Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Jestem pewien, że od początku miała zamiar zrobić ze mnie cel na oszczepy. Teraz jednak myślę, że to ty musisz być ostrożna. "Nieuprzejma i niegościnna"... - Zachichotał, ale zaraz spoważniał. - Ona cię nienawidzi. Zabije nas oboje, jeśli tylko będzie miała okazję. 11 Ayla i Jondalar położyli się spać, nasłuchując w napięciu każdego dźwięku. Konie były przywiązane tuż obok i Ayla trzymała Wilka koło swojego śpiwora - wiedziała, że ostrzeże ją, jeśli wyczuje coś niezwykłego - ale i tak spała niespokojnie. Miała przerażające sny, ale niewyraźne i niespójne, nie zawierały żadnej informacji czy ostrzeżenia, jedynie w każdym występował Wilk. Zbudziła się, kiedy pierwsze przebłyski dnia przedostały się przez nagie gałęzie wierzb i brzóz, rosnących na wschód nad strumieniem. Na osłoniętej polance było nadal ciemno, ale w narastającym świetle powoli zaczęła odróżniać świerki o grubych igłach i długoiglaste pinie. W nocy suchy śnieg oprószył cieniutką pokrywą drzewa, splątane krzewy i śpiwory, ale Ayli było przyjemnie ciepło. Od tak dawna nie spała obok Jondalara, że leżała spokojnie jeszcze przez chwilę, po prostu rozkoszując się jego bliskością. Niepokoiła się jednak nadchodzącym dniem i zastanawiała, co przygotuje na ucztę. Wreszcie postanowiła wstać, ale kiedy próbowała wyślizgnąć się z futer, poczuła przytrzymujące ją ramię Jondalara. - Naprawdę musisz wstać? Tak dawno nie czułem cię obok siebie, że nie chcę cię puścić - powiedział, wtulając twarz w jej plecy. Przycisnęła się z powrotem do jego ciepłego ciała. - Też nie chcę wstawać. Jest zimno i wolałabym zostać tu z tobą w futrach, ale muszę zacząć gotować coś na "ucztę" At-taroi. Chcę także zrobić posiłek dla nas. Nie jesteś głodny? - Teraz, jak o tym mówisz, to myślę, że mógłbym zjeść konia! - Jondalarze! - wykrzyknęła zaszokowana Ayla. Uśmiechnął się. - Nie żadnego z naszych, ale to właśnie jadłem ostatnimi czasy - kiedy w ogóle miałem cokolwiek do jedzenia. Gdybym nie był tak głodny, chyba nie potrafiłbym jeść końskiego mięsa, ale jak nie ma niczego innego, jesz to, co jest. I nie ma w tym nic złego. - Wiem, ale teraz już nie musisz. Mamy inne jedzenie. -Przez chwilę jeszcze leżeli przytuleni, po czym Ayla odrzuciła futra. - Ogień wygasł. Jeśli rozpalisz ognisko, zrobię herbatę. Dzisiaj będzie nam potrzebny gorący ogień i mnóstwo drewna. Na posiłek poprzedniego wieczoru Ayla przygotowała większą niż zwykle ilość pożywnej zupy z suszonego mięsa żubra i suszonych korzeni z dodatkiem kilku orzeszków piniowych, ale Jondalar nie był w stanie zjeść tak dużo, jak myślał. Po odstawieniu resztek wyjęła z kosza małe jabłka, niewiele większe od czereśni, które znalazła, idąc po jego śladach. Zamarzły, ale nadal wisiały na karłowatych, bezlistnych drzewach na południowej ścianie wzgórza. Przecięła twarde, małe jabłka na pół i po wyjęciu gniazd nasiennych i gotowała je przez chwilę z suszonymi owocami dzikiej róży Zostawiła ten kompot na noc koło ogniska. Do rana ostygł i - ze względu na zawartość naturalnej pektyny - zgęstniał w sos o żelatynowej konsystencji, w którym zawieszone były kawałki owoców. Rano, przed zrobieniem herbaty, Ayla dodała trochę wody do wczorajszej zupy i włożyła dodatkowe kamienie do ogniska, żeby je zagrzać. Skosztowała również zgęstniałej masy jabłecznej. Zamrożenie złagodziło normalną kwaśność jabłek, a dodatek owoców róży nadał jej czerwonawe zabarwienie i delikatny, słodkawy zapach. Podała Jondalarowi miseczkę razem z jego porcją zupy. - To jest najlepsze jedzenie, jakie kiedykolwiek jadłem! -wykrzyknął Jondalar po kilku kęsach. - Co tu włożyłaś, że tak wspaniale smakuje? Ayla uśmiechnęła się. - Jest przyprawione głodem. Jondalar kiwnął głową i między jednym kęsem a drugim powiedział: - Chyba masz rację. Tym bardziej żal mi tych, którzy są nadal w Zagrodzie. - Nikt nie