Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Dunn wziął sobie cheesburgera, jajka i frytki, a dla dziewczyny zamówił sałatkę i bułkę z serem. Pamiętał, że wychowała się w rodzinie wegetariańskiej, choć nie miał pojęcia, czym karmiono ją w szpitalu. Wkładał jej do ust łyżkę za łyżką jeszcze długo potem, jak poradził sobie ze swoją porcją. Bułkę na szczęście zjadła sama, choć też musiał jej podtykać. Nie umiała pić przez słomkę. Musiał zdjąć wieczko z kubka i poić ją colą, wycierając jednocześnie brodę. Nagle zdał sobie sprawę, że powinien ją zaprowadzić do toalety. Jezuuuu... Którą wybrać. Damską czy męską? O żeby to wszystko szlag! O żesz jasna cholera... Oddychał głęboko. Czerwieniąc się na twarzy, wziął ją pod ramię i poprowadził do damskiej. Ledwie otworzył drzwi — czerwony na twarzy jak burak — jakaś kobieta, która właśnie wychodziła, odepchnęła go z całej siły. — Gdzie się pchasz, zboczeńcu jeden? — krzyknęła. — Nie widzisz, że to babska ubikacja??? Cofnął się skonfundowany. Poczerwieniał, jeśli to możliwe, jeszcze bardziej. — Kurwa mać!!! — usłyszał za plecami. Właściciel baru był tak wściekły, że strzelił trzymaną w ręku szmatą w blat lady. — Ty pindo jedna! Nie widzisz, że facet prowadzi chorą dziewczynę??? — Jak śmiesz tak... — kobieta urwała nagle, widząc, że jeszcze chwila i dostanie w twarz od właściciela. — Aż tak ci macica na mózg uderzyła??? — krzyczał. — Aż tak? Nie widzisz, że dziewczyna jest chora? Dunn rozejrzał się odruchowo. Patrzyli na nich wszyscy. Ale... po raz pierwszy w życiu zobaczył krąg wrogich twarzy i wściekłych spojrzeń. Po raz pierwszy w życiu zobaczył jak ludzie jednoczą się w złości do... tej baby, która go zaatakowała. — Pomogę panu — jakaś młoda kobieta w koszulce z napisem KISS MY BACK wzięła Maryshę za rękę. — Zrobię wszystko, co trzeba. Niech pan dokończy swoją colę. Oszołomiony wrócił do stolika. Bał się podnieść oczy. Ale kumulująca się wokół złość była najwyraźniej skierowana przeciwko komuś innemu. — Widziałeś tą głupią dupę??? — słyszał głosy. — No żesz szlag... powinno się chyba wezwać policję! — Normalnie... kurew tu nie brakuje! Kobieta w koszulce ozdobionej napisem przyszła po kilku minutach, prowadząc Maryshę. — W porządku — szepnęła. — Tylko dziewczynie zaczyna się okres. Dałam jej własnego tampaxa i... własne majtki. Ale... będziesz musiał kupić nową paczkę i... nowe majtki. — Strasznie pani dziękuję — policzki paliły coraz bardziej, nie wiedział, jak się zachować. — Trzymaj się — mrugnęła i klepnęła go w ramię. Usiłował wyjść jak najszybciej. Właściciel jednak zatrzymał go w drzwiach. — Przepraszam pana — też nie wiedział, co zrobić z oczami. — Powodzenia. Z automatu na parkingu zadzwonił do pośrednictwa spedycyjnego. Na jego ogłoszenie odpowiedziały dwie studentki medycyny. W sumie była to dla nich gratka, za darmo do Nowej Anglii, za darmo posiłki i noclegi, w zamian tylko opieka nad chorą. Wypytywały o stan chorej, ale operatorka nie umiała niczego powiedzieć. Chciała umówić ich w centrum, ale Dunnowi się spieszyło, mógł zabrać dwie dziewczyny z miejsca, gdzie mieszkały. Podał numer swojej karty kredytowej. Miał nadzieję, że w jego banku będzie jeszcze tak drobna suma, by opłacić umieszczenie ogłoszenia. Dostał adres: Drury Lane 1159. Studentki zaliczyły właśnie pierwszy rok. Były szczęśliwe. Jak zobaczyły Dunna i Maryshę (a konkretnie jej stan, który nie zwiastował większych kłopotów), były jeszcze bardziej szczęśliwe. Jedna miała na imię Trish, wyglądała na bardziej dojrzałą, była ubrana z powagą godną przyszłego lekarza. Druga, Kattie, blondynka ostrzyżona tuż przy samej skórze, z wielkim kolczykiem w uchu i pomalowanymi na czerwono brwiami, wyglądała jak chłopak. Obie były już spakowane, ilość klamotów, które musiał zabrać, wypełniła cały bagażnik. Resztę poukładały we wszystkich wolnych miejscach w samochodzie