Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Dean natychmiast wypuścił Paris z uścisku. Stan obrzucił go wrogim spojrzeniem, ale nie dlatego tu przyszedł, lecz po to, by przekazać Paris wiadomość: - Jest za pięć dziesiąta. Harry zaraz przeczyta dziennik i po reklamach ty wchodzisz na antenę. Rozdział czternasty - Cześć, Gav! Gavin obejrzał się i zobaczył Melissę Hatcher, która po chwili się z nim zrównała. Kiedy spojrzała na niego, jej rozradowany uśmiech nagle znikł. - - - - - - Spadaj, Melisso - zaczął bez adnych wstępów. - Chcesz, ebym miał przesrane w domu, czy jesteś a taką idiotką, e nie umiesz trzymać gęby na kłódkę? Obraziłeś się na mnie? A jak ci się zdaje? Co ja ci takiego zrobiłam? Powiedziałaś mojemu staremu, e się znamy. No i co z tego? - - - - - - - - To z tego, e dzisiaj zabrał mnie na kolację i wypytywał o Sex Club. Akurat! - Melissa klepnęła się po udzie. - Ja bym mu miała opowiadać o Sex Clubie! Od kogoś musiał się dowiedzieć. Tamten gliniarz mu powiedział. Taki mały, łysy. - Pociągnęła jointa i zaproponowała macha Gavinowi. - Masz. Musisz się uspokoić. - Gavin odsunął skręta z marihuany. Co wiesz o Janey? Wdepnęła w jakieś gówno. Szukają jej starzy i gliny. Wszyscy. - Melissa zobaczyła grupę znajomych i zawołała głośno: - Hej, cześć! Wróciłam z Francji i mam mnóstwo do opowiadania. Janey naprawdę zginęła? - Gavin zastąpił jej drogę i zasłonił widok. Chyba tak. Przynajmniej tak mówił twój stary. Przystojny facet, swoją drogą. Ma jakąś babę? Gavin pomyślał, e Melissa jest głupia jak but, i nie tylko dlatego, e się ogłupiła marychą. Musiała mieć od urodzenia pół mózgu. Była mentalnym zerem. Ale czy wrodzona głupota mogła być usprawiedliwieniem? - - - Melisso, co wiesz o Janey? - powtórzył. -Nic. Przecie to twoja najlepsza przyjaciółka. Byłam za granicą - burknęła rozeźlona. - Nie widziałam naszej królewny od tygodni. Pasuje? - Zaciągnęła się znowu. -Słuchaj, tam ludzie na mnie czekają. Wyluzuj. Podbiegła do grupki, która podłączyła ogrodowego wę a do beczki, i teraz wszyscy pociągali z niego po kolei. Wylewało się przy okazji mnóstwo piwa, ale nikt nie zwracał na to uwagi, bo jeszcze du o zostało. Gavin podszedł do swoich znajomych, zebranych koło samochodu Craiga. Puścił w obieg butelkę maker's mark, którą ukradł z barku ojca. Stary był tak zaabsorbowany szukaniem śladów Janey Kemp, e z pewnością szybko nie zauwa y braku burbona. Craig wyciągnął scyzoryk, eby otworzyć zalakowany korek. - - - - - - - - - - - - - - Miałeś krzywizny? Jak cholera. - Gavin oparł się o błotnik i rozejrzał dokoła w poszukiwaniu znanej twarzy i sylwetki. Byłeś strasznie zmarnowany. Jakoś się dotelepałem do domu. Ju to widzę. Akurat. - Gavin przypomniał sobie incydent ze skrzynką na listy. - Rzygałem jak kot. Chłopcy się roześmieli, a potem jeden zapytał: Słyszałeś o Janey? Zniknęła. Pisali o tym w gazecie - dodał drugi. - Matka pytała, czy ją znałem. Mam nadzieję, e jej nie powiedziałeś, jak dobrze ją znałeś. Nie mógłbyś jej powiedzieć, e się znaliście w sensie biblijnym. A masz jakieś inne biblijne skojarzenia? Mój kuzyn jest kaznodzieją. No i co? Próbował mnie nawrócić. Ale mu nie wyszło. Daj butelkę. Chłopcy po kolei lali w gardło whisky, obrzucając się docinkami. Craig wyskoczył z szoferki i stanął obok Gavina. - - Co jest z tobą, stary? -Nic. Jesteś wkurzony? - Craig próbował wyciągnąć coś z Gavina, ale szybko dał sobie spokój. Nagle zapytał podekscytowanym szeptem: - Hej, widzieliście tamtego gościa? Gavin spojrzał we wskazanym kierunku i zobaczył faceta, który wyskakuje z tylnego siedzenia i poprawia ubranie. Za nim wyszły dwie dziewczyny, pierwszej kategorii laski, cycate blondyny w typie Barbie, choć poza tym tak chude, e na pewno obie miały implanty. - - - - - Plastikowe cycki - mruknął Gavin. A co to szkodzi? Ciekawe, czy wiedzą, e ten typ to gliniarz - powiedział Craig. Gliniarz? - Gavin a podskoczył. - Na pewno nie. Tak wszyscy mówią. Chłopcy patrzyli, jak cała trójka się obściskuje. Potem facet odprawił dziewczyny, klepiąc je na po egnanie po tyłkach i obiecując, e niedługo znów się spotkają