powinien chodzić głodny, kiedy można zdobyć jedzenie - odparła z gniewem Ayla. - Co innego, kiedy wszyscy głodują. - Czasami, na przedwiośniu, to się może zdarzyć. Byłaś kiedyś głodna? - Kilka razy poszłam spać głodna. Najlepsze jedzenie zawsze najszybciej się kończy, ale jeśli wiesz, gdzie szukać, zwykle możesz coś znaleźć, o ile tylko wolno ci chodzić i szukać! - Słyszałem o ludziach, którzy głodowali, bo skończyła im się żywność, i nie wiedzieli, gdzie znaleźć więcej, ale ty zawsze potrafisz znaleźć coś do jedzenia, Aylo. Skąd wiesz to wszystko? - Iza mnie nauczyła. Zawsze interesowałam się żywnością i roślinami. - Ayla zamyśliła się na chwilę. - Myślę, że był czas, kiedy przymierałam z głodu, tuż przedtem, zanim Iza mnie znalazła. Byłam mała i nie pamiętam wiele z tego. - Przez twarz przeleciał jej czuły uśmiech. - Iza powiedziała, że nie znała nikogo, kto tak szybko uczył się o znajdowaniu żywności jak ja, szczególnie że nie urodziłam się ze wspomnieniami, gdzie i jak jej szukać. Powiedziała, że głód mnie tego nauczył. Jondalar pochłonął dwie duże porcje i obserwował Aylę, która przeglądała swoje starannie zgromadzone zapasy wysuszonej żywności i zaczęła przygotowania do zrobienia potrawy na ucztę. Zastanawiała się, jakiego pojemnika mogłaby użyć do gotowania, żeby jedzenia starczyło dla całego Obozu S'Armunai. Większość wyposażenia zostawili w schowku i mieli ze sobą wyłącznie absolutne minimum. Wzięła największy bukłak i wylała z niego wodę do niniejszych misek i pojemników, a następnie oddzieliła wyściółkę od okrywającego ją futra, które było zszyte razem, włosiem na wierzch. Wyściółka była zrobiona z żołądka tura i chociaż nie w pełni szczelna, bardzo powoli przepuszczała wodę. Miękka skóra zewnętrznej warstwy absorbowała wilgoć, co utrzymywało zewnętrzną stronę zasadniczo suchą. Ayla rozcięła wierzch wyściółki, przywiązała ją do ramy z drewna ścięgnem ze swojego woreczka na przybory do szycia, następnie napełniła wodą i poczekała, aż przesączy się cienka warstewka wody. Do tego czasu gorący ogień, który wcześniej rozniecili, wypalił się, zostawiając osmalone głownie. Ayla umieściła rozpięty żołądek tura bezpośrednio nad nimi, upewniając się, iż ma pod ręką dodatkową wodę, żeby dolewać do tego łatwo palnego garnka. Czekając, aż woda się zagotuje, zaczęła pleść ścisły kosz z witek wierzbowych i pożółkłych traw, elastycznych od wilgotnego śniegu. Kiedy na wodzie pojawiły się bąbelki, włożyła do garnka paski chudego, suszonego mięsa i kilka pełnych tłuszczu placuszków podróżnej żywności na pożywną, mięsną zupę. Następnie dodała mieszankę różnych ziaren
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- VIII Wśród mnóstwa znajomości, jakie miał Witkiewicz, znajomości zresztą * przyjaźni zmiennych, ruchomych i płynnych, wśród natłoku i kotłowiska ludzi, którzy...
- Żadne z nas nie było też pijane, nadal zresztą nie pijemy - a było to na trzy lata przedtem, zanim usłyszeliśmy o LSD czy innych narkotykach...
- Właściwie nie wiem nawet skąd zacząć, ze względu na tak wielką liczbę popełnionych przez niego występków — wszystkie są zresztą wam znane...
- Przewidywana zresztą tym artykułem blokada ekonomiczna wyłamującego się z ogólnej solidarności państwa, która niejednokrotnie mogłaby być skuteczna, zależy od...
- Co byśmy zresztą zrobili, gdyby Yaomauitl naprawdę się tu pojawił? Samena przytknęła palce do czoła i zamknęła oczy...
- Z tym włączeniem się do czynnej walki wciąż wynikały komplikacje, nietrudne zresztą do rozszyfrowania...
- Zreszt niech i tak bdzie, to tBumaczenie nikomu nie szkodzi, a mnie zwalnia od odpowiedzi na niezbyt mdre pytania
- * * * Do kadry w Świeciu trafiłem nieco później od kolegów, nie ze swojej zresztą winy...
- Być może zresztą wciąż obowiązywał Pokój Rhuidean, mimo ostatnich wydarzeń...
- Ten jego plan miał się zresztą spotkać z jej całkowitym poparciem...