Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Oto już jawor... Nie masz miłego! Widzę, że jestem zdradzona! On z przywiązania żartuje mego; Kocham zmiennika Filona. Pewnie on teraz koło bogini Swej, czarnobrewki Dorydy, Rozrywkę sobie okrutną czyni Kosztem mej hańby i biedy. Pewnie jej mówi: że obłądzona Wpieram się w drzewa i bory. I... zamiast jego białego łona, Ściskam nieczułe jawory. Filonie! wtenczas, kiedym nie znała jeszcze miłości szalonej, Pierwszym razem ją w twoich zdybała Oczach i w mowie pieszczonej. Jakże mię mocno ubezpieczała, Że z tobą będę szczęśliwą! A z tem się chytrze ukryć umiała, Że bywa czasem fałszywą. Słabą niewinność łatwo uwiodą! Teraz wracając do domu, Nauczać będę moją przygodą, Żeby nie wierzyć nikomu. Ale któż zgadnie: przypadek jaki Dotąd zatrzymał Filona ? Może on zawsze dla mnie jednaki, Możem ja próżno strwożona ? Lepiej mu na tym naszym jaworze Koszyk i wieniec zawieszę, Jutro paść będzie trzodę przy borze... Znajdzie... jakże go pocieszę! Oh nie! on zdrajca; on u Dorydy, On może teraz bez miary Na sprośne z nią się wydał bezwstydy... A ja mu daję ofiary... Widziałam wczoraj, jak na nią mrugał; Potem coś cicho mówili: Pewnie to dla niej ten kij wystrugał, Co się mu wszyscy dziwili. Jakże by moją hańbę pomnożył, Gdyby od Laury uwity Wieniec, na głowę Dorydy włożył, Jako łup na mnie zdobyty ? Wianku różany, gdym cię splatała, Krwią cię rąk moich skropiła, Bom twe najmocniej węzły spałała, I z robotąm się kwapiła. Teraz bądź świadkiem mojej rozpaczy, I razem naucz Filona, Jako w kochaniu nic nie wybaczy Prawdziwa miłość, wzgardzona. Tłukę o drzewo mój koszyk miły, Rwę wieniec, którym splatała, Te z nich kawałki będą świadczyły, Żem z nim na wieki zerwała... Kiedy w chrościnie Filon schroniony Wybiegł do Laury spłakany, Już był o drzewo koszyk stłuczony, Wieniec różowy stargany. (Poezje wybrane, 1972) "WSZYSTKO TAK, JAK MIAŁA..." Wszystko tak, jak miała, Kasia mi oddała: Dwie ręce śnieżyste, Dwie piersi parzyste, Buzię, dwoje oczy, Włos pięknej warkoczy. Oddała mi skoro Wszystkiego ośmioro. "Duszo serca mego, Daj co dziewiątego!" Kasia usłuchała I... w gębę mi dała. (Dzieła, 1862) PROŚBA DO MĘŻATKI Od oczu twoich i białego czoła Równym gościńcem wiedziesz do miłości: Środkiem dwóch kępin, gdzie kochania szkoła, Pozwól, niech płynę pod brzeg szczęśliwości, Jeśli chcesz skarać za prawa zgwałcone, Niech, winowajca, w samym porcie tonę. (Dzieła, 1862) Franciszek Dionizy Kniaźnin (1750 - 1807) OFIARA MIŁOŚCI Przyjemne czucia, niewinne zapały, Uprzejmej zapęd skłonności, Serce i umysł moj cały Poświęcam twojej, Kloryndo, piękności. Miło dla ciebie znosić te pociski, Te blizny i te kajdany, Te żądze i te utyski, Którym podlega jeniec rozkochany. Miło dla ciebie znosić tę niewolę, Ciche wzdychania i jęki, Skryte zmartwienia i bolę, Które mi sprawić twoje mogą wdzięki. Miło dla ciebie usychać w katuszy, Co mnie powabia i trapi: Ponoszę mej oschłość duszy, Która w pragnieniu do ciebie się kwapi. Miła mi dla cię jest melancholija, I roztargnienie mej myśli: Twój obraz sen mi wybija, Który w niespaniu czujna miłość kryśli. Miła dla ciebie słabość i twarz blada, I niespokojność, i smutek, I bojaźń,'i zawiść śniada, I jaki może być kochania skutek. Z ochotą dla cię statek mój i wiarę Poświęcam, i płomień żywy: A tę gdy przyjąć ofiarę Raczysz, Kloryndo, — zostanę szczęśliwy. (Wybór poezji, 1948) Z PODRÓŻY Nie potrafiłbym wędrować po świecie, Czując w mym sercu postrzał od miłości. Rad bym się zawżdy przy swej bawić mecie, Gdzie piję nektar wzajemnej czułości. My to tę tylko znamy tajemnicę, Co jesteśmy w praktyce. Za owe przeszłe momenta radosne Dzień mi tęsknotę i noc każda pędzi. Nie może uśpić przykrości nieznośne Ani gwar ptaszęt, ani puch łabędzi, Ani rozrywki, ani tańce, ani Przyjaciele kochani! Nie wiem, co się to w moim sercu dzieje. Biedzę się, trapię, i ustawniem smutny. Nie płonny to jest ogień, co mię grzeje; Ani mam zapał, widzi sz,bałamutny. Jest to rzetelna miłość, co przyjemnie Nieci ten płomień we mnie. Kiedym wyjeżdżał z miłej mi Warszawy, Widziałaś, jakem był strapiony wielce. Czułem i w Mińsku z tej żałość wyprawy; Zaświadczą o mym wzdychaniu i Sielce; I nocleg w pustej przetrwałem Wiśnicy Na nieznośnej tęsknicy. Brześć i Terespol widział z podziwieniem, Jakem się ku mej oświadczał kochance. Nieraz z miłosnym wydałem się pieniem I w nudnym Kodniu i w nudnej Różance. O tobie wszędy razem na raz nucił, I dla ciebiem się smucił. Lecz już niedługo tej dla mnie goryczy: Za chwil niewiele do nóg ci upadnę. Już chęć godziny i momenta liczy, Już się na słowa zdobywa dosadne, W których pokażę, na stały zadatek, Wiarę miłość i statek! (Wybór poezji, 1948) PRAKTYKA Kto nie zna trosków, smutków i zgryzoty, Nudów, zazdrości, skarg,żalu, tęsknoty; Kto nie wie, co to łzy, wzdychania, jęki, Gniew, rozpacz, męki; Słowem: co to jest dla marnej słodyczy Tysiąc umartwień, tysiąc mieć goryczy: Wszystkiego miłość nauczy go płocha; Niech się zakocha. {Wybór poezji, 1948) O AMARYLLI Daj ucałować ponęty kochane, Dajże, prosiłem, dajże, Amarylko! Ona mi do ust swe usta różane Przytknęła tylko