Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Uformowani kabaliści, mistrzowie tej gnozy, są rozdarci między chęcią szerzenia swojej wiedzy, dzielenia się swoimi odkryciami, a niezwykłą trudnością, z jaką muszą sobie radzić, żeby przedstawić swą wiedzę nieprzygotowanej publiczności. Współczesny świat poprzez propagandę i reklamę wpoił nam złudzenie, że wystarczy kilka minut skupienia, żeby przeniknąć wewnętrzny sens dowolnej rzeczywistości. Że wystarczy przekręcić gałkę albo nacisnąć guzik, by przejść z ciemności w światło. Któż ma dość niezbędnej odwagi i wytrwałości, by dla bajecznej nawet nagrody pójść często wyboistą drogą, kiedy wszędzie, na murach, 36 w przemówieniach, w telewizji zapewnia się nas, że raj jest na wyciągnięcie ręki, w puszce piwa, w papierosie albo nowej marce samochodu? Skoro raj jest taki bliski, skoro może go osiągnąć pierwszy z brzegu głupiec, byleby miał środki pozwalające na niepohamowaną konsumpcję, kto będzie go szukał przedzierając się przez strome wąwozy, pokonując urwiste skalne ściany, wykorzystując siłę swego ciała do umocnienia sił ducha? Dlatego niewielu jest dzisiaj takich, którzy chcieliby wyjść poza etap rzetelnego zainteresowania. Na uwagę zasługuje pewne ogólniejsze spostrzeżenie. W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat odkryto mnóstwo pism ezoterycznych, na przykład teksty gnostyckie w Nag Hammadi, zwoje w grotach nad Morzem Martwym, uzyskano dostęp do ezoteryzmów dalekowschodnich jak choćby tantryzm, wydobyto na światło dnia - w formie hinduskiej albo tybetańskiej - nieznane tradycje sufizmu, na przykład izmailizm. Nigdy dotąd nie pojawiło się na Zachodzie tyle koncepcji religijnych, o których dawniej wiedziała tylko bardzo nieliczna elita. Bez trudu w zwykłej księgarni dostaniemy przetłumaczone na francuski teksty, w których omówiono doktryny do niedawna prawie całkowicie niedostępne. Czy to zjawisko jest, jak uważa Mircea Eliade, skutkiem głębokiej niemożności zrozumienia koncepcji, które dla świata europejskiego pozostały w tle historii idei, czy też świadectwem potrzeby szukania innych dróg, które pozwoliłyby wskrzesić nowożytną myśl, ta bowiem dotarła do swego końca, to znaczy do miejsca, gdzie musi dojść do radykalnego przewrotu albo myśl ta zwiędnie i skona? Ale czy ta obfitość tekstów ezoterycznych przedstawianych szerokiej publiczności nie wiąże się z niebezpieczeństwem, że przekazywane przez nie tradycje zbanalizują się i zleją w jedno, by w końcu zniknąć w otchłani, w wirze mód kulturowych i chwilowych ciekawostek? Chciałbym przytoczyć w tym miejscu historyjkę o tym, co przydarzyło się pewnemu mojemu znajomemu. Ten czterdziestoletni mężczyzna doznał osobistych przeżyć mistycznych, które odmieniły jego życie, i zapragnął, żeby jeden z nielicznych mistrzów, jacy 37 CHARLES MOPS1K. pozostali jeszcze w Jerozolimie, wtajemniczył go w kabałę. Postawiono mu jednak warunek: musi się jak najszybciej ożenić. Bezzwłocznie znalazł odpowiednią kobietę i poślubił ją. W nowym stadle zaczęło kształtować się coś bardzo ważnego. Nasz kabalista spostrzegł, że gdyby nie spełnił postawionego mu warunku, dostęp do wiedzy ezoterycznej byłby dla niego zamknięty. Dlaczego postawiono mu akurat to wymaganie, nie zaś jakieś inne? Wynika to bez wątpienia z faktu, że kabała przypisuje ogromną wagę dualności płciowej i wszystkiemu, co się z tym wiąże. Ten przykład powinien skłonić nas do zastanowienia się nad zajmowaniem się gnozą - co zawsze jest niebezpieczne - w oparciu o wiedzę z książek albo wykładów uniwersyteckich (jeśli ktoś prowadzi takie wykłady, a we Francji jest to wielka rzadkość). Nawet gdyby było mnóstwo dobrych książek, gdyby cała równie obfita jak mierna literatura ustąpiła nagle miejsca pracom na najwyższym poziomie, i tak zabrakłoby jeszcze ludzkiej relacji między mistrzem i uczniem. A tego wymiaru nie można niczym zastąpić, nawet jeśli częściowo przezwyciężymy ten brak przez intensywne, drobiazgowe i wyczerpujące siły studiowanie wszystkich dostępnych dzieł napisanych przez ezoteryków. Nie można uniknąć jeszcze jednego problemu związanego z inicjacją w kabałę. Czy ktoś, kto nie jest żydem, może mieć dostęp do hebrajskiego ezoteryzmu, nie zapierając się wiary, w której się wychował. Atawistyczna nieufność każe kabalistom odmawiać dzielenia się swą wiedzą z tego rodzaju osobami. Przytoczymy jeszcze jedną historyjkę, tym razem sprzed kilku wieków. W komentarzu do Zoharu r. Szymon ben Labi z Trypolisu opowiada o czymś, co wydarzyło się w pewnym maghrebskim mieście, w którym mieszkał w połowie XVI wieku