Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- Nie zostawię tutaj dębie w charakterze ruchomego celu dla demonów czy diabli wiedzą czego, co mogą w dębie dsnąć. 231 - Zatem automatycznie wystawiasz Ms. mai ce Taeger na większe niebezpieczeństwo - odparł chłodno Hart. - Czy to w ten sposób postępują odpowiedzialni kurierzy? - A jeśli zostaniesz schwytany? - Co z tego? To nie za mnie jesteś odpowiedzialny, jesteś odpowiedzialny za Danae. Ravagin zgrzytnął zębami. - A nie przyszło d do głowy, na jakie niebezpieczeństwo ją wystawisz, jeśli de schwytają i wydągną z ciebie wszystko, co wiesz? - warknął. - Nie - rzekł spokojnie Hart. - Zostałem przeszkolony, by oprzeć się tego rodzaju przesłuchaniom... a już z pewnośdą przez tych kilka dni, jakie będą d potrzebne, by umieśdć ją w bezpiecznym miejscu. Spójrz w oczy faktom, Ravagin: zgoda na oddągnięde przeze mnie pośdgu jest waszą największą szansą i dobrze o tym wiesz. - Hart... niech de diabli - westchnął Ravagin. - W porządku, wygrałeś. Lecz wpakujesz się przez to w naprawdę duże kłopoty. Cień uśmiechu przemknął po twarzy Harta. - Będę o tym pamiętał. - Skinął głową w stronę Danae. -Coś się dzieje. Ravagin zapomniał o Harde i spojrzał na Danae. - Myślę, że z tego wychodzi - rzekł. - Znowu zaczęła rzucać den... I z nagłym jękiem Danae upadła na ziemię. Ravagin i Hart dopadli do niej niemal równocześnie. - Danae?! - zawołał cicho Ravagin, klepiąc ją po policzku. - Danae? No dalej, powiedz coś. - Powiem dopiero wtedy, kiedy przestaniesz krzyczeć i walić mnie po nosie - wychrypiała, nadal mocno zadskając powieki. - Och, co za hałas. Która teraz godzina, południe? - Zaczyna świtać - odpowiedział Hart. - Masz jakiś problem z oczyma? - Można tak powiedzieć. Nie sądzę, bym mogła je otworzyć... jest zbyt jasno. Hart spojrzał dziwnie na Ravagina. - Osłonię je ręką. Boże, mam nadzieję, że to minie. - Po prostu będziemy musieli poczekać i zobaczyć - rzekł do niej Ravagin, wydągając z kieszeni chusteczkę do nosa. - 232 Spróbujmy z opaską na oczy; może światło przestanie de tak razić. - Tak - powiedziała wolno chwilę później. - Tak, teraz lepiej. Wszystko inne wydaje się w porządku. Ja, och... czy poza tym wyglądam na całą? - Tak, na tyle, na ile można to stwierdzić na pierwszy rzut oka - uspokoił ją Ravagin. - Więc... co się wydarzyło? - Demogorgon zabrał mnie znowu do czwartego świata. To niesamowite miejsce, Ravagin... naprawdę niesamowite. Och, dostałam też zaklęcie, o które nam chodziło. Ale mogę je rzucić tylko raz. - Dlaczego? - zapytał Hart. - Demogorgon powiedział, że zostanie wymazane z mojej pamięci, kiedy je rzucę. - Rozumiem, że nie wspomniałaś o swoim treningu pamięciowym... - Już o tym wiedział. Stwierdził, że to bez znaczenia. Boże, jak jasno. No dobrze; jesteście gotowi, by stać się niewidzialnymi dla duchów? Hart i Ravagin spojrzeli po sobie. - Kiedy tylko będziesz chciała - rzekł do niej Ravagin. -A przy okazji, wiesz może, jak długo to zaklęcie będzie działało? - Nie. Powiedział mi tylko tyle, że jego działanie potrwa wystarczająco długo. - Mam nadzieję, że wiedział, co mówi - mruknął Hart. - Ja też - skinęła głową Danae, cała drżąc. - No więc... pomóżcie mi usiąść prosto. Ravagin spełnił jej prośbę, siadając przy niej i otaczając ramieniem, by mogła się o nie wesprzeć. Hart, co zauważył kątem oka, skorzystał z tego i bezszelestnie odsunął się od nich o jakiś metr. - Gotowi? - zapytała Danae. - Tak - odparł Ravagin, skinąwszy głową. - W porządku. Przy okazji, demogorgon przestrzegł mnie, że to może trochę boleć. Okazało się, że demogorgon mówił prawdę. Rozdział 28 - Jeśli to w czymkolwiek pomoże - rozległ się w jej uszach zbyt głośny głos Ravagina - to wygląda, że za jakieś pół godziny burzowe chmury przesłonią