Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

- Czy wiesz, do kogo mówisz? Agent uśmiecha się. - Wiem. Wiem też, że możesz postawić mnie pod ścianą za niesubordynację. Ale nie zrobisz tego. I obaj wiemy, dlaczego. Jestem ci za bardzo potrzebny. Andropow przełyka ślinę. - W porządku. Wytłumaczę ci, dlaczego musimy znać wszystkie szczegóły operacji. Po prostu naszym planem jest zmiana przyszłości. Łunienko wybucha śmiechem. - I ty, Jurij, najbardziej racjonalnie rozumujący człowiek na świecie, dajesz się naciągnąć na bajer z wróżbitami! Szef KGB purpurowieje. - Przeczytaj raport - rzuca sucho i wychodzi. Nie miał zamiaru aż tak głęboko wtajemniczać Łunienki, ale nie było innego wyjścia. Lebiediew nie mógł spać. Leżał w swoim pokoju, czy raczej celi, i wpatrywał się w sufit. Miał uczestniczyć w zbrodni. Miał pomagać w zniszczeniu marzeń o demokratycznej Rosji i wolnej Polsce. Każda jego cząstka wrzała sprzeciwem. Ale co mógł zrobić? Zabić Liwszyca? Znaleźliby się inni. Uszkodzić komputery? Kopie danych znajdowały siew dobrze zabezpieczonym archiwum. Uciekać? Jeszcze przed paroma miesiącami byłoby to bardzo trudne, teraz - praktycznie niewykonalne. Mógł, oczywiście, nie uczestniczyć w akcji, zachorować, popełnić samobójstwo, ale to byłoby zwyczajne tchórzostwo. Ale dlaczego aż w dwóch prognozach (nie mógł zapomnieć skasowanych danych) pojawiło się jego nazwisko jako główne zagrożenie dla "Korektury"? Czy to znaczyło, że ma szansę? Jakie? Broń osobistą zabrano wszystkim pracownikom sektora. W całym Ośrodku nie uświadczyłbyś materiałów wybuchowych ani środków zapalających, przerwano wszelkie nici kontaktu ze światem. Nikt do nikogo nie mógł mieć zaufania. Bezsens! W tym czasie, w innej części bunkra, Andropow kończył rozmowę ze swym agentem numer 1. - Dobrze, Jurij, dostaniesz te informacje, ale jeśli wpadną one w czyjeś ręce? - Nie wypłyną nigdy poza ten Ośrodek, Wasyl. - Informacja jest jak dym, potrafi przeniknąć wszędzie. Ale niech ci będzie. Zrobimy to. Załatwię nawet dla ciebie tego starego pierdołę Lońkę i Susłowa. Andropow sztywnieje. - Na jakiej podstawie przypuszczasz, że może chodzić o nich? - Nie jestem tylko głupim "cynglem", Jura. Przeczytałem raport. Jeśli chcesz odwrócić bieg wydarzeń, to ci dwaj muszą zostać puknięci w pierwszej kolejności. No dobra, powiedzmy, że nic o tym nie wiem... Przewodniczący nie odpowiada. Wyciąga kalendarz. Ustalają datę następnego spotkania. Łunienko ma uzgodnić szczegóły z Liwszycem. Akcja eliminacyjna powinna rozpocząć się przed wakacjami. - Czy mogę coś jeszcze dla ciebie zrobić? - kończy przyjaźnie szef KGB. - Chciałbym się zabawić - prycha agent. - Dawno nie miałem kobiety. - Tu? - Andropow wydaje się być zaskoczony. - Podoba mi się ta czarnula od Smirnowa. - Towarzyszka Fiodorowa... Ale co ja mam do tego? - Wydajcie jej polecenie służbowe. Jestem bardzo nieśmiały wobec kobiet. Nie umiem się zalecać, a płacić nie lubię. Trzecia może czwarta. Sen nadal nie nadchodził. Lebiediew wypalił dwie paczki papierosów, rozważył wszystkie możliwości. I za każdym razem zatrzymywał się przed murem niewykonalności. -Gdybym mógł znaleźć choć jedną osobę, której można zaufać! Delikatne pukanie do drzwi. Poderwał się na równe nogi. Nikt jeszcze nie odwiedzał go o tej porze. Otworzył... - Lena? Sekretarka Smirnowa wyglądała gorzej niż źle. Rozczochrane włosy, rumieńce na twarzy, usta jak u pramatki Ewy po skosztowaniu jabłka grzechu. - Można wejść, Pietia? Wpuścił ją bez słowa. Znał Jelenę Fiodorowa od paru lat. Lubił ją. Kiedyś nawet pocałowali się podczas jakiejś popijawy, ale flirt jakoś się nie rozwinął. - Czy coś się stało? Po policzkach funkcjonariuszki bezpieczeństwa płyną łzy. - Świnie - wykrztusza wreszcie. - Parszywe świnie! Lebiediew nadal nic nie rozumie. - Kazali mi, abym obsłużyła tego bandziora Łunienkę. - Ka-za-li? - To był formalny rozkaz Andropowa. Tak przynajmniej powiedział mi Smirnow. To bydlę... Łunienko. Parszywy cham! Jeszcze żeby zachowywał się jak człowiek. Czy wiesz, co on mi zrobił... Zwierzę! - Coraz większy szloch wstrząsa dziewczyną. Lebiediew przytula ją do siebie. - A potem śmiał się! Tak, śmiał się! I powiedział mi: "Odpręż się, głupia. I tak, kiedy program zostanie zrealizowany, wytłuczemy was wszystkich co do nogi." Czy oni mogą to zrobić, Pietia? Lebiediew głaszcze dziewczynę. Jest poruszony, ale gdzieś wewnątrz słyszy ostrzegawczy dzwonek. Czy ta romantyczna scena nie jest przypadkiem zbyt dobrze wyreżyserowana? Kochając się z Jeleną, Piotr czuł się tak, jakby występował w charakterze środka dezynfekującego po Łunierice. Dziewczyna została przez agenta mocno sponiewierana. Lebiediew co rusz natrafiał na jakiś siniak lub skaleczenie