Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Twist wpatrywał się w Fabia szeroko otwartymi oczami, wreszcie wydusił: - To jednak przerażające, Frankie. A co będzie, jeśli „News" i „Post" za- czną węszyć? Co się stanie, jeśli jakiś pajac z „Timesa" wywącha, że mąż fa- cetki był pieprzonym ćpunem? - Daj spokój, ci idioci z „Timesa" w sprawach dotyczących przestępstw do niczego się nie dogrzebią- wybuchnął Fabio. Twist zignorował komentarz Frankiego. - Czy kiedykolwiek sprawdzałeś akta męża? - zapytał Burke'a. Owszem - odparł Billy. - Tu nigdy nie był zatrzymany. W każdym razie nie na terenie stanu. - A sprawdzałeś w Portoryko? 142 Burkę patrzył przez chwilę na czubki swoich butów. - Nie - odpowiedział krótko. - To na co czekasz? - wrzasnął Twist. - Złap któregoś ze swoich kolesiów z FBI i niech przekopie archiwum. Nie chcę dalszych niespodzianek. Rozu- miesz? - Załatwię tę sprawę jeszcze dziś rano. - Znakomicie, Billy. - W słowach Twista wyczuwało się jawny sarkazm. - A kiedy już się z tym uporasz, jedź do mamacita i wyłóż kawę na ławę. Sza- nowna pani Avalon musi dokładnie pojąć, że jeszcze jedna taka wpadka, a roz- stajemy się na zawsze. Powiedz jej, że wszystko się natychmiast skończy. Nie będzie już mowy o jej małym. Niech sobie pojedzie metrem i autobusem, i zo- baczy, jak szybko zniknęły plakaty ze zdjęciami syna. - Przez chwilę dyszał ze złości. - A kiedy już zyskasz pewność, że ta głupia pinda pojęła, w czym rzecz, idź do Spanish Louie i przekaż mu, że teraz my kontrolujemy sytuację, a dziew- czyna już dla niego nie pracuje. Gdyby nadal rozprowadzała losy i została po- nownie zatrzymana - uderzał w takt wypowiadanych słów w blat biurka - kie- rujemy sprawę do prokuratora. I to wszystko masz zrobić jeszcze dzisiaj. Rozu- miesz? Ponadto... - Hej, chwileczkę - przerwał mu Frankie. - Billy nie może tak po prostu wejść do ich klubu i wydać polecenia. - Zaśmiał się. - Najlepiej niech od razu pójdzie do domu pogrzebowego i wybierze sobie odpowiednią trumnę. Twist rzucił okiem na Fabia i wzruszył ramionami. - Nic mnie nie obchodzi, jak to zrobi. Może zaprosić tego ciula na kawę. Może go wyściskać. Może mu dołożyć. Obojętnie, ale ma poinformować dra- nia, co jest grane. Jasne? - Dobra, dobra - uspokajał Fabio. - Jak tylko zamkniemy pierwsze wyda- nie, pójdę z Billym. Przedtem zadzwonię do Torricellego, by wiedział, że zło- żymy mu wizytę. - Odwrócił się do Billy'ego i potrząsnął głową. - Załatwimy wszystko tak, że wrócisz żywy zapewnił. Gdy wyszli z gabinetu Twista, Burkę zatelefonował do Deziego z FBI i po- prosił przyjaciela, by sprawdził akta w Portoryko. Potem zadzwonił do Julii. - Już wszystko wiem - powiedziała na wstępie. - Wczoraj wieczorem dzwoniłam do Marii. Bardzo się boi, że gazeta się wycofa. Prawdę mówiąc, jest śmiertelnie przerażona tym wszystkim. Usiłowałam złapać cię na lotnisku, ale okazało się, że twój samolot już wyleciał. - Chwileczkę milczała. - Billy, czy ta cała wpadka nie spowoduje, że się od niej odwrócą? - Są tego bliscy - odpowiedział. - Gdyby Twist znalazł sposób na szybkie zakończenie sprawy bez komplikacji i ośmieszenia się, natychmiast zapomniałby o istnieniu Marii Avalon. Najej korzyść działa jedynie to, że w razie czego on też poniósłby przykre konsekwencje niepowodzenia. - Czy Twist powiedział już o tej sytuacji szefom wydawnictwa? - Nie mam pojęcia. Jeśli to zrobił, oberwie. To od początku jego pomysł. Jeśli nie zrobił, też prawdopodobnie oberwie, bo w końcu wszystko się wyda. 143 - Zawsze może zrzucić winę na ciebie - wtrąciła. Billy potwierdził przeciągłym chrząknięciem i dodał: - Owszem i nie wątpię, że ma już taki plan w pogotowiu. Jednak bardzo chciałby dostać Pulitzera, dlatego sądzę, że będzie grał dalej. Jeśli wygra, ukażą się przed nim świetlane perspektywy. - Boże, wstydzę się przyznać, ale trzymam kciuki, żeby temu draniowi się nie udało. - Po chwili milczenia zapytała: - Co teraz robisz? Burkę powiedział, jakie otrzymał zadanie. - Czy twój naczelny zwariował? - przeraziła się. - On każe ci stawać twa- rzą w twarz z mafią. - Oczywiście - zaśmiał się Burkę. - Jeśli pójdzie po jego myśli, zyska zna- komitą historię i uwolni się ode mnie. Czego więcej mógłby sobie życzyć? Nie martw się - dodał szybko. - Frankie idzie ze mną. Wrócę w jednym kawałku. - Wcale mi się to nie podoba - skwitowała Julia. - Rozumiem, ale nie ma powodów do nerwów. - Billy? - Co? - Kiedy zobaczysz Marię, nie bądź dla niej za ostry. Ona jest naprawdę przerażona. Robiła tylko to, co uważała za swój obowiązek. - Wiem. - Pomyśl tylko, co my bylibyśmy gotowi zrobić, by pomóc Annie. - Obiecuję traktować Marię łagodnie. - I jeszcze jedno, Billy. - Tak? - Jak skończysz, wpadnij do mnie i powiedz, jak poszło. - Może być późno. - Nie ma znaczenia. Muszę wiedzieć, że nic ci się nie stało. Kilka minut po siódmej Fabio i Burkę weszli do „Social Club" przy Piątej Alei. Frankie jak zawsze grał junaka, tym razem nawet z pewną przesadą. Bur- kę kroczył za nim jak cień, sprawiając wrażenie ochroniarza, któremu wydano polecenie „gęba na kłódkę i żadnych drak". We wnętrzu klubu panował półmrok. Wzdłuż ściany ciągnął się długi bar, a po drugiej stronie stały stoliki, z czego tylko dwa były zajęte