Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Ileż to razy powtarzałam jej, że samobójstwo jest lepsze od uległości. Nie wiem, dlaczego tak mówiłam. Czytałyśmy o innych samobójstwach w gazetach i wydawało się nam, że ich przyczyną był brak wiary, nieszczęśliwa miłość i przywiązanie do rzeczy materialnych. Byłyśmy pewne, że groźba poskutkuje. Nie przypuszczałam, że Teslime to zrobi. Była tak bardzo religijna! A potem pierwsza uwierzyłam w informacje o jej śmierci. Czułam, że na jej miejscu mogłabym zrobić to samo. Hande wybuchnęła płaczem. Pozostali siedzieli w milczeniu. W końcu Ipek podeszła do niej, pocałowała ją, pogłaskała po twarzy. Kadife wstała, przytuliła je obie. Wszyscy próbowali żartować, a pan Turgut, z pilotem w ręku, mówił coś uspokajająco, jakby usiłował odwrócić uwagę zapłakanego dziecka; pokazywał w telewizorze żyrafy, a Hande — jak dziecko, które czeka na pocieszenie — spojrzała na ekran. Przez chwilę wszyscy oglądali zadowoloną z życia parę żyraf, podążających przed siebie jakby w zwolnionym tempie po zacienionej równinie, gdzieś bardzo daleko, może nawet w samym sercu Afryki, i na moment zapomnieli o bożym świecie. — Po samobójstwie Teslime Hande zdecydowała się nie martwić dłużej rodziców, zdjąć chustę i wrócić do szkoły — wyjaśniła Kadife, spoglądając na Ka. — Wychowali ją z trudem w biedzie. Poświęcili dla niej wszystko, tak jak inne rodziny poświęcają się dla swoich jedynych synów. Marzyli, by córka zajęła się nimi na starość. Hande jest bardzo mądra. — Kadife mówiła cicho, ale tak, by dziewczyna słyszała jej słowa. Zapłakana Hande słuchała, wpatrzona wraz z innymi w telewizor. — Najpierw próbowałyśmy ją przekonać, żeby zmieniła zdanie. Bałyśmy się, że reszta też zrezygnuje z walki. Ale kiedy zrozumiałyśmy, że odkrycie głowy jest lepszym rozwiązaniem od śmierci, postanowiłyśmy 154 jej pomóc. Bardzo trudno jest dziewczynie, która uznaje chustę za symbol i nakaz Boży, wyjść między ludzi z gołą głową. Teraz Hande całymi dniami siedzi zamknięta w domu i rozmyśla nad swoją decyzją. Ka, jak reszta towarzystwa, siedział zakłopotany usłyszaną przed chwilą opowieścią, ale kiedy dotknął przypadkiem ramienia Ipek, znów poczuł zadowolenie. Pan Turgut szybko zmieniał kanały, a Ka, jakby w poszukiwaniu ciepła jej skóry, jeszcze bardziej przysunął się do Ipek. Kiedy ona zrobiła to samo, zapomniał o przygnębiającej atmosferze. Na ekranie zamigotał obraz Teatru Narodowego. Tyczkowaty prezenter opowiadał, jak bardzo jest dumny z udziału w pierwszej w historii Karsu telewizyjnej transmisji na żywo spoza studia. Czytając program przedstawienia, obiecywał wieczór pełen wzruszających opowieści, sekretnych zwierzeń bramkarza drużyny narodowej, wstydliwych tajemnic świata polityki, scen z Szekspira i Hugo, niespodziewanych wyznań i skandali, wielkich nazwisk ze świata teatru i kina, żartów, piosenek i zaskakujących zwrotów akcji. A pośród tego wszystkiego Ka, „nasz największy poeta, powracający w ciszy po latach". Pod stołem Ipek chwyciła go za rękę. — Podobno nie wybiera się pan tam dziś wieczorem — zagaił pan Turgut. — Tutaj czuję się doskonale, jestem bardzo szczęśliwy, proszę pana — wyjaśnił Ka, silniej opierając się o ramię Ipek. — Naprawdę nie chciałabym psuć panu dobrego nastroju — wtrąciła Hande, a wszyscy nagle jakby przelękli się jej — ale przyszłam tu dziś ze względu na pana. Nie czytałam żadnej z pańskich książek, ale to, że był pan w Niemczech, że jeździ pan po świecie, to mi wystarczy. Proszę powiedzieć, czy napisał pan ostatnio jakiś wiersz? 