słońce. Jeśli nie rozproszą się zbyt szybko, słońce powinno pozostać za nimi aż do zachodu. Danae nic nie odpowiedziała. Czuła się chora z powodu tego wszystkiego. Chora z powodu oślepiającego, białego blasku, który dalej płonął w jej oczach, przedostając się przez zamknięte powieki i trzy warstwy materiału; chora z powodu głośnego, szeleszczącego dudnienia kopyt ich wierzchowców, tratujących wysoką trawę; chora z powodu nadmiernie rozkołysanego kroku konia i gniotącego ucisku, z jakim wspierało się na jej plecach dało Ravagina. Spotkanie z demogor-gonem pozostawiło ją w stanie nadwrażliwości czuciowej i po paru godzinach czegoś takiego tylko krok dzielił ją od popad-nięcia w obłęd. Ryzykowała żyde, by umożliwić im wszystkim udeczkę. Trudna, niebezpieczna decyzja, decyzja, którą podjęła z całą odpowiedzialnośdą, jak osoba dorosła... a w zamian Ravagin i Hart po raz kolejny postanowili potraktować ją jak dziecko. Za nią Ravagin odchrząknął; głośny, zgrzytliwy dźwięk. - Słuchaj, Danae, wkrótce dotrzemy do Findral i chdał-bym, żebyśmy znowu ze sobą normalnie rozmawiali, zanim się tam znajdziemy. Rozumiem, dlaczego jesteś wśdekła, lecz Hart obstawał przy tym z takim samym uporem jak ty, że wezwiesz demogorgona. Chyba nie można potępiać kogoś za jego upór, jeśli samemu postępuje się tak samo, co? 234 Danae zacisnęła zęby tak mocno, że aż poczuła ból. - Och, rozumiesz, dlaczego jestem wściekła, tak? Cóż, może wydaje d się, że rozumiesz, lecz pamiętaj, że zawsze miałeś kłopoty, kiedy w grę wchodziły moje uczucia. - Więc mi to wyjaśnij. No, dalej; już dość tego milczenia. Nabrała głęboko powietrza w płuca
-
WÄ…tki
- Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.
- W chwili kiedy krewny, przybyBy na widzenie z wizniem, znajdzie si ju| w siedzibie Trzeciego OddziaBu, sprawujcego piecz nad danym obozem, musi podpisa zobowizanie, |e po powrocie do miejsca zamieszkania nie zdradzi si ani jednym sBowem z tym, co przez druty nawet dojrzaB po tamtej stronie wolno[ci; podobne zobowizanie podpisuje wizieD wezwany na widzenie, zarczajc tym razem ju| pod grozb najwy|szych mier nakazanija (a| do kary [mierci wBcznie) |e nie bdzie w rozmowie poruszaB tematów zwizanych z warunkami |ycia jego i innych wizniów w obozie
- Kiedy wyczerpał cały zapas kamieni, ponownie wyszedł na plażę, by zebrać nowe, zginając się w pasie, chwytając je lewą ręką, od czasu do czasu dysząc z wysiłku, ale cały...
- Nie powiedziałem sobie: „Teraz go już nigdy nie zobaczę”, albo „Teraz już nigdy nie uścisnę mu ręki”, ale: „Teraz go już nigdy nie usłyszę”...
- A cóż powiedzieć o filozofii, o metafizyce? Zmieciona, unicestwiana dzień po dniu i to z najrozmaitszych powodów: przez empirystów XVIII wieku, przez He-gla, przez Marksa,...
- Nowy minister spraw zagranicznych Ottokar Czernin nie wahał się powiedzieć: „Monarchia prowadzi wojnę obronną i osiągnie wiele, jeśli ukończy wojnę zachowując...
- Nazimow zawołał: „Cyt!", ale już było za późno; tego, com powiedział, było dosyć dla uspokojenia Owsianego, który i tak miał mi za złe, żem się wygadał o naszej...
- Cień nadziei pojawił się na krótką chwilę w biurze komendy policji przy Avenue Foch 1, kiedy jeden z pobliskich mieszkańców przyszedł tam, w kilka dni po napadzie, z...
- Tego dnia wszelako, kiedy w związku z przybyciem poselstwa węgierskiego i spodziewanym przyjęciem tronu Węgier przez Władysława zjechali się do Krakowa niemal wszyscy...
- Kiedy jednak z biegiem lat stan rzeczy się coraz bardziej (ustalał, żywioły miejskie zaczynały stawać w coraz wyraźniejszej opozycji do senatu i prezesa Wodzickiego...
- Ale to prawda, że pani d'Ai- 171 glemont ma szczęście oglądać córkę kiedy się ubiera lub przv obiedzie, o ile przypadkowo droga Moina je obiad ze swą droga matką...