Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
Doktor London wciąż milczał. Mógłby przynajmniej powie- dzieć: — Moje gratulacje. — Panie, doktorze, czuję się jak flaga amerykańska czwarte go lipca. Wiedziałem, że sypię banałami. Ale byłem tak rozanielony, że aż paliłem się do rozmowy. No, może niezupełnie do rozmowy — chciałem po prostu krzyczeć z radości. Po długich miesiącach odrętwienia wreszcie zaczynałem chłonąć życie jak normalny człowiek. Jak ująć to w słowa zrozumiałe dla psychiatry? — Wie pan, my się naprawdę lubimy. Coś się z tego wyklu- wa. Krew znów mi krąży w żyłach. — To są ogólniki — odezwał się doktor London. — To są fakty — upierałem się. — Nie pojmuje pan, że jest mi dobrze? Chwila milczenia. Jak to możliwe, że tak dobrze rozumiał moje poprzednie cierpienia, a teraz był całkiem ślepy na moją euforię? Spojrzałem mu w oczy, domagając się odpowiedzi. A on powiedział tylko: — Jutro o piątej. Zerwałem się na równe nogi i wyniosłem z gabinetu. Wyjechaliśmy z Vermont za kwadrans ósma. Zatrzymaliśmy się dwa razy, żeby napić się kawy, pocałować i nabrać benzyny. O wpół do dwunastej byliśmy przed jej barokową fortecą miesz- kalną. Odźwierny zajął się samochodem, aja chwyciłem jej rękę i przysunąłem ją w przyjemną bliskość swojego ciała. — Ludzie patrzą! — zaprotestowała. Ale niezbyt ostro. — Jesteśmy w Nowym Jorku. Tutaj każdy ma to gdzieś. Pocałowaliśmy się. I tak jak przewidywałem, nikt się tym nie przejął. Oprócz nas. — Spotkajmy się w przerwie na lunch — zaproponowałem. — Już jest czas na lunch. I — Świetnie. Przyjechaliśmy w samą porę. — Muszę iść do pracy — powiedziała Marcie. — To da się załatwić, znam twojego szefa. — Ale ty też masz obowiązki. Kto pilnował przestrzegania swobód obywatelskich, kiedy nie było cię w mieście? Nieźle. Ale tak łatwo się nie poddam. — Marcie, właśnie egzekwuję swoje podstawowe prawo do szukania szczęścia. — Musisz to robić na ulicy? — Pójdziemy na górę i... napijemy się gorącej czekolady. — Panie Barrett, idź pan, cholera, do swojego biura, zrób sobie jakiś proces, a potem wróć tu na obiad. — O której? — dopytywałem się niecierpliwie. — Jak przyjdzie czas — powiedziała, ruszając do środka. Ale wciąż trzymałem jej rękę. — Już jestem głodny. — Będziesz musiał poczekać do dziewiątej. — Wpół do ósmej — rzuciłem. — Wpół do dziewiątej — odparowała. — Siódma — nie poddawałem się. — Ósma wieczorem i kropka. — Targujesz się bez litości — odparłem pogodzony z losem. — Jestem bezlitosną dziwką — powiedziała. Potem uśmiech nęła się i pomknęła przez żelazną bramę swojego ogromnego zamku. Jadąc windą do biura, zacząłem ziewać. Niewiele spaliśmy w nocy i dopiero teraz zacząłem to odczuwać. Wyglądałem też jak kawał nieszczęścia. Kiedy zatrzymaliśmy się po drodze na kawę. kupiłem tandetną maszynkę i usiłowałem się ogolić. Koszuli nie można było jednak kupić w automacie. W rezultacie wyglądałem tak, jakbym robił to, co robiłem. — O, pan Romeo! — zawołała Anita. Kto, u diabła, jej powiedział? — No co, przecież masz napisane na swetrze: „Alfa Romeo". To musi być twoje nazwisko. Przecież nie możesz nazywać się Barrett. Ten zawsze przychodzi do pracy o świcie. — Zaspałem — mruknąłem, szukając schronienia w swoim gabinecie. — 01iver, przygotuj się na szok. Zatrzymałem się. — Co się