155 — Tu, w Karsie, nawet kilka. — Pomyślałam, że może będzie mi pan mógł opowiedzieć o sztuce koncentracji. Ciekawi mnie na przykład, jak pan pisze wiersze. To chyba wymaga skupienia? To pytanie najczęściej słyszał podczas tureckich wieczorków poetyckich w Niemczech. Zadawały je głównie kobiety, a Ka za każdym razem wzdragał się, jakby chciały wtargnąć w jego prywatność. — Nie wiem, jak się pisze wiersze — odparł. — Dobry wiersz przychodzi jakby z oddali. — Zobaczył niedowierzające spojrzenie Hande. — Co ma pani na myśli, mówiąc o koncentracji? — Cały dzień próbuję, ale nijak nie potrafię sobie wyobrazić tego jednego: widoku siebie bez chusty. Za to przychodzą mi do głowy rzeczy, o których najchętniej bym zapomniała. — Na przykład? — Kiedy zaczęło przybywać dziewcząt w chustach, przysłali do nas z Ankary pewną kobietę, specjalistkę od perswazji. Miała przekonać nas do odsłonięcia głów. Całymi godzinami rozmawiała z nami na osobności. Zadawała setki pytań w stylu: Czy ojciec bije matkę? Czy masz rodzeństwo? Ile ojciec zarabia? Co nosiłaś, zanim włożyłaś chustę? Czy kochasz Atatiirka? Jakie obrazy wiszą w twoim domu? Ile razy w miesiącu chodzisz do kina? Czy kobieta i mężczyzna są równi? Kto jest ważniejszy: Bóg czy państwo? Ile dzieci chciałabyś mieć? Czy ktoś z rodziny kiedyś cię molestował? Odpowiedzi zapisywała na kartce, wypełniała jakieś formularze. Miała umalowane usta, farbowane włosy i odkrytą głowę. Wyglądała szykownie, jak kobiety w magazynach mody. Mimo to była — jak by to ująć — zwyczajna. I chociaż jej pytania doprowadzały nas czasem do łez, polubiłyśmy ją. Miałyśmy nawet nadzieję, że poradzi sobie z bru- 156 dem tego miasta. A potem zaczęłam o niej śnić. Początkowo nie zwracałam na to uwagi. Ale teraz, kiedy wyobrażam sobie, jak idę między ludzi z rozpuszczonymi, odsłoniętymi włosami, widzę siebie podobną do niej, do specjalistki od perswazji. Jestem elegancka jak ona, noszę buty na cienkich obcasach i sukienki jeszcze krótsze niż ona. Mężczyźni oglądają się za mną. To mi się podoba, chociaż bardzo się wstydzę. — Hande, o tym może nie opowiadaj — wtrąciła Kadife. — Opowiem. Ponieważ wstydzę się w myślach, a nie myśli. Tak naprawdę wcale nie wierzę, że po odsłonięciu włosów natychmiast stanę się niewolnicą pożądania, która chce podniecać mężczyzn. Zrobię przecież coś, w co tak naprawdę nie wierzę. Wiem jednak, że człowiek może bezwiednie dać się porwać namiętności. Nawet jeśli nie ma na nią ochoty. Wszyscy przecież — kobiety i mężczyźni — grzeszymy w snach z ludźmi, których za dnia wcale nie pożądamy. — Wystarczy, Hande — przerwała jej Kadife. — No, ale czy tak nie jest? — Nie — odparła Kadife i odwróciła się w stronę Ka. — Dwa lata temu Hande miała wyjść za bardzo przystojnego Kurda. Ale chłopak wmieszał się w politykę. Zamordowali go... — To nie ma nic wspólnego z moim problemem — żachnęła się dziewczyna. —.Nie mogę zrezygnować z noszenia chusty, bo nie potrafię skupić się na tej myśli i wyobrazić sobie siebie z odkrytą głową
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Marzeniem nadnaturalistów jest, żeby współczesne chrześcijaństwo zakwitło takimi cudami, takimi świętymi, takimi cnotami heroicznymi, jakimi kwitło...
- Leżąc wieczorem ze wzrokiem wbitym w gasnące węgle, zastanawiałem się, jakich narzędzi należy użyć, żeby wyciąć w żywopłocie przejście, i gdzie te narzędzia zdobyć...
- Wciągnęła mocno powietrze i oznajmiła: - Nie pozwolę, żeby ktoś śmiał zarzucić Fannie Fenneman brak dumy albo to, że nie honoruje swoich długów...
- "Przecież wtedy wyciągnęłaby po prostu energię z najbliższego węzła, żeby się uleczyć, a Treyyan natychmiast by to wyczuł, bo magia w tym węźle bardzo na niego oddziałuje...
- A znajomość hebrajskiego to warunek wysoce niewystarczający, żeby posiąść umiejętność odczytywania ksiąg kabalistycznych, aczkolwiek nauka tego języka jest etapem...
- Technika ta była dyscypliną, która została przygotowana na chwile takie jak ta, sytuację, kiedy potrzebowałby ich pomocy, a ich nie byłoby w pobliżu, żeby mu jej udzielić...
- A jeśli to sprytne posunięcie taktyczne? Może doszli do wniosku, że tortu- rowany Fatiejew prędzej umrze, niż coś powie? Czy nie lepiej po prostu go wypuścić, żeby sam...
- Prowadź mię teraz miłości śmiała; Gdybyś mi skrzydła przypięła! Żebym najprędzej bór przeleciała, Potem Filona ścisnęła...
- Jeśli mamy spotkać się z nimi wieczorem u lady Kirkland, lepiej, żeby nikt nie widział nas razem i nie snuł podejrzeń...
- Ale tu nie chodzi o Czeczenię, lecz o integralność Rosji - i o to, żeby zapobiec wojnie domowej, takiej jaka wybuchła w Jugosławii...