Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Rudiger rozproszył swe oddziały po województwie lubelskim. Ocenia się je najwyżej na 15 tys. ludzi. Przyjmując nawet, że zdążył je zebrać, to przecież znajduje się w sytuacji nader niebezpiecznej, atakowany z trzech stron przez gen. Jankowskiego, który ma ponad 10 tys. ludzi, przez gen. Chrzanowskiego, który powinien maszerować przeciw niemu z 5 lub 6 tys. i przez gen. Ramorino, którego korpus ma 7 lub 8 tys. Wszystkie inne oddziały polskie w liczbie prawie 30 tys. przybyły wczoraj lub dziś rano na Pragę i do Warszawy. Zaczynają już kierować się w stronę Modlina i plan wodza naczelnego polega najwidoczniej na przeszkodzeniu gen. Tollowi w przeprawie przez Wisłę. Ten skoncentrował swe siły w województwie płockim i nie wątpi się już, że chce przenieść działania wojenne na lewy brzeg, czego, zdaniem wszystkich wojskowych, nie mógłby podjąć, gdyby nie miał pewności, że otrzyma zaopatrzenie z Prus. Różne są zdania co do siły jego armii. Została ona osłabiona wysłaniem oddziałów na Litwę, ale z kolei wzmocniona korpusem gen. Kreutza. Nie ulega wątpliwości, że jest silniejsza niż ta, która maszeruje przeciw niej, by osłonić Warszawę. Los miasta będzie więc zależeć od jednej bitwy. Niektórzy myślą nawet, że wódz naczelny nie powinien wydawać batalii i że jeśli uzna, iż nie sposób zwycięsko osłonić stolicy, to najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawić ją Rosjanom i pomaszerować ze wszystkimi siłami na Litwę. Powstanie w tej ważnej prowincji i ruchawki, które wybuchły w pozostałych częściach zaboru rosyjskiego, zmieniły stan rzeczy. Po bitwie pod Pragą wzięcie Warszawy spowodowałoby przegraną sprawy polskiej. Dziś, kiedy walka rozsze- 13 — Depesze... 193 rzyła się i gdy okrucieństwa popełniane przez obie strony na Litwie sprawiły, że jest jeszcze bardziej zaciekła — zdobycie Warszawy byłoby wydarzeniem poważnym, ale nie decydującym. Nr 124 (k. 200) Warszawa, 23 czerwca 1831 Manewr, którego celem było otoczenie i rozbicie gen. Rudigera, nie doprowadził wcale do sukcesu, jakiego oczekiwano. Polacy przyznają, nie podając szczegółów, że operacja ta zakończyła się niepowodzeniem z racji błędów, których nie można jeszcze dobrze wyjaśnić. Kilku oficerów, którzy rozwozili rozkazy, a pośród których wymienia się księcia Romana Sanguszkę i hrabiego Leona Małachowskiego, zostało zagarniętych przez kozaków. Mówią, że gen. Jankowski maszeruje, by połączyć się z armią, że gen. Chrzanowski zmuszony był powrócić do Zamościa, a gen. Ramorino zajął znów swe pozycje nad górną Wisłą. Spojrzenia kierują się teraz przede wszystkim ku dolnej Wiśle. Wydaje się, że gen. Toll dokonał koncentracji w Dobrzyniu, że zbudował tam most, że już nawet przerzucił kilka pułków piechoty na lewy brzeg. Miejsce to rzeczywiście jest bardzo dogodne dla zbudowania mostu, bo Wisła jest tu ściśniona, a brzeg prawy bardzo wysoki. Uważa się, że gen. Skrzynecki, który nie zdążyłby już przeszkodzić w przeprawie, będzie oczekiwał armii rosyjskiej nad Bzurą, którą o tej porze roku można przejść w bród, ale której bieg dostarcza wielu dogodnych pozycji. Jego kwatera główna jest jeszcze w Warszawie, oddziały zaś między Pragą i Modlinem. Będzie on miał 40 tys. ludzi po powrocie gen. Jankowskiego i z każdym dniem napływają rekruci. Przesyłam Waszej Ekscelencji tłumaczenie dekretu sejmowego, który jest nowym dowodem wyczerpania skarbu. Dekret ten upoważnia do spłacania procentów od listów zastawnych kasy hipotecznej banknotami mimo uroczystego zobowiązania, że zawsze będą one spłacane monetą. Zapewniają mnie zresztą, że pożyczka w wysokości 2 min funtów szterlingów została zaciągnięta w Anglii. Szybkie dostarczenie tych funduszy byłoby naprawdę niezbędne, choć obawiają się tu, by Prusy nie czyniły przeszkód. Hrabia Gustaw Małachowski przed kilku dniami opuścił War- 194 szawę. Mówią, że udał się do swych posiadłości, ale mam podstawy sądzić, że pojedzie do Wiednia w celach politycznych, jeśli uda mu się przekroczyć kordon sanitarny. Nr 125 (kk. 208—209) Warszawa, 27 czerwca 1831 Zdumiewający zbieg pomyłek czy nawet błędów sprawił, że zupełnie nie powiódł się ostatni manewr Wojska Polskiego. Wódz naczelny skierował dwa korpusy — jeden na Siedlce, które uważał za wciąż zajęte przez Rosjan, a drugi w stronę Wieprza. Sam pozostał w Siennicy z resztą swych sił, by kierować operacją i w razie potrzeby wesprzeć te dwa działania. W Warszawie jako garnizon pozostała tylko słaba gwardia narodowa. Trochę wojska pod dowództwem gen. Ambrożego Skarżyńskiego obserwowało Narew. Generał ten, wprowadzony w błąd raportem swych straży przednich, ostrzegł wodza naczelnego 236, że Rosjanie lada moment przejdą tę rzekę w Serocku i że pomaszerują na Pragę z przeważającymi siłami. Równocześnie komendant Łowicza, także wprowadzony w błąd fałszywym. manewrem, posłał jak tylko można najszybciej wiadomość, że korpus rosyjski przeszedł Wisłę w Dobrzyniu. Gen. Skrzynecki uznał więc za rzecz pilną pospieszyć na ratunek stolicy i przywołać tam gen