Niepewność bywa czasem gorsza niż brak uzbrojonej straży.

Aresztowany w szynku na Polach Elizejskich, gdy ochłonął z chwilowego szału, przyszedł do siebie w jednej z cel więzienia Conciergerie. Spodziewał się zatem pozostać na zawsze w Bic~etre jako wariat i niemowa. Tak jest, na zawsze, gdyż takie było wtedy jego życzenie, bo w samotnym lochu u Czerwonego Janka, gdy zostawał sam na sam ze wspomnieniem o swych zbrodniach, wyrzuty sumienia ogarniały jego żelazną duszę. Tak więc człowiek ten, w sile wieku, atletycznej budowy, człowiek, co bez wątpienia miał jeszcze żyć długie lata, zdrowy na umyśle, miał spędzić wszystkie swoje dni wśród obłąkanych, w zupełnej ciemnocie. Gdyby go odkryto, poszedłby na rusztowanie albo został skazany na dożywotnie więzienie wśród zbrodniarzy, którymi się teraz tym więcej brzydził, im bardziej żałował swych występków. - O Boże, mamo - szepnął Ger- main matce - ten ślepy zdaje się tonie w rozpaczy! - Prawda, synu - odpowiedziała pani George - serce mi się ściska, boli mnie ten widok! Bakałarz na te słowa zadrżał. Twarz mu zbladła pod bliznami. Podniósł żywo głowę i tak nagle odwrócił się w stronę pani George, że ta krzyknęła ze strachu. Bakałarz poznał ją: był to głos żony. A z jej słów domyślił się, że rozmawia z synem. - Jak się masz, przyjacielu - rzekł doktor do Bakałarza. Bakałarz milczał. - Nie słyszysz mnie? - Spytał znowu doktor, uderzając go z lekka po ramieniu. Bakałarz nie odpowiedział; spuścił głowę, po chwili z jego pociemniałych oczu spadła łza. - Płacze - rzekł doktor. - Cóż to za nieszczęśliwy człowiek! - zawołał Germain przerażony. Bakałarz zadrżał; słyszał, jak syn lituje się nad nim. - Co cię tak dręczy? - pytał doktor. Bakałarz, nic nie odpowiadając, ciągle zakrywał twarz. - Niczego się od niego nie dowiemy - rzekł doktor. I spostrzegłszy przykre wrażenie, jakie ta scena wywarła na pani George, zwrócił się do niej: - Zaraz będziemy u Morela i jeżeli sprawdzą się moje przewidywania, pocieszy się pani widokiem poczciwego człowieka przywróconego zacnej żonie i zacnej córce. I doktor odszedł wraz z całą grupą gości. Bakałarz został sam. Z głęboką rozpaczą myślał, że nigdy nie usłyszy głosu żony ani syna. Nie mogąc wątpić o słusznym obrzydzeniu, jakie dla niego czuli, o nieszczęściu, wstydzie, strachu, w jakie pogrążyłoby ich wyjawienie jego nazwiska, wolał raczej zostać skazany na śmierć niż przyznać się do nich. Jedna tylko, ostatnia została mu pociecha, że choć na chwilę wzbudził cień litości w sercu syna. I mimo woli przypomniał sobie słowa, jakie powiedział mu Rudolf przed wymierzeniem strasznej kary: "Zbrodniarzu, nadużyłeś swej siły, ja ją zniszczę. Dziś masz serce zamknięte dla skruchy, kiedyś będziesz płakał nad swymi ofiarami. Z człowieka stałeś się dzikim zwierzęciem, nie szanowałeś nawet żony i dziecka. Kiedyś twoja ostatnia prośba do Boga będzie o to, abyś umarł przy żonie i synu". LV~ Szlifierz Morel - Stanęliśmy na miejscu - rzekł doktor, zatrzymując się. - Tu znajdziemy Morela. - Jaki jest rodzaj jego obłędu? - zapytała po cichu pani George