Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Pragnąc przekonać Marię do poślubienia Lorenza Onofria, Mazzarini gotów był na pewne ustępstwa. Maria poprosiła zatem, by pozwolił jej wrócić do Paryża. Z końcem !659 roku znalazła się w stolicy, gdzie wuj zamknął ją w swoim domu. Zrządzeniem losu Mazzarini musiał wyjechać z Paryża, a Maria i jej siostry - opuścić pałac kardynała z powodu prac remontowych. Gdzie zamieszkały? W Luwrze, w apartamentach kardynała, który dowiedział się o wszystkim dopiero z listu informatorów. W Luwrze Marię adorował, prosząc ją następnie o rękę, spadkobierca księstwa Lotaryngii Karol, przyszły bohater w bitwie pod Wiedniem. Był to osiemnastoletni chłopiec, piękny, przedsiębiorczy, pełen miłosnego zapału. Maria skłonna była go poślubić, wolała go od Colonny, którego nigdy nie widziała i który wywiózłby ją do Włoch, gdzie władza mężów nad żonami była absolutna. Mazzarini, podając różne powody, zdecydowanie przeciwstawił się planom Marii, gdyż obawiał się, że nawet jako mężatka, pozostając w Paryżu, mogłaby okazać się niebezpieczna. Tymczasem rozpoczęły się przygotowania do ślubu Ludwika z infantką Hiszpanii. Negocjacje związane z ceremonią ślubną trwały siedem miesięcy. Postanowiono, że - zgodnie ze zwyczajem - rozłoży się ją na dwa etapy, które miały się odbyć po obu stronach granicy (władcy nie mają prawa postawić stopy w sąsiednim królestwie, gdyż byłoby to jednoznaczne z wypowiedzeniem wojny). Na początek zobowiązano infantkę Marię Teresę, by oficjalnie zrezygnowała z roszczeń do tronu Hiszpanii. Następnego dnia na terenie Hiszpanii odbył się ślub per procura z Arcychrześcijańskim Królem. Pełnomocnikiem Ludwika był don Luis de Haro, hiszpański negocjator. Do uroczystości nie został dopuszczony żaden Francuz, z wyjątkiem świadka Ludwika, którym był Zong Ondedei - biskup Frejus i człowiek Mazzariniego. Anna Austriaczka i kardynał nie mogli się doczekać, by ujrzeć pannę młodą. Zapewniali Ludwika, że jego hiszpańska narzeczona jest bardzo piękna, piękniejsza od Marii Mancini. Musiała zatem być piękna. Wysłali do Hiszpanii panią de Motteville, damę do towarzystwa Anny, oraz pannę Montpensier, kuzynkę króla, by oceniły zalety Marii Teresy. Panie podróżowały incognito. Wróciwszy do Francji, miały odpowiedzieć na jedno pytanie: „Jaka ona jest?" - Bardzo starały się wyglądać na zadowolone - śmiał się Melani - ale wystarczyło spojrzeć na ich miny, by znać prawdę. - Nie jest zbyt wysoka, przeciwnie, raczej niewielkiego wzrostu... Krótko mówiąc, jest niska - wyznały zgodnie. - Ale jest dość zgrabna, ma nie za małe oczy, nie za gruby nos - mówiły, wpadając sobie w słowo. - Czoło trochę za wysokie... - W ten elegancki sposób dawały do zrozumienia, że panna młoda nie ma bujnych włosów. Na koniec pani de Motteville stwierdziła: „Gdyby miała równiejsze zęby, byłaby jedną z najpiękniejszych kobiet w Europie". Panna Mont-pensier natomiast, zdając sobie sprawę, że niedługo wszyscy ujrzą infantkę na własne oczy, rzuciła: „Żal na nią patrzeć!", ale natychmiast się poprawiła, tłumacząc, że miała na myśli okropną fryzurę i „tę potworną konstrukcję", czyli krynolinę, która zgodnie z hiszpańską modą więziła ciało nieszczęsnej Marii Teresy. - Po wysłuchaniu relacji obu pań baliśmy się, jak Ludwik zareaguje na widok infantki. - Jak się zachował? - Wbrew naszym obawom przywitał się z przyszłą żoną nader przyzwoicie. Na oczach uradowanej matki, która wielokrotnie upominała go, by był uprzejmy, Ludwik odegrał rolę zakochanego, jak chce tradycja królewskich ślubów. Ubrany niezwykle wytwornie, z kapeluszem w dłoni, pogalopował nawet wzdłuż rzeki, ścigając statek z narzeczoną. Był wspaniały, kiedy tak pędził na grzbiecie wierzchowca, wprawiając Marię Teresę w zachwyt. Opat Melani poprawił kokardki przy butach. - Nieszczęsna infantka - wyszeptał, wznosząc oczy do nieba. - I on nieszczęsny! Nienagannymi manierami Ludwik starał się zadowolić królową matkę, która nakazywała mu, by trzymał serce i rozum na wodzy. Uwielbiał matkę, wierzył, że ona i kardynał chcą dla niego jak najlepiej. Do takiego wniosku doprowadził go brak doświadczenia w życiu i miłości - zadbali o to prawni opiekunowie: Anna Austriaczka i Mazzarini. Od dnia, w którym Ludwik zobaczył swoją przyszłą żonę, zaczęły go ogarniać wątpliwości, podejrzenia, obawa, że został oszukany. Starannie skrywał jednak swoje uczucia. Nic nie można było wyczytać z jego twarzy, gestów, słów, których wszyscy słuchali z uwagą. Niczego nie dawał po sobie poznać. W czasach Frondy, kiedy miał dwanaście lat i razem z matką szykował się do ucieczki z królewskiego pałacu, położył się do łóżka w ubraniu i udawał, że śpi