Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Zabezpieczyć okręt do zanurzenia się. Nachylił się do tuby i natychmiast usłyszał potwierdzenie swojego rozkazu od porucznika. — Włączyć główny silnik. Zabezpieczyć okręt do zanurzenia się. ¦ 205 Pokład zadrżał pod stopami Kohlera i nad jego głową uniosła się niebieska chmurka spalin. W nozdrzach poczuł drapiący smród ropy. — Okręt gotowy do zanurzenia! — potwierdził głos porucznika. Kohler poczuł, jak kamień spada mu z piersi. Przez te wszystkie godziny uzupełniania paliwa i uzbrajania łodzi czuł się okropnie, bezbronny. Na szczęście miał już to za sobą — okręt znowu ożył, był \ gotowy do walki, i kapitan poczuł, jak przypływ sił pozwala mu przezwyciężyć okropne zmęczenie. — Zwiększyć obroty do siedmiu węzłów — rozkazał. — Mowy kurs na dwieście siedemdziesiąt stopni. Gdy jego komenda została powtórzona, kapitan zsunął czapkę ozdobioną złotymi wężykami na tył głowy i skierował lornetkę na Ciężkie galary zostały już ściągnięte z plaży i ponownie ukryte wśród trzcin; na piasku zostały jedynie głębokie ślady w miejscach, gdzie ie przeciągano. Plaża była pusta poza jedną postacią na koniu. Lothar De La Rey zdjął ze złocistych loków korkowy hem ozdobiony strusimi piórami i pomachał w stronę okrętu. Kohler podniósł rękę w geście salutu, jeździec zawrócił koma, wciąz trzymając nakrycie głowy w ręku, i pogalopował w stronę wysokich trzcin, które osłaniały środek plaży pomiędzy dwiema wysokimi wydmami. Stadko spłoszonych dzikich gęsi wzniosło się nad lagunę i kolorową chmarą przeleciało nad nagimi wydmami. Koń i jeździec zmknęh wsrod trzcin. Kohler odwrócił się od lądu i patrzył, jak ostry dziob LJ-Boota rozcina srebrną zasłonę stojącej mgły. Widziany z góry kadłub imał kształt miecza o długości pięćdziesięciu metrów, okręt był napędzany potężnym silnikiem o mocy sześciuset koni mechanicznych i spoglądający na swą łódź Kohler czuł, że wzruszenie zaciska mu gardło, jak miało to miejsce na początku każdej wyprawy. Kohler nie miał wątpliwości co do tego, iż na jego barkach i barkach jego towarzyszy, pływających na innych okrętach podwodnych spoczęły teraz losy wojny światowej. Tylko oni mogli jeszcze przełamać patową sytuację, jaka zapanowała w okopach, gdzie dwie armie stały naprzeciw siebie niczym wyczerpani bokserzy wagi ciężkiej, nie mający już siły, żeby podnieść ręce i zadać decydujący cios — obie wolno gnijące w błocie, widząc zmierzch swych olbrzymich wysiłków. Jedynie owe ukryte pod wodą śmiercionośne okręty miały szansę osiągnąć zwycięstwo, wyrwać je z ogólnej rozpaczy i desperacji, zanim któraś z tamtych sił się załamie. Gdyby tylko kaiser od samego początku zdecydował się na pełne użycie okrętów podwodnych, może inaczej potoczyłyby się losy tej wojny, dumał Kurt Kohler. 206 We wrześniu 1914 roku, w pierwszym okresie wojny, niemiecka łódź podwodna U-9 zatopiła trzy brytyjskie krążowniki, ale nawet po owej wymownej demonstracji niemieckie dowództwo wahało się przed użyciem tej broni. Generałowie bali się nienawiści i potępienia ze strony reszty świata, które odbyłoby się przy generalnym zawołaniu: „Bestialscy podwodni rzeźnicy!" Oczywiście amerykańskie pogróżki, jakie miały miejsce po zatopieniu okrętów „Lusitania" i „Arabie", kiedy zginęli amerykańscy obywatele, przyczyniły się do ograniczenia posługiwania się tą bronią. Kaiser nie chciał budzić śpiącego amerykańskiego olbrzyma, który swoim ciężarem mógłby zgnieść niemieckie imperium. Teraz, gdy było już niemal za późno, niemieckie dowództwo naczelne zapaliło zielone światło dla U-Bootów. Rezultaty były zdumiewające i przewyższały wszelkie oczekiwania. W ciągu trzech ostatnich miesięcy 1916 roku niemieckie torpedy zatopiły ponad trzysta tysięcy ton okrętów alianckich, a był to dopiero początek. Tylko w ciągu pierwszych dziesięciu dni kwietnia 1917 roku zniszczono dwieście pięćdziesiąt tysięcy ton, a przez cały miesiąc osiemset siedemdziesiąt pięć tysięcy ton. Alianci ledwo trzymali się na nogach po tym straszliwym ciosie. Teraz, kiedy dwa miliony młodych Amerykanów stało gotowych do przekroczenia Atlantyku, żeby włączyć się do walki, każdy dowódca niemieckiej łodzi podwodnej powinien wypełnić swój obowiązek do końca. Jeśli bogowie wojny umieścili tak sławny okręt, jak krążownik wojenny „Inflexible" na kursie tej niepozornej i porozbijanej łodzi podwodnej, to kapitan Kurt Kohler z chęcią poświęci własne życie i życie załogi w zamian za szansę wystrzelenia w niego torped. — Zwiększyć obroty do dwunastu węzłów — powiedział do tuby. Była to maksymalna prędkość łodzi na powierzchni, Kurt chciał jak najszybciej znaleźć się na pozycji patrolowej. Według jego obliczeń, „Inflexible" powinien przepłynąć w odległości stu dziesięciu do stu czterdziestu mil morskich od brzegu. Kapitan zrezygnował jednak z wyliczania szans na przecięcie drogi nieprzyjacielskiemu okrętowi, nawet jeśli jego łódź znajdzie się na pozycji patrolowej przed krążownikiem. Z pozycji obserwacyjnych na łodzi podwodnej można było oglądać morze w promieniu zaledwie dziesięciu kilometrów, zasięg torped wynosił dwa i pół tysiąca metrów, a krążownik mógł rozwijać prędkość ponad dwudziestu dwóch węzłów. Kapitan musiał zbliżyć się do celu na odległość dwóch i pół tysiąca metrów, a same szansę na wypatrzenie ¦ 207 nieprzyjaciela były mniejsze niż jeden do tysiąca. Nawet jeśli ud^ mu się dostrzec wroga, to najpewniej zobaczą jedynie charakterystyczną trójkątną sylwetkę krążownika mijającego ich na granicy horyzontu. Kohler stłumił złe przeczucia. — Porucznik Horsthausen na mostek. Kiedy pierwszy oficer wdrapał się na mostek, Kurt polecił mu płynąć z pełną szybkością w kierunku obszaru patrolowego