam za ciężkie, chociaż naprawdę wcale ciężkie do uniesienia nie są". "Ależ nie", możemy replikować, "Bóg nie jest wcale niewygodny, przeciwnie. Obdarza nas duchowym spokojem, daje pewność, poczucie życia w świecie wyposażonym w sens, w świecie, którego przeznaczeniem jest dobro, jeśli nawet trudno przekonać się o tym przez doświadczenie. A co do obowiązków, to prawda, wszyscy jesteśmy grzesznikami, podobnie jak nasi przodkowie; oni jednak radzili sobie z tą sprawą nie najgorzej, udawały im się jakieś ugody z niebem i my moglibyśmy tak sobie radzić: wierzyć w Boga, ale nie tak, byśmy wierzyli, że wszystkie wymagania Jego obligują nas na serio". Zapomnienie o Bogu jest zresztą znacznie mniej zaawansowane aniżeli się powiada. Socjologowie wielokroć krytykowali ideę zwycięskiego i nieuchronnego ruchu tak zwanej sekularyzacji; wykazują, że poza Europą Zachodnią procesu tego nie zauważa się na wielką skalę, że wszędzie są przeciw-tendencje, które niekiedy - lecz niekoniecznie - są wrogie nowoczesności, i że zazwyczaj zy- 48 Nasza wesoła apokalipsa skują sobie uznanie tradycyjne formy religijności, nie zaś te, które usiłują czynić istotne ustępstwa na rzecz Oświecenia. Nasz chaos duchowy i nasze lęki są jednak realne. Być może nie wiemy sami, czego się lękamy. Jeśli nawet odłożymy na bok wszystkie dobrze znane klęski współczesności - zatrucie gleby i powietrza, przestępczość, hałas, utratę autorytetu elit politycznych i partii, korupcję wśród rządzących, narkotyki - nic w naszym życiu umysłowym nie wydaje się dobrze osadzone, wszystko jest poddane próbie. Religia, jeśli nawet się wierzy, nie jest już niezawodnym oparciem; nauka stała się niezrozumiała dla ogromnej większości i przeciw-intuicyjna; w historii wszystko zdaje się niepewne i narażone na rewizje. Zawrotna prędkość we wszystkich stronach życia daje nam jednak równocześnie drogi ucieczki. Można by zapytać: kto potrzebuje 70 kanałów telewizyjnych? Spontaniczna odpowiedź, że nikt tego nie potrzebuje, zostanie natychmiast odparta: przeciwnie, każdy niemal tego potrzebuje, jest to bowiem sposób ucieczki od nie-wiadomo-czego ku nie-wiadomo--czemu albo może od absurdu do absurdu. Niepewność jest stygmatem naszego czasu: stygmatem zarówno w sensie hańbiącego piętna wypalonego na czole zbrodniarza, jak i w sensie rany mistycznej. Przeszliśmy przez doświadczenie ustrojów totalitarnych. Nie ludobójstwo, nawet nie ideologiczne ludobójstwo było tym, co w nich nowe, ale raczej skuteczna technika totalnego wywłaszczania umysłowego ludzi. Było to możliwe, oczywiście, pod warunkiem, że tyrania zdoła doskonale skoncentrować w swoich rękach władzę polityczną, ekonomiczną i kulturalną, włączając systemy informacji i edukacji, sztukę, literaturę itd. Taki despotyzm nie był pewnie możliwy wcześniej; średniowieczna Europa, na przekór semi-teo-kratycznym roszczeniom Kościoła, utrzymała rozdział władzy cywilnej i duchowej, i nie wynalazła, na szczęście, centralnego planowania gospodarczego; gdyby była wynalazła tę instytucję, czasy nowoczesne, włączając Oświecenie, zapewne by się nie narodziły. 49 Utopia, apokalipsa, chrześcijaństwo Trudno jednak znaleźć przekonującą odpowiedź na pytanie, dlaczego reżymy totalitarne pojawiły się w naszym stuleciu. Wolno natomiast przypuszczać, że wśród ich niezbędnych warunków były przemiany, które dały masom dostęp do uczestnictwa w procesach politycznych, że więc rozwój urządzeń demokratycznych w poprzednim okresie umożliwił powstanie anty-demokratyczne-go potwora. Zadajemy sobie nieraz pytanie, czy doświadczenie totalitarne może się jeszcze powtórzyć, czy też było czymś wyjątkowym w naszym brutalnym stuleciu. Z jednej strony powtórzenie takie wydaje się nieprawdopodobne, bo pełnej kontroli systemów informacji - absolutny warunek totalitaryzmu - nie da się już zaprowadzić, wszystkie instrumenty tak zwanej rewolucji informatycznej są rozproszone, znajdują się w rękach jednostek. Ponadto, przywykliśmy do wiary, że wolny rynek i instytucje demokratyczne - w tym pluralizm polityczny i religijny - idą w parze i żadne nie jest do pomyślenia bez drugiego. Kontr-przykładem są wprawdzie Chiny, gdzie barbarzyński despotyzm współistnieje z rynkiem, wolno się jednak pocieszać, że jest to sprawa kilku zaledwie lat i można mieć nadzieję, że rynek w końcu wymusi demokratyczne przemiany. Może