stało? — Ludzie-kwiaty zaczęli atakować. — Kogo? — Nic nie czujesz? Wszedłem do pomieszczenia, które było kiedyś moim gabi- netem, a teraz przypominało wielką wystawę botaniczną. Morze wzburzonej flory. Nawet moje biurko zmieniło się w... grządkę róż. — Ktoś cię kocha — podsumowała Anita, rozkoszując się zapachem przy drzwiach. — Była jakaś kartka? — spytałem nerwowo, bojąc się, że już ją przeczytała. — Tam, na różach, to znaczy, na twoim biurku. Sięgnąłem po kartkę. Chwała Bogu, była w zaklejonej koper cie z dopiskiem „Poufne". — Bardzo gruby papier — powiedziała Anita. — Nic nie mogłam przeczytać pod światło. — Możesz iść na lunch — powiedziałem, częstując ją nisko- kalorycznym uśmiechem. — Co się stało, 01iver? — spytała, przyglądając się mi ba- dawczo. (Moja wymięta koszula była jedyną widoczną wskazów- ką. Sprawdziłem to). — Co masz na myśli, Anita? — Zupełnie zapomniałeś zapytać mnie, czy ktoś dzwonił. Jeszcze raz powiedziałem jej, żeby poszła sobie i pośmiała się ze mnie do woli podczas lunchu. I powiesiłem na drzwiach kartonik z napisem: „Nie przeszkadzać". — Gdzie widziałeś, żeby ktoś to robił? Tu nie jest motel. — Wyszła, trzaskając drzwiami. W pośpiechu prawie rozszarpałem kopertę na strzępy. Wiado- mość brzmiała: Nie wiedziałam, jakie lubisz najbardziej, a nie chciałam cię rozczarować. Całuję, M. Uśmiechnąłem się i chwyciłem za telefon. — Jest na konferencji. Czy mogę wiedzieć, kto mówi? — Jej wuj Abner — powiedziałem, starając się przybrać dobroduszny ton
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- 11 kpa), albo: „Dłużnik powinien wykonać zobowiązanie zgodnie z jego treścią i w sposób odpowiadający jego celowi społeczno — gospodarczemu oraz zasadom współżycia...
- Zgromadzona w nich woda to odpowiednik rocznych opadów śniegu i deszczu na obszarze siedmiu pasm górskich w czterech stanach dwóch krajów, obszarze większym niż Francja...
- Ale innym razem, o humor słońca zapytana, cale inaczej odpowiada: »Tęskne dziś słońce – mówi – takie tęskne i smętne, że choć pod ziemię wleźć!« I twarz jej własna cerą...
- Och, potrafię sobie wyobrazić, jaką masz teraz minę! Nie przejmuj się, nie zamierzam się poddać! W gruncie rzeczy, mogę Ci udzielić innej odpowiedzi na pytanie, jakie zawsze...
- "Wierzymy mocno - głosiła odezwa - że nie tylko nie ma sprzeczności między nauką i wiarą, ale obie uzupełniają się wzajemnie w ścisłym współdziałaniu, bo wiara odpowiada nam na te...
- Nastąpiła spodziewana chwila milczenia, zanim człowiek po tamtej stronie drutu udzielił również spodziewanej odpowiedzi: że w ambasadzie nie ma żadnego generała...
- Samoofiara Pytanie: Czy równa sprawiedliwość wobec wszystkich i miłość do wszystkich żyjących istot jest najwyższym wzorem teozoficznego postępowania? Odpowiedź:...
- W tej chwili wśród uroczystego milczenia śmierci, dał się słyszeć głos z izdebki Ezopa, suchy głos grzechotnika, — A co? Głęboka cichość odpowiedziała mu na to...
- W wygłoszonym przemówieniu zanegował uprawnienia Konwentu i zażądał odpowiedzi, jak Sejm pojmuje sformułowanie “małej konstytucji", że Naczelnik Państwa powołuje rząd na...
- Przypuszczam, że to któryś z Wielkich Adeptów, bawiących siew przeszłości Bramami, jest odpowiedzialny zarówno za ucieczkę sulkarskich statków jaki za przypadkowe...